lut
14

Miguel (Mieczysław) Najdorf (1910-1997) przeszedł do historii szachów światowych jako znakomity arcymistrz, zwycięzca wielu turniejów międzynarodowych i odkrywca ostrego wariantu po ruchach 1.e4 c5 2.Sf3 d6 3.d4 cxd4 4.Sxd4 Sf6 5.Sc3 a6, który do dnia dzisiejszego jest bardzo popularny w praktyce turniejowej szachistów wszystkich klas.

Miałem okazję poznać osobiście Najdorfa na olimpiadzie na Malcie w 1980 roku. Pewnego razu zobaczyłem starszego pana, który z zainteresowaniem oglądał partie naszych zawodniczek. Podszedłem bliżej i rozpoznałem sławnego Najdorfa. Przedstawiłem się i wyjaśniłem, że jestem trenerem polskiej drużyny. Przywitał się ze mną bardzo serdecznie, jak by byliśmy starymi znajomymi. „Kobiety grają znakomicie” – wykrzyknął. W tym momencie podeszła do nas sędzina i kazała się nam uciszyć. Odeszliśmy na bok i kontynuowaliśmy rozmowę. Okazało się, że nasz rodak wpadł na kilka dni na Maltę w celu obejrzenia olimpiady. Później już go nie widziałem.

O Najdorfie w encyklopedii „SZACHY od A do Z”, 2 tom, autorzy: Władysław Litmanowicz i Jerzy Giżycki (Sport i Turystyka, Warszawa 1987)

Poniższy tekst znalazłem w Internecie.

Marek Cabanowski

Mieczysław (Miguel) Najdorf

Pod koniec 1996 roku bawił w Grodzisku Jacek Żemantowski, ówczesny prezes  Polskiego Związku Szachowego. Przyciągnęła go do naszego miasta uroczystość  wmurowania kamienia węgielnego pod nowoczesną halę sportową i rozgrywana z tej  okazji symultana szachowa z udziałem mistrza świata, 12- letniego Kamila  Mitonia.

Usiedliśmy sobie przy kawie i toczyliśmy pogawędkę o tym i o owym. W pewnym  momencie mój rozmówca zapytał: „Czy słyszał pan o Mieczysławie Najdorfie?  To sławny szachista, mieszkający w Argentynie, który urodził się w  Grodzisku”. – Nastawiłem uszu, bo rzecz wydała się interesująca. –  „Poznałem go podczas swojego pobytu w Buenos Aires w lecie 1977 roku”  – mówił dalej Żemantowski. Wyjątkowo miły człowiek. Odbyłem z nim długą  rozmowę, grałem nawet w szachy. Najdorf chętnie rozmawia o swojej przeszłości,  świetnie mówi po polsku. Interesuje to pana? Mogę panu dać telefon do  Argentyńskiego Związku Szachowego, gdzie z pewnością dadzą panu adres  Najdorfa”. Nim jednak spróbowałem się skontaktować ze sławnym szachistą,  zacząłem grzebać w aktach stanu cywilnego gminy żydowskiej Grodziska z 1915  roku. Encyklopedia sportu podaje, że Najdorf urodził się w 1910 roku.  Wiedziałem jednak, że kiedy Niemcy w 1915 r. zajęli Grodzisk, zabrali się za  porządkowanie akt stanu cywilnego. Denerwował ich bałagan w księgach urodzeń,  ślubów i zgonów, zwłaszcza prowadzonych przez rabinaty. Przychodzili więc  mieszkańcy do urzędu i w obecności świadków składali oświadczenia, a urzędnik  Zygmunt Muraczewski notował: „Działo się w Grodzisku dnia dwudziestego  dziewiątego grudnia tysiąc dziewięćset piętnastego roku. Stawiła się Rojza  Najdorf urodzona Biner lat trzydzieści siedem, żona Icka Najdorfa pończosznika  lat trzydzieści sześć, zamieszkała przy mężu w Grodzisku w towarzystwie męża  swego Icka Najdorfa i Icka Holszteina, szklarza lat 54 w Grodzisku  zamieszkałego i oświadczyła, że dnia piętnastego listopada tysiąc dziewięćset  dziewiątego roku urodziła chłopca, któremu dano imię Izrael Berek. Akt ten  zeznającej i świadkom przeczytany i przez nas za niepiśmiennych  podpisany”.

