Moje pojedynki z mistrzem Horstem Podolskim przy szachownicy były zawsze bardzo bojowe.
Ostatni raz spotkaliśmy się na turnieju im.PKWN w Lublinie w 1976 roku. W czasie wolnym od gry chodziliśmy wspólnie z Andrzejem Łuczakiem na spacery i wtedy dowiedziałem się, że Horst ma nieuleczalną wadę serca.
„Nie wiem, jak długo będę jeszcze żył” – zwierzył się. Mimo tego był zawsze pogodnym człowiekiem i mistrzem w opowiadaniu kawałów. A najbardziej mieliśmy ubaw, gdy przyszły profesor matematyki Andrzej opowiedział, że jedyną dwójkę w swoim życiu ze swojego ulubionego przedmiotu dostał właśnie od Horsta, który go uczył matematyki w liceum.
W trakcie w/w turnieju w bezpośredniej partii z Horstem powstała bardzo skomplikowana pozycja. Mój partner zaproponował mi w pewnym momencie remis. Odrzuciłem, aby w następnym ruchu podstawić mata. Horst go nie dał, choć widział taką możliwość. Ostatecznie zainkasowałem pełny punkt. Po partii z humorem powiedział: „Tak zaskoczyłeś mnie tą odmową, że straciłem wątek”. Po czym poszliśmy na kawę. Towarzyszył nam oczywiście Andrzej.
Bardzo fajnie że wrzuca Pan na blog swoje różne rzeczy archiwalne.
Chodzi mi i o fotografie, i o skany artykułów prasowych. Fajne są takie rzeczy, i ciekawe. No i niech ludzie widzą że Polska ma jednak swoją historię szachową.
Wyszukałem w moim archiwum wiele ciekawych materiałów, które będę sukcesywnie zamieszczać na blogu.