Archiwum kategorii ‘Baterowicz, Marek’

lip
17

ANTYCZNE OBYCZAJE
( a nasze teraz )

Po zdobyciu Aleksandrii  Oktawian zmusił Antoniusza do samobójstwa, a potem obejrzał jego zwłoki. Natomiast Kleopatra sama odebrała sobie życie, nie odratowano jej choć cesarz kazał znachorom wyssać jad z rany. Zdarzało się, że Oktawian zmuszał do samobójstwa osoby mniej znaczne, a nawet z błahego powodu. Tak było z ulubionym wyzwoleńcem Polusem, który utrzymywał miłosne stosunki z zamężnymi kobietami, w dodatku wolnymi z urodzenia. Dla cesarza było to nie do przyjęcia, aby ex- niewolnik miewał przygody z wolnymi Rzymiankami!

Wróćmy jednak do tematu samobójstw. Cesarz Tyberiusz, słynący z wyuzdania, miał na sumieniu wiele gorszących afer. Uwiódł i doprowadził do samobójstwa Malonię, kobietę zacnego rodu, którą dręczył też pozwami sądowymi, obyczaj też powszechny w IIIRP.  W końcu Malonia przebiła się sztyletem. Synową Agryppinę prześladował i zesłał na wysepkę Pandataria w pobliżu Neapolu. Tam nieszczęsna zadała sobie śmierć, odmawiając pokarmów. Do samobójstwa doprowadził też Gneusa Pizona, namiestnika Syrii, oskarżonego o otrucie Germanika, być może nie bez racji, lecz z cesarskiego zlecenia. Proces ten opisuje Tacyt. Gajusa, syna przyszłego cesarza Galby, doprowadził do samobójstwa odmawiając mu udziału w losowaniu na prokonsula.  Do samobójstwa zmusił też gramatyka Seleukosa tylko za to, że ten wypytywał służbę cesarską o jakich autorach Tyberiusz zamierza mówić podczas obiadu.  Seleukos po prostu chciał w ten sposób przygotować się do dyskusji z cesarzem. Tyberiusz prześladował też pisarzy, a po wyrokach śmierci dzieła ich niszczono.

Niektórzy z tych oskarżonych zażywali truciznę, by uniknąć tortur. O absurdalności zarzutów świadczy np. sprawa poety Mamercusa Scaurusa, który w tragedii „Atreus” znieważył ponoć Agamemnona. Tyberiusz podejrzewał, że były to aluzje do jego osoby.

Historyka Aulusa Kremucjusza Cordusa skazał za to, że nazwał Brutusa i Kasjusza ostatnimi Rzymianami. Tacyt przytacza jego piękną mowę obrończą, po której historyk zamorzył się głodem. Jego dzieła miały zostać spalone przez edylów, lecz ocalały dla potomności.

Jego następca cesarz Kaligula rozpoczął swe panowanie rehabilitując skazanych autorów. Pozwolił odszukać pisma Tytusa Labiena, Kremucjusza Korda i Kasjusza Sewera, skazane poprzednio uchwałami senatu na zniszczenie. Oddał je do czytania w ręce publiczności, uzasadniając tym, że”zależy mu bardzo , aby wszystko, cokolwiek się zdarzyło , zostało przekazane potomnym”. Te szlachetne intencje przekreślił sam po latach, gdy w obłąkaniu zamierzał unicestwić poematy Homera, dzieła Wergiliusza i Tytusa Liwiusza, usuwając je z bibliotek. Ostatecznie tych pogróżek jednakże nie wprowadził w czyn. O rozmiarach jego szaleństwa świadczy to, że z posągów bogów

usuwał głowy umieszczając wszędzie swoją. A swemu bóstwu wystawił własną świątynię, wyznaczył kapłanów i najbardziej wymyślne ofiary zwierzęce. W tejże świątyni stał jego posąg odlany ze złota, wielkości naturalnej, ubierany codziennie w nowe szaty. Jednocześnie rozmawiał z Jowiszem, czasem mu grożąc, a wszystkim opowiadał jak to Jowisz błagał go zapraszając do wspólnego zamieszkania(!).

Bywał często okrutny. Własnej babce odmówił audiencji w cztery oczy, tym upokorzeniem i innymi złośliwościami spowodował jej zgon. Fałszywym podejrzeniem doprowadził też do samobójstwa swego teścia Sylana. Po latach rozrzutności, a przeszedł wszystkich marnotrawców, wszędzie szukał pieniędzy. W tym celu uciekł się do grabieży, nowych podatków, fałszywych oskarżeń, wymuszał nawet testamenty. Po wyrokach urządzał licytacje, a niewinnie skazani otwierali sobie żyły. Na sumieniu mial również długą listę morderstw. Zginął tak jak żył, od miecza i sztyletów. Nie urządzono mu pogrzebu, dopiero jego siostry, powróciwszy z wygnania spaliły ciało.

Z ulgą przyjęto rządy Klaudiusza, często rozdawał ludowi zapomogi. Do samobójstw raczej nie zmuszał, poza narzeczonym młodszej córki, którego pozbawił pretury. Starannie wykształcony, autor licznych dzieł, był Klaudiusz zarazem okrutny z natury, żądny krwi i nieraz przyglądał się torturom. Jak podaje Swetoniusz: „Trzydziestu pięciu senatorów i przeszło trzystu rycerzy rzymskich skazał na śmierc z lekkim sercem”.  Tragiczną pomyłką było to, że usynowił swego pasierba Lucjusza, który przyjął imię Nerona. Zajmie tron swego dobroczyńcy. Młodziutki wtedy Nero wziął udział w spisku na życie Kaludiusza, otrutego borowikami.