Rodzice rejestrowali więc swoje liczne dziatki, a ich ustalenia co do dat  wyglądały tak: ojciec – Icek urodził się 15 stycznia. Matka – nie, 20 lutego.  Ojciec – Ja wiem lepiej, wtedy spadł ten wielki śnieg, co nie było widać zza  zasp wieży kościelnej. Matka – nie, ten śnieg spadł w maju. Ojciec – głupia,  śnieg w maju nie pada. Matka – wtedy spadł. Ojciec – to niech będzie, że Icek  urodził się 25 stycznia. Matka – pewno, przecież nie będę się kłóciła o głupią  zaspę. Icek pewno urodził się w grudniu roku poprzedniego, ale jakie to miało  znaczenie?

Wyposażony w wiedzę encyklopedyczną i kopię dokumentu z księgi Urzędu Stanu  Cywilnego, wysłałem faks do Federacia Argentina de Ajedres, skąd  odpisano: „aktualnie p. Najdorf przebywa na letnich (styczeń 1997 r.)  wakacjach w Punta del Este w Urugwaju i wróci do Buenos Aires w marcu.  Proponuje się faks do sekretarki, która ma z nim kontakt co tydzień”. Dwa  moje faksy – po polsku i po angielsku – zostały jednak bez odpowiedzi. Minęły  ze dwa tygodnie i już zaczynałem zapominać o całej sprawie, kiedy 7 lutego 1997  roku o dziewiątej wieczorem zadzwonił telefon. Oto przebieg rozmowy: „Czy  to pan Cabanowski. Tu mówi Najdorf. Dostałem faks, cieszę się, że pan pisze o  mnie. Z tego aktu nic się nie zgadza. Urodziłem się 15 kwietnia 1910 roku.  Nadali mi wówczas imię Mendel. Mój ojciec miał na imię Gedali – gorączkowo  notowałem na kawałku papieru, mam go do dzisiaj – a mama była Rojza  Rosklein”. Przez ‚s’, czy przez ‚z’ – spytałem. „Przez ‚s’,  oczywiście. Mama pochodziła spod Płocka. Mój dziadek sprzedawał mięso”. To  ostatnie powiedział takim tonem, jakby chciał oznajmić, że działek miał  kopalnię złota na Alasce! „Dziadek miał czterech synów. Wszyscy zginęli w  getcie. Nie mam zupełnie nikogo. Ja uratowałem się cudem. Jak pan napisze,  niech pan mi to pokaże”. Ale – mówię – co mam zrobić z dokumentem z Urzędu  Stanu Cywilnego? „Nie wiem, to nie moje dokumenty”. Inne źródła  podają – usiłuję podtrzymać kontakt – że urodził się pan w Warszawie. „To  nieprawda. Pochodzę z Grodziska. Pamiętam Grodzisk”. Na koniec spotkał  mnie cios, którego się nie spodziewałem: „Czy gra pan w szachy?”  Gram, odparłem, ale po amatorsku – „To szkoda. Ale może kiedyś  zagramy?” – I na tym rozmowa się zakończyła.

