24 czerwca podałem informację pt. Inwestycja w myślenie (Z życia PZSzach) na temat Wojtaszek Comarch Team. Przypominam o jeszcze jednym sponsorze: jest nim Microsoft.
Microsoft Chess Club
Jest to niewątpliwie pozytywne zjawisko, że tak znane firmy pomagają w rozwoju polskich szachów. Jednym słowem są środki finansowe dla naszej czołówki. Mnie zastanawia jednak zbyt mała aktywność polskich zawodników w imprezach szachowych, np. nie zanotowałem w tym roku żadnego startu w międzynarodowym turnieju aktualnego mistrza kraju Mateusza Bartla. Dlaczego nie gra w silnych turniejach inny członek kadry narodowej arcymistrz Bartłomiej Macieja?
Archiwum kategorii ‘Z życia PZSzach’
14 czerwca 2011 roku w Rzeczpospolitej ukazał się artykuł na temat Wojtaszek Comarch Team:
Szachowy wicemistrz Europy Radosław Wojtaszek ma wsparcie i swój zespół
Arcymistrz ze światowej elity, troje wybitnie uzdolnionych adeptów oraz czołowi polscy gracze w roli trenerów w jednym zespole finansowanym przez poważnego sponsora – to nowy pomysł na zbudowanie silnej reprezentacji Polski w szachach.
Filarem teamu jest 24-letni Radosław Wojtaszek, najlepszy polski szachista, aktualny wicemistrz Europy, klasyfikowany na 24. miejscu w rankingu światowym. Istotna dla jego sportowego rozwoju okazała się trwająca od 2008 roku współpraca z mistrzem świata Viswanathanem Anandem. Arcymistrz z Kwidzyna już dwukrotnie pomagał Hindusowi w przygotowaniach do meczów o tytuł, które Anand wygrał w 2008 i 2010 roku. Dziś chce ten model współpracy powtórzyć na krajowym podwórku, podzielić się wiedzą z młodszymi.
Artykuł w całości
Wojtaszek Comarch Team
Joanna Majdan-Gajewska w fotografii Marka Skrzypczaka
Na stronie Polskiego Związku Szachowego podano, że od 1 czerwca 2011 roku rozpoczęła pracę w biurze na stanowisku Specjalisty ds. projektów strategicznych PZSzach WGM Joanna Majdan-Gajewska, żona znanego lubelskiego arcymistrza Grzegorza Gajewskiego.
Ciekawe, jaki zakres obowiązków będzie miała czołowa zawodniczka kraju: nie ucierpi na tym gra w szachy? Arcymistrzyni z Koszalina jest silnym punktem drużyny kobiecej i liczymy, że już niedługo stworzy silną konkurencję Monice Soćko i Jolancie Zawadzkiej.
Przy okazji przypomnę osoby pracujące dla dobra polskich szachów!
Sekretarz Generalny Tomasz Delega
Szef Wyszkolenia i Zastępca Dyrektora Biura Piotr Murdzia. Nie widzę obsadzonego stanowiska Dyrektora biura. Czyżby przygotowywano nowy etat?
Główna Księgowa Barbara Szenborn – Dańczak
Specjalista ds. Organizacyjnych Michał Bartel jest bratem arcymistrza Mateusza – redaktora naczelnego pisma związkowego „MAT”.
Specjalista ds. Promocji Dorota Rzepecka
Referent ds. Administracyjno – Finansowych Piotr Wajszczyk
Wspomniany w poprzedniej części artykuł „Quo vadis polskie szachy?” spowodował w sierpniu 2003 roku na Forum Polskiego Związku Szachowego polemikę p.t. „Akademia Szachowa unowocześniać czy nie?”. Wziąłem w niej udział, gdyż chciałem zademonstrować korzyści mojej propozycji. Gospodarzem Forum był ówczesny prezes PZSzach Przemysław Gdański. Dyskusją sterował arcymistrz Bartłomiej Macieja, syn wiceprezesa PZSzach Jana. Niestety większość forumowiczów została fałszywie ukierunkowana przez Bartłomieja Macieję i zamiast na problemie unowocześnienia Akademii, skoncentrowała się w głównej mierze na atakach personalnych. Arcymistrz dyrygował destrukcyjną dyskusją, próbując wszystkich przekonać o szkodliwości treningu za pomocą komputera, poczty elektronicznej i Internetu i o mojej negatywnej roli w rozwoju polskich szachów!