Jednym z powiedzeń Nerona była ta sentencja: „Tak postępujemy, aby nikt nic nie miał”. A jednocześnie słynął z igrzysk i rozdawnictwa zboża, zwłaszcza swym pretorianom. Mimo tych napadów hojności, a czasem nie szczędził złota żołnierzom, do historii przeszedł jako seryjny zabójca i podpalacz Rzymu, kat chrześcijan i marny śpiewak. Zbrodniczy charakter odziedziczył może po rodzicach. Jego ojciec Domicjusz Ahenobarbus zabił swego wyzwoleńca, przejechał koniem chłopca i wykłuł oko jednemu z Rzymian tylko za to, że ten zbyt śmiało z nim dyskutował. Wcześnie osierocił przyszłego Nerona. Natomiast matka Agryppina otruła męża, by wyjść za Klaudiusza. Dlatego ojciec przyszłego pryncepsa narodziny syna skwitował w proroczych słowach: „z takiego związku jak jego i Agryppiny mogło przyjść na świat tylko coś bardzo nikczemnego i zgubnego dla państwa”. Ojciec  nie przewidział, że i zgubnego dla najbliższej rodziny, jako że Nero otruł brata Brytannika, trzykrotnie próbowal otruć własną matkę, a wreszcie podsunął jej statek, który na morzu miał rozpaść się na części.

Agryppina jednak dopłynęła do brzegu! Wtedy Nero rozkazał wyzwoleńcowi zasztyletować matkę, stwarzając pozory samobójstwa.  Do zabójstwa matki dodał jeszcze morderstwo ciotki Lepidy, dwóch żon a przy tym konsula Attyka Westyna, któremu odebrał Statylię Messalinę. Została trzecią żoną Nerona.  Miał też chłopca Sporusa, którego po wycięciu mu jąder, usiłował zamienić w kobietę.  A na sumieniu ma wielu Rzymian, których zamordował albo rozkazał im otworzyć sobie żyły. Tym, którym polecił umrzeć, dawał tylko kilka godzin na wykonanie swej woli. Nie oszczędził nawet filozofa Seneki, swojego byłego preceptora, którego zmusił do samobójstwa  za udział w spisku. I sam Neron – osaczony przez żołnierzy –  odebrał sobie życie, choć z pomocą swego sekretarza, bowiem nie starczyło mu odwagi, by wbić  sztylet w szyję. Uczynił to w końcu po wiadomości, że senat uznał go za wroga ojczyzny.

Na tej długiej liście samobójstw  szczególnym wyjątkiem była śmierć cesarza Otona, obwołanego pryncepsem po zamordowaniu Galby ( w r.69), który panował jedynie siedem miesięcy. Rządy Otona, od początku zagrożone były przez Witeliusza, za którym stanęły wojska germańskie. Jak czytamy u Swetoniusza, w „Żywotach cezarów”, Oton odebrał sobie życie raczej z poczucia moralnego, aby nie trzymać się uparcie władzy kosztem tak wielkiego niebezpieczeństwa  państwa i obywateli niż z powodu jakiejś rozpaczy albo niewiary w swe siły wojenne. Na jego oczach pewien prosty żołnierz, posądzony o kłamstwo, przebił się mieczem. Wtedy Oton zawołał: „nie chcę już dłużej narażać ludzi takiej wartości…”, po czym skreślił dwa listy pożegnalne, swoje listy spalił i rozdał domownikom pieniądze. Tak zwykle postępują samobójcy.Do śmierci pchnęła go zwłaszcza odraza do wojen domowych. Panował zaledwie 95 dni… Na tym tle wszystkie inne samobójstwa były wymuszone przez kogoś, a konkretnie przez cesarzy. Wśród nich byli oczywiście urodzeni szaleńcy jak Kaligula czy Neron, ale to właśnie jedynowładztwo sprawiało, że stopniowo zaniedbywano wszelkie prawa boskie i ludzkie.

Czy inaczej jest dzisiaj ? Na przykład, w naszej  IIIRP ?  Można tu odnotować znaczny postęp, bo  za naszych dni  do samobójstw nie trzeba nikogo przymuszać. Okazuje się, że denaci odbierają sobie życie zupełnie spontanicznie, podobno wskutek różnych kłopotów i utrapień. Potwierdzają to biegli i to  już na początku śledztwa, bo przecież samobójcy nie zostawili listów. Z braku długopisów ? Zapewne, by nie męczyć grafologów  i tak daremną ekspertyzą. To ogromny postęp obyczajów w porównaniu ze starożytnością, choć na tabliczkach woskowych pisało się łatwiej niż na komputerach!

Marek Baterowicz

 

Dalej »
lip
14

BASTYLIA  (okazji 14 lipca)

W dniu zdobycia Bastylii przebywało w jej celach tylko siedmiu więźniów, ale nie oznacza to, że w przeszłości jej mury nie mieściły więcej skazanych. Wypada więc przypomnieć ciemniejsze strony tego słynnego więzienia, używanego przez królów Francji od XV-tego wieku. Pierwszym więźniem stanu był Guillaume de Haraucourt , biskup Verdun, osadzony w Bastylii przez Ludwika XI. Była to kara za spiski  z Karolem Śmiałym, a przestępstwo to odcierpiał biskup dwunastoletnim uwięzieniem, przebywając przez te lata w żelaznej klatce! Za to samo przestępstwo skazano na Bastylię też kardynała La Balue, jednak wyłącznie na pobyt w celi, bez klatki. Po uwolnieniu hierarchom wypłacono pewną sumę za przeżyte cierpienia!

Rejestr więźniów w Bastylii prowadzono dopiero od roku 1658, nie znamy więc pewnej liczby skazanych przed tą datą. Oblicza się jednak, że nie przekroczyła ośmiuset. Częściej z jej murów korzystała Katarzyna Medycejska, nie wahając się skazywać na Bastylię wysokich dostojników jak Franciszka de Vendome, uwiecznionego w powieści Mme de La Fayette – „Księżna de Cleves”. W 1574 z jej sugestii (  panował wtedy jej chory  syn Karol IX) do Bastylii wtrącono na rok dwóch marszałków, którzy spiskowali, by odsunąć od tronu Henryka, trzeciego syna Katarzyny. I choć niekiedy do lochów Bastylii trafiali pospolici przestępcy, to jednak była ona głównie więzieniem dla zdrajców stanu. Podobnie było za panowania Henryka IV, króla znanego ze swojej wspaniałomyślności i który niezwykle rzadko korzystał z Bastylii. Był on skłonny nawet wybaczyć marszałkowi de Biron jego knowania z Hiszpanią, dał mu szansę przyznania się do intryg, obiecując ułaskawienie. Kiedy jednak de Biron wyparł się udziału w spisku, został umieszczony w Bastylii w 1602 roku. Tam też był sądzony, w końcu ścięty, aby uniknąć skandalu publicznej egzekucji. Głowa marszałka de Biron była jedyną, która spadła za  Henryka IV, zawsze korzystającego z prawa łaski jak w przypadku Karola de Valois ( nieprawego syna Karola IX), który również spiskował z Hiszpanami.

Po śmierci Henryka IV ( 1610 ), zasztyletowanego przez fanatyka Ravaillaca, nastała regencja Marii Medycejskiej, albowiem  przyszły Ludwik XIII liczył zaledwie dziewięć lat. W tym burzliwym okresie baszty Bastylii widziały książąt, damy dworu, mnichów, autorów pamfletów czy Leonorę Galigai, żonę wszechwładnego Conciniego, zamordowanego w r.1617. Zbyt skomplikowane tło historyczne tych lat nie pozwala na przedstawienie ich sylwetek, przekraczałoby to nasze łamy. Wystarczy tylko pamiętać, że był to okres  włoskich aspiracji oraz początków kariery kardynała de Richelieu.

Za Ludwika  XIII  ( 1617 – 1643) w murach Bastylii znajdą się przede wszystkim więźniowie polityczni, taki  profil twierdza miała od samego początku, od wieku XV-tego. Tym razem o uwięzieniu decyduje wola kardynała de Richelieu. Tak było też w przypadku marszałka de Bassompierre, który spędził w Bastylii trzynaście lat, uwolniony dopiero po zgonie kardynała ( 1643). Oczywiście do Bastylii trafiały też mniejsze ryby , a nawet ci, którzy łamali edykt zakazujący pojedynków.

Za kardynała Mazarin, który później sterował polityką Francji, Bastylia także nie była pusta. Odnotowano, że w latach 1645/6 w jej pokojach i celach więziono 35 osób. Wśród nich szlachtę ( jak  obłąkanego kawalera de Lorraine ), mnichów i księży (!!), oficera hiszpańskiego, jednego adwokata, nieco muszkieterów zapewne za pojedynki. Trzymano też jednego „szaleńca”, którego złapano w pobliżu kardynała ze sztyletem, a zatem podejrzanego o usiłowanie zamachu.

Ten ostatni przypadek wyznacza zarazem nową kategorię więźniów : osobników podejrzanych o zamiar zgładzenia Ludwika XIV! Pod tym względem prewencja brała pod uwagę najbardziej błahe poszlaki. Zamykano w Bastylii nawet za głupie żarty na ten temat, co przytrafiło się waletowi ambasadora Wenecji w 1684. Czekając na swego pana na przedpokojach królewskich zakpił sobie: „I cóż by mi przeszkodziło wejść zabić króla ?”. Natychmiast znalazł się w Bastylii, i to ze swoim towarzyszem, który miał pecha słyszeć ten głupi żart. W tym samym okresie pewien ksiądz w najlepszej wierze skrytykował brak bezpieczeństwa w apartamentach króla –  również powędrował na miesiąc do Bastylii! Zapewne, by nikomu nie podsunął złej myśli podobnymi uwagami. W latach 1652 – 1665 więziono w jej murach hrabiego Pagano za przechwałki, iż potrafiłby uśmiercić króla magią. A  w roku 1671 do Bastylii wtrącono nawet pannę d’Anglebermes, córkę aptekarza z Orleans, która wyznała arcybiskupowi Paryża, że miała zamiar otruć króla. Uznana szybko za niezrówoważoną, została przeniesiona do klasztoru, gdzie żyła na koszt Ludwika XIV. Była tak trudna we współżyciu, że na jakiś czas wróciła do Bastylii, a potem spędziła resztę życia w różnych klasztorach. Po 35 latach król polecił zbadać, czy można ją wypuścić pod warunkiem oddalenia od Paryża!! Za podobne intencje zgładzenia Ludwika XIV uwięziono dożywotnio czeladnika krawieckiego, jeszcze gołowąsa, bo liczącego 15 lat. A także szaleńca piekarza, który odgrażał się, że zabije króla (!)… Wszystkie te przypadki świadczą o dużej histerii policyjnego aparatu monarchii, a także samego króla. Trudno było jednak zapomnieć zabójstwo Henryka IV, jadącego karocą, czy śmierć Henryka III ( w 1589), zasztyletowanego przez mnicha Jakuba Clement, gdy król siedział na…”tronie”!

Dlatego w epoce Ludwika XIV ( Króla-Słońce!) przesadnie dbano o bezpieczeństwo monarchy. Na Bastylię skazywano nawet osoby, które w nadziei wynagrodzenia zmyślały wykrycie rzekomych spisków! Tym bardziej wtrącano do celi za podejrzenie spisku – jak głośna afera z Rouen ( 1688) czy przypadek Roux de Marsilly ( 1669), osobnika niewątpliwie chorego psychicznie, lecz podejrzanego o knowania z angielskimi protestantami. Od roku 1658 archiwa Bastylii prowadzono starannie i wiemy dzięki temu, że za panowania Ludwika XIV  uwięziono aż dwa tysiące  trzysta dwadzieścia osób , a w tym 304 kobiety…Ale 14 lipca zdobywcy twierdzy uwolnili zaledwie siedmiu więźniów!

Marek Baterowicz

Dalej »
cze
29

DZIKIE  CENTAURY

Pisał o nich w wierszu Jarosław Marek Rymkiewicz ( w zbiorze „Metafizyka”, 1963), wybitny poeta nawiązujący w formie i treściach do epok minionych. W tym samym tomiku są wiersze zdradzające inspirację płynącą z poezji baroku, a nawet  wcześniejszej francuskiej Plejady jak świadczy „Epitafium dla Rzymu”, będące przekładem, a właściwie twórczą imitacją sonetu Joachima du Bellay, który z kolei tłumaczył utwór poety sycylijskiego Janusa Vitalisa. Wersja Rymkiewicza przewyższa oba te wzory, jest w niej tchnienie wielkiej poezji. Rymkiewicz powraca też do źródeł poezji europejskiej jak np. w wierszu o Wergilim ( w zbiorze „Anatomia”, 1970), a jest to dialog z poetą przesycony aluzjami do współczesności i można w nim ujrzeć odbicie czasów zniewolenia, kiedy pół Europy było ogromnym obozem koncentracyjnym:

I kobiet w czerni słychać mroźny lament

Nim sprzęgło wciśnie szofer karawanu

Między te wille wiatrem przełamane

Gdzie kochankowie we śnie są związani

Drutem kolczastym drutem zardzewiałym

Był to czas owych „dzikich centaurów” odprawiających swe festyny, noszących wieńce zielone lub płowe – jak pisał Rymkiewicz. A wiersz kończył pesymistyczną puentą: „I plemię ludzi, jak centaury, minie”. Paradoksalnie zapowiedź ta się sprawdziła, bo wraz z upadkiem reżimu „dzikich centaurów” ludzie – pod dyktandem nowych elit –  jakby zatracili poczucie odwiecznych wartości. Swoje fascynacje twórczością dawnych mistrzów wyłożył Rymkiewicz w eseju „Czym jest klasycyzm ?” ( 1967) Jego zdaniem „każdy poeta, każdy artysta szukający swego miejsca w czasie teraźniejszym, jest kimś w rodzaju sakrokanibala: pragnie równocześnie zerwania i utrzymania więzi. Jeśli można tak rzec, pożera przeszłość, by ją ocalić, by mogła ona stać się przyszłością” A skąd określenie sakrokanibal ?  Rymkiewicz zaczerpnął je ze szkicu słynnego antropologa Bronisława Malinowskiego „Magia, nauka i religia”, który opisuje przerażający obyczaj wśród plemion Melanezji, a polega on na pożeraniu ze wstrętem, ale i z wielką czcią, ciała zmarłego. Ten sakrokanibalizm – choć porównanie makabryczne przyznaje poeta – trafnie oddaje istotę rzeczy. Twórca przetrawia przeszłość, przenosząc ją w teraźniejszość – dotyczy to szczególnie poetów o tendencji klasycystycznej, jak w przypadku Rymkiewicza. W poezji baroku znalazł wzory refleksji nad życiem i śmiercią, które w jego wierszach nasycone są niepokojami współczesności. Jego poetyckie formy kszałtuje też przeważnie rym, niekiedy asonanse, przez stulecia pozostający wyznacznikiem poezji, oczywiście poza epoką Antyku, w której ważniejsza była rytmiczność.  Pewien bunt przeciwko tej „opresji” rymu wyraził w r.1874 Verlaine w swej „Art poetique”, a wielki poeta włoski Leopardi ( rówieśnik Mickiewicza ) już w latach 1818-1824 wydaje zbiory wspaniałych wierszy unikających rymów, zapewne pod wpływem starożytnych poetów Hellady, których studiował w młodości. Rym jednak ma się nadal dobrze w europejskiej poezji, następnym zbuntowanym będzie znów poeta włoski Ungaretii, który w okopach pierwszej wojny światowej tworzył wiersze bez rymów. W Polsce na szerszą skalę robił to dopiero Różewicz po drugiej wojnie światowej, jego sprozaizowany wywód liryczny znalazł wielu naśladowców. Drogę torowali mu jednak tacy poeci jak np. Kasprowicz z jego zbiorem poetyckiej prozy, opartej wprawdzie na francuskich wzorach Bertranda, którego uczniem był nawet Baudelaire. Natrętna niekiedy katarynkowatość rymów nuży ucho współczesnego odbiorcy, subtelniejszym rozwiązaniem są też asonanse czyli rymy niepełne, znane zresztą już średniowiecznej Europie , np. w dawnej hiszpańskiej poezji ludowej, podczas gdy Gongora czy Lope de Vega preferowali rymy. W ostatnim okresie twórczości dominacja rymów u Rymkiewicza jakby się nasiliła, co nie jest zarzutem, choć czasem oczekiwać by można bardziej wyrafinowanej ich próby, w sprzężeniu melodyjności i rytmu. A jednak duch i umiłowanie Ojczyzny przenika jego strofy w sposób przemożny, rekompensuje z nadwyżką „dyktaturę” rymów. Dotyczy to zwłaszcza przejmujących strof stworzonych po smoleńskiej tragedii dla brata Prezydenta. W takich wierszch dostrzegamy jak istotną sprawą jest los narodu, podejmowany może częściej w poezji Herberta. W dorobku Rymkiewicza ( ur. w 1935 w Warszawie ) są też eseje, sztuki sceniczne oraz liczne przekłady poezji anglosaskiej i hiszpańskiej.

Przypomnienie jego sylwetki wiąże się z filmem „Poeta pozwany” ( w reżyserii Grzegorza Brauna ), który – dzięki inicjatywie Związku Więźniów Politycznych Stanu Wojennego – obejrzeliśmy w Polskim Klubie w Ashfield ( 24 czerwca br). Film przedstawia proces wytoczony poecie przez Michnika w r.2010 za słowa prawdy skierowane do naczelnego „Gazety Wyborczej”: „…Ty i twoi ludzie jesteście spadkobiercami Róży Luksemburg i jej straszliwej idei wynarodowienia Polaków ( oraz wszystkich innych narodów), idei podjętej potem przez Komunistyczną Partię Polski.”

Przytoczone wyżej słowa są niestety prawdą, ilustruje to dobitnie profil „Gazety Wyborczej” na przestrzeni lat. Na jej łamach szkalowano nie tylko Armię Krajową, żołnierzy wyklętych, ale oskarżano nas o kolaborację z Niemcami podczas Holokaustu. Wszystkie te kalumnie miały na celu upokorzyć Polaków,sprawić by wstydzili się polskości, zmusić ich do niezasłużonej ekspiacji i uczynić z nich uległych świadków innego zniewolenia.

A diagnozę Rymkiewicza można wyrazić w innych jeszcze słowach : oto Polska jest dzisiaj ofiarą tego nowego zniewolenia w szatach „demokracji”, a dokonanego przez progeniturę funków KPP, którzy za Stalina narzucali Polsce obcą ideologię i obcą władzę. Podobnie w r.2006 widział to Jarosław Kaczyński mówiąc, że środowisko „Gazety Wyborczej” innymi metodami kontynuuje misję KPP.  A już w r.1991 włoska dziennikarka Barbara Spinelli pisała w paryskiej „Kulturze” o elicie Michnika, że „jest ona dzieckiem komunizmu, której brak odniesienia w przeszłości i która siłą rzeczy należy do albumu rodzinnego Bieruta, Gomułki, Gierka i Jaruzelskiego”. Za te słowa pełne sarkazmu Spinelli nie została jednak pozwana przez Michnika…

W filmie Brauna Rymkiewicz opowiada o swym życiu, recytuje wiersze, lecz osią filmu są szokujące sceny z sali sądowej, która przypomina urząd przesłuchań. Poeta jest indagowany w złośliwy sposób, wyrok jest parodią. Publiczność reaguje żywo, a na koszulce jednej z osób widać napis: „Gdyby żył Baczyński to by dziś dzielił pryczę z Rymkiewiczem”.  W jednym z ujęć filmu poeta mówi, że jego dzieciństwo przypadło na okupację niemiecką, a młodość na okupację rosyjską. A starość ? O tym Rymkiewicz mówi już jakby nie wprost,  nazywając Michnika wrogiem wolności. Ktoś skomentował ten haniebny proces w tych słowach: „Duch zbrodniarza Stalina nad nami krąży. Ten duch trochę się przelał na salę sądową…”.  Twarze sędzin i oskarżyciela wymownie ukazują trwający od PRL-u upadek wymiaru sprawiedliwości. Film oczywiście należy do drugiego obiegu, kolportowany jest przez „Gazetę Polską”, a ciąży na nim zakaz emisji w kinach i telewizji. Poeta pozwany okazał się zwycięzcą!

Rymkiewicz przypomina w filmie historię słowa „nacjonalista”, które przyjęte z francuskiego znaczyło w wieku XIX-tym tyle co „rodak, ziomek”, a dopiero Roża Luksemburg nadała mu sens pejoratywny. Poeta ma jednak nadzieję, że wyraz „nacjonalista” odzyska swe pierwotne znaczenie. Rymkiewicz  przypomina też wiele innych spraw, jak np. to że przed rozbiorami Rzeczpospolitą rządzili właściwie ambasadorzy Rosji i Prus!  I tu nasuwa się jakaś analogia do naszych czasów…Dzikie centaury mają nowych protektorów!

Marek Baterowicz

 

Dalej »
maj
26

EUROPA POD LUPĄ

   Nie można podważyć wielkich zasług prof.Normana Daviesa dla popularyzacji w świecie dziejów Polski, choć  wspaniałe dzieło „God’s Playground” doczekało się pewnych zastrzeżeń ze strony historyków. Dziś  jednak zajmiemy się innym dziełem profesora, a jest nim „Europe” ( Oxford University Press, 1996), wznowionym w r.1997 z poprawkami przez Random House w Londynie oraz w filiach tego wydawnictwa w Sydney, Auckland i w Południowej Afryce. Ten opasły tom liczy 1363 strony, stanowi też ambitną próbę przedstawienia historii Europy od czasów najdawniejszych do rozpadu imperium sowieckiego. Książka zawiera liczne mapy, ilustracje, przypisy, oczywiście indeks oraz cenne „capsules” czyli 1-2 stronicowe kapsułki wiedzy na wybrane tematy. Miłą niespodzianką są tu polskie kapsułki o cmentarzu łyczakowskim i o Katyniu, a  Davies przyznaje nawet, że „The Katyn Massacres presented a major embarrassement for British policy” z racji sojuszu Anglii ze Stalinem. Kiedy jednak zajrzymy głębiej w tom, ujawniają się różne mankamenty tej publikacji. I tak, dla przykładu wojna Batorego z Iwanem Groźnym jest tu prawie białą plamą, ograniczona do krótkiego zdania,a w dodatku jakże nieścisłego : „His succesful war against Ivan the Terrible in 1578-82 brought possession of Livonia” ( str.556). W istocie Inflanty w r a c a ł y do Rzeczypospolitej po zajęciu ich przez Iwana Groźnego, który w 1577 najechał je bez wypowiedzenia wojny. O tym, że to car rozpoczął konflikt Davies w ogóle nie wspomina, natomiast nieco dalej pisze skwapliwie, że za panowania syna Iwana, cara Fiodora, „…the country was invaded by Swedes, Poles and Tartars” ( str.557). A zatem ukrywa agresję Iwana Groźnego, natomiast z nas robi notorycznych najeźdców w książce przeznaczonej dla czytelników całej planety!  Nie wspomina też Davies, że w 1576 Iwan Groźny zawarł antypolski układ z cesarzem Maksymilianem II, który zakładał rozbiór Rzeczypospolitej: Litwę miał zająć Iwan, a Polska miała się dostać pod berło Habsburga. Zgon cesarza jesienią 1576 r. układ ten na szczęście unieważnił. Wszystkie powyższe opuszczenia sugerują wyraźną prorosyjskość brytyjskiego historyka, gdy omawia on relacje pomiędzy Polską a Rosją, zaś takie stanowsko bywa określane w języku angielskim jako „biased, partial”.  A kiedy Davies wspomina wyprawę hetmana Czarneckiego przeciwko Szwedom w Danii, nazwę tego kraju zastępuje nazwą półwyspu…Jutland ( str.556), być może by się nie narazić Duńczykom  w książce dla całego świata,  iż kiedyś korzystali z naszej pomocy, zresztą na mocy wzajemnego traktatu. Pomija  tu zarazem zasięg polskich możliwości militarnych, bo wielu czytelników nie skojarzy Jutlandu z Danią, a zatem  prof. Davies kluczy w sposób wyrafinowany. Na tej samej stronie pomija też rolę Czarneckiego w kampaniach przeciwko Moskwie w latach 1660, która nękała ziemie Rzeczypospolitej.

   Od historyka tego formatu co prof. Davies można także oczekiwać skrupulatności informacji, tymczasem według niego Zygmunt Waza był Szwedem ( str.555). Europejczycy – adresaci tego dzieła – mogą zrozumieć więc, że Polska znajdowała się pod szwedzką dominacją. Davies ostentacyjnie pomija to, że matką Zygmunta była Katarzyna Jagiellonka i że ten fakt zdecydowal o elekcji, ponieważ szlachta była rozmiłowana w tradycji jagiellońskiej.  Z kolei Stefan Batory jest „Transylvanian” ( str.555) tak jakby jego tytuł księcia Siedmiogrodu decydował o pochodzeniu etnicznym.  Zaskakuje też, że uczony tej rangi co Davies czasem opacznie interpretuje fakty. Oto król Stanisław Leszczyński nazwany został jako „leader of the pro-Swedish faction” ( str.653), podczas gdy w rzeczywistości Leszczyński kierował się polską racją stanu, natomiast to Karol XII upodobał go sobie na polskim tronie, zwalczając Augusta Sasa, protegowanego przez Rosjan. Leszczyński pragnął ujrzeć na polskim tronie jednego z synów króla Jana, lecz Sasi w r.1704 internowali obu Sobieskich na trzy lata w twierdzy Koenigstein. Podczas rozmów z Karolem XII Leszczyński nadal popierał kandydaturę Sobieskich, lecz swoją osobowością wywarł na Szwedzie tak wielkie wrażenie, że ten wręcz narzucił mu koronę. Czy w tej sytuacji można nazwać Leszczyńskiego liderem szwedzkiego stronnictwa ? Był on po prostu kandydatem i faworytem władcy Szwecji. Polskie sprawy rozgrywano ponad nami, to przemożna sympatia Karola XII do wojewody poznańskiego uczyniła go królem. Na polu elekcyjnym w 1705 r. nie zabrakło szwedzkich pułków.  Leszczyński był zwolennikiem reformy Rzeczypospolitej, ale nie zdążył jej dokonać, bowiem Karol XII w cztery lata później poniósł klęskę pod Połtawą. Bitwa ta zdecydowała o losach Europy, otwierając Rosji wrota do ekspansji, a nam odebrała polskiego suwerena. August II szybko odzyskal tron z pomocą cara Piotra, gdy Leszczyńskiemu zabrakło zbrojnej opieki Karola XII.

   Prof. Davies  w „Bożym Igrzysku” trafniej ujął ten okres dziejów: „Panowanie Stanisława Leszczyńskiego, króla elekcyjnego pod protektoratem szwedzkim” ( t.I, str.622), podając jednak mylnie datę jego koronacji, rok 1704, podczas gdy dopiero 4 października 1705 namaszczono Stanisława w Warszawie.

   Niezbyt ścisle przedstawia też Davies epizod powtórnej elekcji Leszczyńskiego w r.1733 : „ Stanislaw Leszczynski, twice elected king and twice driven out by Russians, took refuge in France. Having married his daughter to Louis XV he was given the Duchy of Lorraine…” ( str.659). Po pierwsze, pechowy nasz monarcha we Francji schronił się już po pierwszej abdykacji ( pomijając pobyt w Niemczech ), a córkę wydał za Ludwika XV dużo wcześniej, bo w r.1725. I to na prośbę swego zięcia wyruszył do Warszawy, by na kilka miesięcy zostać ponownie królem Polski. Rosyjska interwencja zmusiła go do powrotu do Francji, nie było to zesłanie jak czytamy w „Bożym Igrzysku” ( str.557). A o spaleniu przez Rosjan Gdyni i Sopotu w 1734, by uniemożliwić lądowanie Francuzów, Davies nawet nie wspomina. Pomija ten fakt również w „Europie”  zapewne by europejski czytelnik nie myślał źle o „braciach Lechitów”.

   Takie przemilczenia – podobnie jak  we wzmiance o wojnie z Iwanem Groźnym – wskazują, że prof. Davies dba o reputację Rosjan naszym kosztem. I oto historyk, który posiada imponującą wiedzę o naszych dziejach, pozwala sobie na „białe plamy”, kiedy omawia relacje polsko-rosyjskie.  Ale prorosyjskość jest od dawna „angielską chorobą”, można przytoczyć wiele jej przykładów, oczywiście w osobnym felietonie. Tłumaczy ona też beztroską wycieczkę Daviesa z Tuskiem 7 kwietnia 2010, by w Smoleńsku spotkać się z carem Putinem. A już wtedy można było dostrzec, że w obu państwach trwa kurs na reanimację „systemu” ze szkodą dla demokracji i że Platforma jest nie dla obywateli, lecz dla oligarchów. Niestety, wystarczy przymknąć oczy na te sprawy, na korupcję czy na „katastrofę” i na skandaliczne „śledztwo” , a można wtedy zostać nawet doradcą premiera, który rozdaje smoleńskie srebrniki.

   Czyżby prof.Davies należał do owej sekty ślepców, która – zdaniem argentyńskiego pisarza Ernesto Sabato – rządzi światem ?

   Nie da się w jednym felietonie obejrzeć pod lupą opasłego tomu „Europy”, nawet w kontekście wzmianek o Polsce. A na przykład wojna polsko-bolszewicka z lat 1919/20 w ujęciu Daviesa prosi  o glosę w innym terminie, najlepiej z okazji z sierpniowej rocznicy zwycięstwa pod Warszawą. Cenię wysoko olbrzymią wiedzę prof.Daviesa i jego dążenie do obiektywności, jednak nie można przejść obojętnie obok pewnych jego manipulacji czy nieoczekiwanych zatuszowań historycznej prawdy. A szczególnie robi się  smutno, kiedy polskie dzieje traktuje po macoszemu właśnie w takim dziele ( skądinąd imponującym ) jak „Europe”, bo przeznaczonym dla odbiorców rozsianych po całym świecie.

Marek Baterowicz

Dalej »
mar
02

ANIOŁ FORTEPIANU

26 lutego 2012 w Klubie Polskim w Ashfield – z okazji 202 rocznicy urodzin Chopina –  odbył się koncert Jego muzyki w wykonaniu Wojciecha Wiśniewskiego – znanego już Polonii pianisty – oraz rewelacyjnej zaledwie 14-letniej Oliwii Urbaniak, która okazała się aniołem fortepianu. W części pierwszej wystąpił pan Wojciech Wiśniewski rozpoczynając swój recital scherzem E- dur op.54, czwartym z kolei, a jakże różnym w nastroju od poprzednich, nasyconych mocniej romantycznym „Sturm und Drang”. Scherzo E–dur, komponowane w r.1842 w Nohant, cechuje raczej pogodna aura, niekiedy bliska leśnym szeptom. Pianista z powodzeniem sprostał wyzwaniom utworu , jednak nie był tej niedzieli w najlepszej dyspozycji, co zaważyło na pewnych usterkach w interpretacji Ballady f-moll op.52, a niekiedy prosiło się bardziej wyczuwalne legato, a niekiedy rubato. A w finale zabrakło jakby oddechu i pełnej swobody dźwięków. Ostatnia z ballad Chopina wyraża jego geniusz w bogactwach harmonii, także w kontraście tematów, z których pierwszy jest echem tematu etiudy f-moll z r.1839. Pan Wiśniewski zakończył swój występ błyskotliwą interpretacją Andante spianato i Grande Polonaise Brillante op.22. Znany z wielu zagranicznych tournees (np. w Niemczech, 2009-2010) Wojciech Wiśniewski (ur. w 1981 w Polsce) – po PWSM w Poznaniu i Akademii Muzyki im.F.Chopina –  osiadł w Australii, gdzie obecnie studiuje u prof. Natalii Sheludiukovej w Australian Institute of Music.

W części drugiej koncertu grała 14-letnia Oliwia Urbaniak, zaskakując dojrzałą interpretacją muzyki Chopina, piękną barwą dźwięków, wyważonych subtelnie albo dla kontrastu wydobytych fortissimo, zawsze we właściwych proporcjach. Słuchając tak młodej pianistki zrozumiałem w pełni jej własne słowa: „Wybrała mnie muzyka”. Trafność tego spostrzeżenia u 14-letniej panny jest naprawdę uderzająca. Muzyka wybrała właściwą osobę, urodzoną artytkę, która swoją już wielką pianistyczną sztukę pogłębia na prywatnych lekcjach u prof. Aleksieja Yemtsova, ukraińskiego pochodzenia. Oliwia zagrała mazurka f-moll op.59 nr. 3, druga balladę F-dur op.38 (cenił ją wysoko Schumann), nokturn nr 2 z op.27, który świetnie ilustruje jak daleko Chopin rozwinął formę nokturnów tworzonych przez Fielda. Oliwia zagrała też z bajeczną dezynwolturą etiudę nr. 5 op.10, a swój występ zakończyła Scherzem nr 2 z op.31, w którym liryczną ekstazę wzmacniają ekspresywne motywy jak ów słynny motyw z intermezzo. Tylko Chopin znał sekret tak przejmujących melodii, a nieraz były to jakby „ułamki” melodii. Należy podkreślić, że młoda pianistka wykonała pewne fragmenty Scherza w sposób zupełnie nowy, bardzo personalny, a może próbując odgadnąć prawdziwe intencje Chopina? I wtedy zadałem sobie to dziwne pytanie: a może w duszy Oliwii reinkarnują muzyczne geny Fryderyka?