Mieczysław Najdorf zmarł w nocy z 4 na 5 lipca 1997 roku w hiszpańskiej  Maladze. W kilka dni później napisało o nim „Życie Warszawy” i  „Gazeta Wyborcza”. Jacek Żemantowski poświęcił zmarłemu obszerny  artykuł w „Polityce”. Wspomina rozmowę, jaką odbył z arcymistrzem w  Buenos Aires w 1977 r.: „Nie, nie, ja nie wstydzę się, ani nie ukrywam  swojego pochodzenia. Kiedy przyznawano mi w 1944 r. obywatelstwo Argentyny,  poprosiłem, żeby imię zmienić na Miguel. Ale Najdorf to Najdorf. To już była  firma. I firma ojca na Nalewkach i firma szachowa, i moje wyniki, moje  medale” – powiedział mu wtedy Najdorf. A dalej przytacza niezwykłą  opowieść swego rozmówcy: – Pewnego dnia otrzymałem telegram z Nowego Jorku.  Samuel Reshevsky, też Polak z pochodzenia, mistrz USA i całej Ameryki  Północnej, wzywał mnie na pojedynek o tytuł mistrza obu Ameryk. Poleciałem  samolotem. Po wylądowaniu, w drodze do stacji metra, dostrzegłem w trafiku  polską gazetę! Natychmiast ją kupiłem. Łaknąłem pisanego polskiego języka, mimo  iż w Argentynie miałem stałe kontakty z Polakami, byłem w wielkiej przyjaźni z  Witoldem Gombrowiczem, który czas między pisaniem „Transatlantyka” i  ” Dzienników” chętnie spędzał nad szachami, bawił nas swoim  wspaniałym humorem artysta Kazimierz Krukowski, popularny Lopek, rewelacyjny  opowiadacz szmoncesów. Ale gazety po polsku dawno nie miałem w rękach. Co  piszą? Może coś o mojej rodzinie? Może odnajdę jakiś ślad?

Kiedy siedząc już w wagonie metra otworzyłem gazetę, dostrzegłem, że facet  siedzący obok mnie czyta taki sam egzemplarz. Popatrzyłem na niego badawczo,  coś we mnie drgnęło, trąciłem go łokciem:

– O przepraszam! Pan z Polski?

– Byłem z Polski. Mojej Polski już nie ma. Nie ma matki, nie ma braci…

– A jeśli wolno zapytać, to pan z jakiej okolicy?

– Ja z okolicy Grodzisk Mazowiecki.

– Co? To niemożliwe. Moja mama i wszystkie ciotki, i stryj, byli też z  Grodziska. A jak pan się nazywa?

– Bernstein. Kuba Bernstein.

– Mój Boże. Moja mama też była Bernstein! Kochany! To jednak jest nas  przynajmniej dwóch! A pomyśl, co by było, gdybym kupił inną gazetę?

Spytałem pewną mocno starszą panią, która zawsze podkreślała swoje  towarzyskie koneksje z grodziskimi Żydami, czy może pamięta Najdorfa. Odparła,  że skoro jego rodzice mieli sklep na Nalewkach, to zapewne już w dzieciństwie  przeniósł się do Warszawy, a takich dziesięcioletnich smarkaczy, to ona nie  pamięta.

Może jego rówieśnicy istotnie byli smarkaczami. Najdorf jednak w wieku 10 lat  objawiał niezwykły talent szachowy, brał udział w zawodach i to całkiem  poważnych. Stefan Gawlikowski w „Gazecie Stołecznej” pisze:  „Ojciec, który zajmował się handlem skórami, chciał, aby syn przejął  rodzinną firmę „eksport- import”. Jednak dziewięcioletni Mosze  nauczył się przypadkowo grać w szachy od ojca kolegi, Rubena Fridelbauma. Już  wkrótce nikt w rodzinie nie mógł dorównać Moszemu, więc chłopak zaczął  przesiadywać w kawiarniach szachowych. Najpierw był to maleńki lokalik na  Nalewkach, potem gdy jego umiejętności wzrosły – słynne lokale Lemańskiego i  Kwiecińskiego na Marszałkowskiej”. Śledził uważnie sukcesy polskich  szachistów na arenach międzynarodowych i próbował doszlusować do czołówki. W  1920 roku polscy reprezentanci Dawid Przepiórka (1880- 1940) i Kaswery Tartakower  (1887- 1956) zdobyli w Hamburgu złoty medal, zaś w 1935 roku Najdorf pokonał  Tartakowera. W 1931 wywalczył tytuł wicemistrza, a w 1935 roku mistrza  Warszawy. To był już paszport do największych aren międzynarodowych. Na  olimpiadach szachowych bronił barw Polski do 1939 roku. Zdobył wówczas złoty  medal w Buenos Aires (wcześniej w 1936 r. brązowy medal w Monachium). Miał też  wielkie zasługi w polskich sukcesach drużynowych. Wojna zastała go w trakcie  turnieju olimpijskiego w Argentynie. Tam już pozostał. Uchroniło go to od  niechybnej śmierci. W barwach swej nowej ojczyzny zdobywa złote i srebrne  medale.