Jednocześnie próbował zdyskredytować moją wiedzę szachową i osiągnięcia. Była to retoryka znana mi z czasów PRL, kiedy to podobnie traktowano reformatorów i ludzi logicznie myślących, czyli o innych poglądach! W pewnym momencie opuściłem Forum, ponieważ uznałem, iż dalsza „dysputa” nie ma sensu.
Byłem całym tym wydarzeniem zaszokowany. Nie przypuszczałem, że prezes Polskiego Związku Szachowego Przemysław Gdański dopuści do takiej komedii i kompromitacji polskich szachów. To wydarzenie było przecież obserwowane przez wiele osób z kilku krajów, m.in. Australii, USA, Kanady, Holandii, Francji i Niemiec.
Zapytałem się kolegów: „Co ja takiego nieodpowiedniego zrobiłem. Zaproponowałem nowoczesne rozwiązanie szkoleniowe. Pomagam bezinteresownie młodym szachistom w tym Wojtaszkowi, sponsoruję literaturę szachową, piszę artykuły i książki szkoleniowe dla polskiej młodzieży i tutaj taka reakcja”!
Odpowiedź była dla mnie kolejnym szokiem: „Bo ty chyba jesteś jedynym człowiekiem w Polsce, któremu śnią się wielkie szachy. Tego nikt nie chce. Wyobraź sobie, że mamy zawodnika klasy Leko. To byłby tylko wielki problem dla działaczy, bo musieliby szukać sponsorów. A oni lubią działać bez większych stresów. To byłaby też duża konkurencja dla naszej czołówki. Byliby zmuszeni do intensywnego treningu, a oni uwielbiają spokojne życie. Nie chcą tego też trenerzy, bo po co się wysilać. A tak są wszyscy zadowoleni. Mamy przeciętnych seniorów, lepsze kobiety i świetną młodzież. Juniorki i juniorzy zdobywają medale i tworzą pozytywny wizerunek polskich szachów. A to, że potem giną w tłumie nikogo to nie martwi. Mamy dużo utalentowanej młodzieży. I tak od lat karuzela się kręci”!
Opisałem Państwu moje przeżycia i walkę z ludźmi, którzy przyzwyczaili się do pewnych stereotypów i którym nie w głowie były jakieś zmiany w celu poprawienia metod szkolenia. Tomasz Sielicki chce teraz unowocześnić Akademię Młodzieżową. Lepiej późno niż wcale! Może się to prezesowi uda. Zwracam tylko uwagę na fakt, że trenerem koordynatorem Akademii jest nadal Marek Matlak, który pierwszy postawił szlaban przed moją koncepcją! Tak więc Tomasz Sielicki miałby dwa ważne zadania do wykonania: najpierw zreformować supertrenera i potem system szkolenia.
Życzę powodzenia!
Bartłomiej Macieja w obiektywie Marka Skrzpczaka
Zaraz po powrocie z Zakopanego rozpocząłem konsultacje z Radosławem Wojtaszkiem, które trwały od października 1999 roku do 14 sierpnia 2003 roku. Od 2000 roku dodatkowo zacząłem pomagać utalentowanemu juniorowi z Koszalina Maciejowi Brzeskiemu. Później lista chętnych do korzystania z takiej formy konsultacji wzrosła do kilkunastu osób. Robiłem to bezinteresownie, bez pobierania honorarium.
Niestety osoby odpowiedzialne za działalność Akademii Młodzieżowej nie wykazały żadnego zainteresowania moją pracą. Wręcz przeciwnie, utrudniano jej prawidłowy przebieg. Marek Matlak zaprosił mnie dwa razy na sesje, ale bez udziału Wojtaszka. Nie pomogły żadne uzasadnienia, że ta koncepcja wymaga także spotkań osobistych. Jego następca Ryszard Bernard tak postępował, aby spowodować konflikt między nami. W rezultacie zrezygnowałem z dalszej współpracy z Akademią, ale dalej pomagałem Wojtaszkowi, Brzeskiemu i innym.
Dla mnie było rzeczą niezrozumiałą, że osoby odpowiedzialne za szkolenie młodzieży w kraju nie próbowały nawiązać dyskusji ze mną na temat treningów wirtualnych. Jedynie popierał mnie ówczesny kierownik wyszkolenia PZSzach Zbigniew Czajka. Było to dla mnie dużym zaskoczeniem, ponieważ w latach 1978-1981, gdy byłem trenerem kadry, mój szef często blokował moje koncepcje. Ale co z tego. Zbigniew Czajka nie miał żadnego wpływu na działalność Akademii. Tutaj pierwsze skrzypce grali Marek Matlak i Ryszard Bernard.
W tej sytuacji doszedłem do wniosku, że jedyną szansą jakiegoś dialogu w tej sprawie będzie interwencja u prezesa PZSzach Przemysława Gdańskiego. 24 marca 2003 roku zdawałem egzamin w Centralnym Ośrodku Sportu na trenera I klasy. Przyjechałem więc do Warszawy już 21 marca, aby wcześniej zamówić spotkanie z prezesem. Zamieszkałem w hotelu w centrum stolicy, co tanie nie było. Ale to nie miało większego znaczenia. Moim celem było zreferowanie Przemysławowi Gdańskiemu sytuacji w polskich szachach młodzieżowych. Spotkałem go 23 marca na turnieju „O komórkę Plus GSM”. Prezes nie miał zbyt dużo czasu na rozmowę, więc zaproponowałem inny termin. Uzgodniliśmy, że zostawię w biurze PZszach dokładne informacje, gdzie można mnie znaleźć. Zresztą byłem też tam dwa razy osobiście w ciągu następnych dni i dwa razy dzwoniłem z hotelu. Dopiero w sobotę miałem autobus do Dortmundu. A więc czasu było wystarczająco dużo. Niestety Przemysław Gdański nie zdołał wygospodarować nawet godzinki na robocze spotkanie ze mną.
Postanowiłem więc w inny sposób zwrócić uwagę na problemy szkoleniowe w polskich szachach. W numerze sierpniowym Magazynu Szachista 2003 roku ukazał się mój artykuł pt. „Quo vadis polskie szachy?”. Wywołał on burzę w środowisku szachowym. Otrzymałem wiele pochwał za odwagę poruszonych w nim problemów. Ale też były głosy krytyczne. W najbliższym czasie dokładnie opiszę te wydarzenia na mojej stronie. Obecnie zbieram materiały dowodowe.
cdn.
Przemysław Gdański w Wikipedii
Aleksander Sułypa w czasie zajęć
Witryna Krzysztofa Długosza „Szacharnia” zamieściła informację, że trener Aleksander Sułypa – pracujący od pewnego czasu dla Polskiego Związku Szachowego – spakował walizki i wrócił do swego kraju. Objął on funkcję głównego trenera kadry narodowej Ukrainy.
Podobno ukraiński arcymistrz trenował też osobiście Jolantę Zawadzką i Dariusza Świercza, ale oboje ostatnio nie odnosili większych sukcesów w turniejach międzynarodowych. Może wreszcie Dariusz przestanie ćwiczyć „oburęczność” i zacznie grać to, co najlepiej potrafi. Wyjdzie mu to na pewno na dobre. Jestem o tym przekonany!
A swoją drogą już dawno pisałem, że niedorzecznością jest zatrudnianie obcokrajowców do trenowania naszych najlepszych zawodniczek i zawodników. Ale polecałem zapraszanie zagranicznych szkoleniowców do wykładów dla naszych trenerów. W końcu powinno się stworzyć silną kadrę krajowych szkoleniowców!
Szacharnia
Wiadomości szachowe z Rosji
W 1999 roku ówczesny prezes Polskiego Związku Szachowego Jacek Żemantowski zaproponował mnie współpracę z Młodzieżową Akademią Szachową. W ten sposób wziąłem udział w sesji w Zakopanem. Tam miałem po raz pierwszy od wielu lat możliwość zapoznania się z systemem szkolenia w Polsce. W rozmowach indywidualnych część młodzieży narzekała, że jednorazowe uczestnictwo w zajęciach Akademii jest niewystarczające, aby pogłębić swoją wiedzę szachową. Szczególnie w niekorzystnej sytuacji znajdują się osoby mieszkające w miejscowościach, gdzie nie ma trenerów i żadnych zajęć szkoleniowych. Kluby są natomiast za biedne, aby zaangażować szkoleniowców. Samych zainteresowanych często nie stać było na dłuższe treningi prywatne,
Na kilka dni do Zakopanego przyjechał prezes. Przedstawiłem mu pewne pomysły związane ze szkoleniem polskiej młodzieży w ramach Akademii. Między innymi byłyby to konsultacje poprzez pocztę elektroniczną z jej słuchaczami, aby łączność pomiędzy trenerem i zawodnikiem była systematyczna, a nie ograniczała się tylko do spotkań na sesjach stacjonarnych. Szczególnie takie kontakty byłyby bardzo pożyteczne dla zawodników z małych ośrodków szachowych i nie mających możliwości częstych spotkań z trenerem. W tym celu można by zaangażować 2-3 szkoleniowców na zasadzie prac zleconych. Ich zadaniem byłoby rozwiązywanie wszelkich problemów szkoleniowych. Technicznie odbywałoby się to poprzez pocztą elektroniczną za pomocą programu Chess Base, który jest idealny do tych celów. Czyli byłaby to realizacja mojego starego pomysłu z punktami szkoleniowymi na wzór „Częstochowy”. Tym razem z wykorzystaniem najnowszej techniki i tym samym tańszym kosztem.
Jackowi Żemantowskiemu spodobała się ta idea, ale poinformował mnie, że nie będzie się ubiegać w następnych wyborach o urząd prezesa, więc mam przedstawić ten projekt jego następcy. Nie czekając na dalsze wydarzenia personalne we władzach PZSzach, zaproponowałem trening wirtualny juniorowi z Kwidzyna Radosławowi Wojtaszkowi. Szczegóły tej współpracy znajdziecie Państwo na mojej witrynie.
cdn.
W pierwszej części z 16 maja przytoczyłem fragment wypowiedzi prezesa Tomasza Sielickiego opublikowanej w resortowym piśmie „MAT” o projekcie unowocześnienia Młodzieżowej Akademii Szachowej. Po moim tekście otrzymałem sporo listów elektronicznych w tej sprawie. Okazuje się, że pewne osoby pogubiły się w natłoku informacji na mojej stronie. Dlatego przypomnę w ogólnych zarysach moją koncepcję i jej zalety. Uważam, że powinien też przeczytać to prezes Sielicki. Jeśli chce zreformować Akademię, to powinien poznać też historię szkolenia polskiej młodzieży.
Nie ma chyba żadnych wątpliwości, że rozwój sportowy szachisty dokonuje się pod wpływem systematycznej pracy szkoleniowej. Ale bez pomocy trenera nie ma mowy o szybkich postępach zawodnika. Doświadczony szkoleniowiec potrafi zorganizować optymalny trening, przygotować właściwe materiały szkoleniowe, rozwiązać wszelkie problemy dotyczące gry zawodnika i zmobilizować go do metodycznych zajęć. Ważne jest też to, żeby trener potrafił przygotować swych podopiecznych do pracy samoszkoleniowej. Przecież zawodnik nie będzie ciągle prowadzony za rączkę. Od pewnego momentu będzie musiał podjąć decyzję usamodzielnienia się i potem polegać w głównej mierze na własnych umiejętnościach.
W tym celu trzeba jednak stworzyć młodzieży odpowiednie warunki treningowe. Z inicjatywy ówczesnego prezesa Okręgowego Związku Szachowego w Częstochowie i znakomitego problemisty Eugeniusza Iwanowa powstał w połowie 1977 roku szachowy ośrodek metodyczno-szkoleniowy w tym mieście. Mnie zaproponowano stanowisko trenera. Moimi podopiecznymi zostali młodzi i utalentowani zawodnicy, przyszli reprezentanci kraju i olimpijczycy.
Byłem praktycznie trenerem-konsultantem. Przyjeżdżałem do Częstochowy na weekendy i rozwiązywałem wszystkie problemy, które nurtowały moich podopiecznych. Dostarczałem też materiały szkoleniowe, pomagałem im w przygotowaniu repertuaru debiutowego itd. Wszyscy reprezentowali barwy klubu „Skra-Komobex” Częstochowa. Był to wzorcowy ośrodek w Polsce w zakresie szkolenia młodych szachistów!
Młodzież w szybkim tempie czyniła wyraźnie postępy. W konkurencji indywidualnej byli najlepsi w kraju. Liderem był Roman Tomaszewski, który wygrał w Jeleniej Górze w 1978 roku silny międzynarodowy turniej młodzieżowy. Reprezentował dwukrotnie nasz kraj w mistrzostwach świata juniorów (1978 – Graz i 1979 – Skien).
W 1979 roku w rozgrywkach II ligi ta młoda drużyna (średnia wieku 19.5) zajęła w swej grupie pierwsze miejsce i awansowała do I ligi seniorów. Był to pierwszy przypadek w historii polskich szachów, że w grupie najlepszych ekip znalazła się drużyna juniorów. W drużynowych mistrzostwach Polski w Jaszowcu w 1980 roku ten młody zespół zajął 5 miejsce. Te sukcesy to był wyraźny dowód na to, że stworzenie odpowiednich warunków młodzieży do systematycznej pracy daje dobre efekty.
W 1978 roku zostałem trenerem kadry Polskiego Związku Szachowego. Z miejsca zaproponowałem ówczesnemu prezesowi Czesławowi Wiśniewskiemu stworzenie podobnych punktów szkoleniowych na terenie całego kraju. Prezes zaakceptował moją koncepcję, ale szczegóły miałem uzgodnić z nowym kierownikiem wyszkolenia Zbigniewem Czajką, który objął to stanowisko pod koniec 1978 roku. Zbigniew Czajka odrzucił jednak moją ideę z argumentacją: „Mamy w tej chwili inne problemy do rozwiązania”. Ostatecznie moja koncepcja nigdy nie została wprowadzona w życie przez Polski Związek Szachowy. Po moim wyjeździe z kraju upadł też punkt szkoleniowy w Częstochowie, ponieważ nie znaleziono następcy na moje miejsce.
cdn.
W drugim numerze związkowego pisma „MAT“ prezes Tomasz Sielicki w artykule „Pełzająca rewolucja“ m.in. napisał: „Przyglądamy się także Młodzieżowej Akademii Szachowej, będącej ogromnie wartościową spuścizną Prezesa Żemantowskiego. Przez wiele lat przyczyniała się ona do naszej siły w sporcie młodzieżowym, ale być może po 10 latach ona także wymaga odświeżenia i unowocześnienia“.
Doskonały pomysł! Przypominam prezesowi, że już w 1999 roku zaproponowałem szkoleniowcom Polskiego Związku Szachowego unowocześnienie Akademii. Jaka była moja idea i jak ją sam wprowadziłem w życie i z jakimi problemami się stykałem, opisałem na mojej stronie.
Polecam Tomaszowi Sielickiemu lekturę moich tekstów:
Akademia Młodzieżowa
Komputery w szachach
Problemy PZSzach
Szkolenie
Może to ułatwi prezesowi PZSzach zrozumienie specyfiki działania ludzi, którym chyba powinno zależeć na dynamicznym rozwoju szachów polskich, i którzy tymczasem zrobili wszystko, aby moja inicjatywa spaliła się na panewce, a mnie osobiście zniechęcić do dalszej współpracy. Tylko dzięki mojemu uporowi i energii udało mi się przez wiele lat kontynuować udany eksperyment z Radosławem Wojtaszkiem. Ale to nie spotkało się z uznaniem działaczy Polskiego Związku Szachowego. Radek zerwał w końcu ze mną kontakt, bo mu tak kazano!
Jestem przekonany, że gdyby moja koncepcja została wprowadzona przed laty w życie, to mielibyśmy teraz kilku „Wojtaszków“. System szkolenia polskiej młodzieży jest słaby. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Co z tego, że młodzież zdobywa medale na ME i MŚ, kiedy po osiągnięciu bariery 20-lat znika z pola widzenia. Dlatego unowocześnienie Młodzieżowej Akademii powinno być obecnie priorytetem w działalności Polskiego Związku Szachowego!
Trener Ryszard Bernard (Wikipedia)
Trener Marek Matlak (Wikipedia)