Nie jestem kibicem piłki nożnej. Nie oglądam meczów i nie świętuję sukcesów polskiego futbolu. Ale wiem, że Lechia Gdańsk to znany i szanowany klub, który cieszy się w moim mieście wielkim uznaniem. Nie sposób go przemilczeć mówiąc o polskim sporcie. Nic więc dziwnego, że osiągnięcia tego klubu są tematem różnych prasowych doniesień, w tym i artykułów w dodatku Trójmiasto do Gazety Wyborczej. W jednym z nich ustosunkowano się do ostatnich zmagań Lechii z klubami Podbeskidzie Bielsko-Biała oraz Ruchem Chorzów i snuto przewidywania na przyszłość. Czy wróżono wspaniałe zwycięstwa Lechii? Nie. Czy twierdzono że jej piłkarze są zawodnikami ze ścisłej czołówki światowej? Nie. Czy rozgrzeszano niepowodzenia sportowe klubu? Nie. Czy udawano że jak zwykle nic się nie stało? Nie.
W takim razie co napisano we wspomnianym artykule? Cóż, „wdepano w ziemię” kilku napastników z tej drużyny. Wykazano, że z takimi zawodnikami klub nie ma co marzyć o znaczących osiągnięciach. Wykazano nieudolność piłkarzy, i to raczej bez „ogródek”. Przewidywania autora artykułu co do przyszłości klubu nie pozostawiają wątpliwości, że gra zawodników regularnie obijanych przez przeciwników oraz mających kłopoty z trafieniem w piłkę, może przyczynić się do klęski Lechii Gdańsk.
Artykuł w Gazecie Wyborczej nie był przychylny dla tutejszego klubu sportowego. Czy jednak jego władze oskarżyły autora o atakowanie polskiej piłki nożnej? Nie. Czy zarzucano mu kalanie środowiska piłkarskiego? Nie. Czy trener Lechii zwymyślał redaktora sportowego na forach internetowych? Nie.
Dziwne? Nie, gdyż powszechnie wiadomo że takie doniesienia prasowe wskazują na faktyczne braki w polskiej piłce nożnej, ujawniają niedociągnięcia szkoleniowe, poruszają problemy klubów sportowych, itp. Czyli w zamyśle autorów, naświetlają sprawy, których wyeliminowanie może przyczynić się do podniesienia poziomu umiejętności zawodników i w konsekwencji do osiągnięcia przez nich lepszych rezultatów. Takie artykuły traktuje się raczej jak wyraz troski o tą dziedzinę sportu
.…
Moje artykuły często kończę jakąś konkluzją. Tym razem jej nie będzie. Proponuję raczej, aby każdy z Czytelników zrobił to we własnym zakresie.
Krzysztof Kledzik
To przypomina ataki personalne pewnych osób w Polsce, jakobym „butami” brutalnie wchodził w czyjeś życie prywatne. Tymczasem na tym blogu dzielę się z Internautami moimi różnymi opiniami o życiu i działalności sportowej naszych zawodniczek i zawodników. Czynię to z punktu widzenia trenera i publicysty. Mam do tego pełne prawo, ponieważ każdy startujący w imprezach szachowych jest osobą publiczną. Nikt więc mi nie zabroni pisać o nich, komentować ich partie, sukcesy i niepowodzenia turniejowe. Nikogo nie obrażam. Czynię to – w przeciwieństwie do innych naszych szachistów – w ramach ogólnie przyjętych zasad savoir-vivre!
Konstruktywna krytyka jak i umiejętność wyciągania z niej wniosków jest nieodzowną częścią rozwoju strony poddanej krytyce.