Był rekordzistą, jeśli chodzi o grę na wielu szachownicach jednocześnie czyli w  symultanach. W Sao Paulo w 1950 roku grał na 250 szachownicach jednocześnie,  osiągając wynik +226 =14-10! Szachista Andrzej Sitek zmierzył się po wojnie z  Najdorfem w Symultanie Warszawskiej i wygrał. Oto jak relacjonuje to spotkanie:  „W symultanie warszawskiej grałem wariant Najdorfa z… Najdorfem. To nie  ja obaliłem wariant arcymistrza – to arcymistrz pomylił się we własnym  wariancie i przegrał. Stracił figurę, a potem jeszcze oddał drugą figurę za  atak, którego już nie było. Odniosłem wrażenie, że hołduje zasadzie: gwardia  ginie, ale nie poddaje się”.

Szachy to nie jedyny sukces Najdorfa. Podobne powodzenie osiągnął w interesach,  a mianowicie w branży ubezpieczeniowej – został po wojnie jednym z  najzamożniejszych Argentyńczyków. Jego wieżowiec w Buenos Aires należy do  najokazalszych w mieście.

Niemcy wymordowali całą rodzinę Najdorfa. Zginęli najbliżsi – rodzice, żona i  maleńka córeczka. W rok po jego śmierci przyjechała do Grodziska druga córka,  urodzona w Argentynie, wypełniając w ten sposób testament ojca. Spotkaliśmy  się, pokazałem jej Grodzisk. Niestety, nikt już nie pamiętał, gdzie mieszkali  Najdorfowie, a na kirkucie wśród ocalałych macew nagrobka Najdorfów nie  znaleziono.

URL Trackback

Trackback - notka

Komentarzy: 4

Dodaj komentarz

Musisz sięzalogować aby móc komentować.

  • Szukaj:
  • Nadchodzące wydarzenia

    mar
    28
    czw.
    2024
    całodniowy The GRENKE chess (rapid)
    The GRENKE chess (rapid)
    mar 28 – kw. 1 całodniowy
    Uczestnicy: Carlsen, Ding Liren, Vachier-Lagrave, Rapport, Keymer, Fridman Strona
    kw.
    5
    pt.
    2024
    całodniowy Turniej kandydatów
    Turniej kandydatów
    kw. 5 – kw. 23 całodniowy
    Impreza w kategorii kobiet i mężczyzn odbędzie się w Toronto w dniach 5-24 kwietnia 2024. Uczestniczki: Lei Tingjie, Lagno, Goryachkina, Salimova, Muzuchuk A., Vaishali, Tan Zhongyi, Koneru Uczestnicy: Nepomniachtchi, Praggnanandhaa, Caruana, Abasov, Vidit, Nakamura, Firouzja, Gukesh Więcej[...]
    kw.
    18
    czw.
    2024
    całodniowy IMEK Rodos
    IMEK Rodos
    kw. 18 – kw. 30 całodniowy
    W dniach 18-30.04.2024 roku na Rodos (Grecja) odbędą się Indywidualne Mistrzostwa Europy Kobiet z licznym udziałem Polek. Strona Lista startowa
  • Odnośniki

  • Skąd przychodzą

    Free counters! Licznik działa od 29.02.2012
  • Ranking FIDE na żywo

  • Codzienne zadania

    Play Computer
  • Zaprenumeruj ten blog przez e-mail

    Wprowadź swój adres email aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez email.

%d bloggers like this: