Archiwum kategorii ‘Ciekawostki’
Juliusz Słowacki nasz wielki poeta (chwała Gombrowiczowi, że to przypomniał) grywał w szachy, bostona, wista i warcaby. Oto co na ten temat możemy znaleźć w jego korespondencji do matki.[Juliusz Słowacki, „Dzieła wybrane”, Tom 6 „Listy do matki”, Ossolineum 1983.]
„Przybywszy na pensjon zastałem w nim familiję francuską – starego pana z żoną i z synem, bo tu i kobiety mieszkają w pensjonach. Ci państwo wczoraj wyjechali – jeden mi więc tylko został towarzysz. Jest to Francuz, ksiądz protestancki, z którym grywam w szachy wieczorami.”[s.98.]
List był pisany w Genewie, 30 grudnia 1832 roku.
„Wiecie, jak najczęściej przepędzam wieczory? Oto przychodzi do nas stara dama, zupełnie do pani Lebrun podobna, z żywszą tylko imaginacją. Otóż ta dama, pani Pattey, ja i minister protestancki, który u nas mieszka, zasiadamy do bostona. Gram doskonale w bostona – i nieraz staje mi na myśli moje dzieciństwo, bo pamiętam, jak niegdyś leżąc na sofie w Mianowskiego jeszcze mieszkaniu, widziałem mego Ojca, Raustema, Bogatkę przy zielonym stoliku i mówiono mi, że grają w bostona, że do Słow[ackie]go przyszli na bostona. Od śmierci mego Ojca nigdy grających w bostona nie widziałem – a teraz boston jest dla mnie wspomnieniem dzieciństwa. Gra ta nie jest tak trudną, jak mi ją wystawiano, owszem, daleko łatwiejsza od wista i ma tysiąc rozmaitości.”[s.107 – 108.]
List był pisany w Genewie, 15 marca 1833 roku. Wzmianki Słowackiego o wiście możemy również znaleźć w listach z 23 sierpnia 1833 r., 3 stycznia 1934 r., i z 20 października 1835 r. [s.124, s.143, s.219.]
„Po południu o godzinie 5 cały okręt odmawia głośno różaniec Najświętszej Panny prosząc ją o wiatr dobry… i na końcu wzywa swoją rodzinną Madonnę di Monte-Negro, aby się opiekowała nim i o wiatr pomyślny prosiła… Wieczerza i obserwacja gwiazd wschodzących dzień mój kończą… Czasem z którym z mnichów gram w warcaby… Na koniec dziś piszę ten list na mojej szkatułce na kolanach, siedząc na pokładzie okrętowym – i ciesząc się, że po trzydniowej ciszy zawiał nam wiatr dobry i do portu Livorno prowadzi.”[s.259.]
Tym razem list był pisany na morzu, 14 czerwca 1837 roku. Okręt płynął z portu Tripoli. Słowacki wracał z podróży do Grecji ,Egiptu i Jerozolimy.
Jako, że jest to blog szachowy, jak również to, że przywoływaliśmy tutaj poetę, którego podstawową władzą jest przecież wyobraźnia, możemy chyba postawić kilka śmielszych pytań? Czy twórca „Kordiana” preferował romantyczne szachy? Czy ksiądz protestancki jak na Gala przystało wybierał obronę Philidora lub obronę francuską? A czy nasz Julek odwzajemniał mu się obroną słowiańską lub obroną polską? Czy jest możliwe, aby zachowały się zapisy (o ile takowe były) tamtych genewskich partii? Była by to z pewnością bardzo ładna niespodzianka, zarówno dla miłośników Słowackiego, jak i dla miłośników szachów. Ale jeżeli nawet nie, to przynajmniej wiemy, że nasz poeta również nie stronił od królewskiej gry.
Rafał Jawor
2013, IX, 4, Zagorzyn,
Daniel Grinberg – magazyn „Midrasz”
Tajemnicze związki Żydów z szachami, widoczne gołym okiem w rankingach najwybitniejszych szachistów wszystkich czasów, są od lat przedmiotem niezliczonych spekulacji i pseudonaukowych teorii.
Czynników sprawczych, przesądzających o wyjątkowych predyspozycjach do gry na 64-polowej planszy, podzielonej na przemian na białe i czarne kwadraty, doszukiwano się już we wszystkim: specyfice Talmudu, skłonności do spekulatywnego myślenia, zdolnościach matematycznych i językowych, cechach religii żydowskiej, ale także w historii, ogólnych warunkach życia czy w strukturze zawodowej.
Równie często powoływano się na wykształcone historycznie odrębności psychologiczne, sprzyjające zdolnościom do tego typu rywalizacji, jakiej wymaga gra w szachy – połączenia doskonałej pamięci z inwencją intelektualną, koncentracją, cierpliwością i silną wolą. Nie trzeba dodawać, że zdecydowana większość tak konstruowanych wyjaśnień nie spełnia podstawowych wymagań logiki i naukoznawstwa. Do dziś na przykład nikt nie wyjaśnił, dlaczego spekulatywne albo psychiczne uzdolnienia przedstawicieli „narodu wybranego” nie objawiają się z podobną mocą,powiedzmy, przy grze w brydża sportowego.
Dla równowagi należałoby też przypomnieć nieliczne głosy złośliwców, usiłujących podważyć tezę o szczególnych predyspozycjach „plemienia Dawidowego” bądź szczególnym wkładzie w szachy. Odpowiednikiem słynnego pamfletu Ryszarda Wagnera z 1850 roku, demaskującego rzekomą podrzędność i wtórność „żydowskiej muzyki”, jest zbiór artykułów Aryjskie i żydowskie szachy (1943), napisany przez prohitlerowsko nastawionego pogromcę Capablanki, wieloletniego mistrza świata Rosjanina Aleksandra Alechina.
Można się odeń dowiedzieć, iż Emanuel Lasker i jemu podobni usiłowali sprowadzić piękną grę w szachy na manowce, forsując grę obronną, podczas gdy jej prawdziwe piękno ujawnia się jedynie w ofensywie, cechującej graczy aryjskich. „Żydowskie szachy” charakteryzuje, jego zdaniem, oportunizm, chytrość oraz dążenie do zwycięstwa za wszelką cenę.
Alechin nie mógł oczywiście przewidzieć, że niezrównanym mistrzem dynamicznej, ofensywnej rozgrywki stanie się w dwadzieścia lat później Bobby (Robert James) Fischer z Brooklynu, powinien był jednak pamiętać, że twórcą Hypermodern School, szukającej skutecznego antidotum na przewagę defensywy w Modern School Wilhelma Steinitza, był Żyd węgierski Richard Reti (1889-1929). Mit rzekomej jednorodności szachistów żydowskich skutecznie rozwiał niedawno Julio Ganzo w „Chessology”, wskazując, iż trzy z czterech nurtów teoretycznych składających się na szachy współczesne zapoczątkowane zostały przez osoby pochodzenia żydowskiego: tendencja psychologiczna – przez Laskera, naukowa – Tarrascha i „energetyczna” [sic!] – Breyera. Poza podejrzeniami ostał się jedynie nurt pozycyjny genialnego Kubańczyka – Capablanki, mistrza gry kombinacyjnej.



