14-letnia Oliwia podbiła całkowicie audytorium, o czym przekonały nas entuzjastyczne komentarze po koncercie. To ona – wbrew wszelkim oczekiwaniom – została Aniołem fortepianu niedzielnego koncertu. A to wróży jak najlepiej jej artystycznej karierze.

Marek Baterowicz

Dalej »
wrz
09

BIAŁA  FLAGA ( i balet liberałów)

Zdaniem Jarosława Kaczyńskiego znakiem rządów PO-PSL jest biała flaga, którą premier Tusk powiewa na polu polityki zagranicznej, w stosunkach z Unią Europejską, a także w kwestii smoleńskiego śledztwa. Prezes PiS-u ma niewątpliwie rację, bowiem rząd „tusko-bratów” ustępuje na całej linii w dziedzinie pertraktacji z innymi państwami, a przy tym z niskiem pokłonem, rezygnując od razu z możliwych albo oferowanych szans. Tak było w sprawie tragedii smoleńskiej, którą można było badać wspólnie z Rosją na podstawie umowy z r.1993, a nie na mocy umowy z Chicago, nieadekwatnej ( bo dotyczy maszyn lotnictwa cywilnego) i niekorzystnej dla strony polskiej. Tak było i w traktacie o dostawy gazu, gdyż dało się wynegocjować lepsze warunki, jak się okazało po „reprymendzie” ze strony UE. Niestety, rząd Tuska jakby nie myślał w kategoriach polskiego interesu, oddając sąsiadom zbyt wiele, a białą flagą powiewa zbyt często, a nie w sytuacjach bez wyjścia, kiedy to zwyczajowo biały kolor oznacza rezygnację z oporu. Nie wiem czy Tusk nosił tzw. oporniki, modne w okresie stanu wojennego, a zastępujące zakazane dekretem WRON-u symbole „Solidarności”. Tak czy owak dzisiaj jest facetem, który oddaje wszystko bez oporów. Oczywiście sąsiadom, bo obywatelom IIIRP zabiera, podwyższając ceny i podatki, wbrew przedwyborczym obietnicom. Tusk jest też skazany na machanie białą flagą, bo ma silną alergię na barwy narodowe jak sam wyznał kiedyś na łamach miesięcznika „Znak”. Można założyć, że obywatele IIIRP albo nie czytali tych kompromitujących wynurzeń Tuska, albo jest im obojętne kto kieruje państwem polskim. Wybrali więc antypolskiego demona, który demoluje od środka nasz kraj.

Miesiąc przed wyborami trwa nagonka mediów na PiS i na jego prezesa, tego można się było spodziewać. Nie dziwię się jednak, że Jarosław nie pali się do debaty z Tuskiem, który doprowadził do śmierci jego brata, choć brak programu PO też jest tu powodem. Post-komunistyczny układ stosuje różne przedwyborcze chwyty. Nędzną prowokacją jest np. „profanacja” pomnika ofiar w Jedwabnem ( fałszywego pomnika – jak słusznie pisze Krzysztof Bulzacki w nr.34 TP – bo niemiecką zbrodnię przypisuje Polakom), a łatwo odgadnąć, iż jest to robota służb specjalnych, by właśnie przed wyborami ukazać nas w złym świetle, a może umocnić kurs na roszczenia. Podobnie w roku 1946 – w kilka dni po sfałszowanym referendum – posłużono się tzw. „pogromem” kieleckim, który był rzezią zorganizowaną przez urząd bezpieczeństwa, z bratnią pomocą NKWD. I wtedy celem była kompromitacja Polaków przed wyborami, które rzecz jasna musiały skończyć się tak jak skończyły. Warto przypomnieć krótko ów przedwyborczy terror, a była to bezlitosna wojna ubeków z narodem. Oddziały UB i MO rozbijały wiece wyborcze PSL, do więzień wtrącono dziesiątki tysięcy zwolenników tej partii, w tym 149 kandydatów PSL-u na listach do Sejmu. Zamordowano 118 działaczy PSL-u, a 98 kandydatów z PSL po prostu skreślono z list. Ogółem liczba uwięzionych sięgała wówczas 100 tysięcy, a ludzi tych torturowano i maltretowano psychicznie np. pozorowanymi egzekucjami ( cytuję za „Historią Polski” Wojciecha Roszkowskiego, W-wa, PWN, 1991, str.167/8). Oprócz tego trwała walka reżimu z partyzantami i organizacją WiN-u. Dziś mamy jedynie „miękki” totalitaryzm, likwidujący opozycję metodą wypadków samochodowych, a nawet lotniczych oraz za pomocą „samobójstw”.

Nieraz zapominamy jak straszne to były lata, gdy zaraz po wojnie z hitlerowską Rzeszą przyszło nam stawić czoła sowieckiemu barbarzyństwu oraz aparatowi UB, naszpikowanemu „aparatczikami” zza wschodniej miedzy, których ojcowie bywali kiedyś ofiarami pogromów w Rosji. Od rewolucji bolszewickiej Żydzi woleli więc stać zawsze po stronie silniejszego. W porównaniu ze stalinizmem lata IIIRP są po prostu sielanką, choć teraz również układ robi wszystko dla ustanowienia trwałego reżimu tzw. „liberałów”. Dzisiaj przed wyborami uwięziono tylko przywódcę kiboli, a seria tajemniczych zgonów nie jest zbyt długa, oczywiście gdyby pominąć masakrę w Tupolewie pod Smoleńskiem. Sęk w tym, że pominąć jej nie można. Uderzono tam w polskie elity z precyzją szatańskiego chirurga, bo tak działają służby specjalne w XXI wieku. I tę smoleńska hekatombę wypada nam włączyć w ramy przedwyborczego terroru, bo likwidacja demokratycznej opozycji leżała w interesie post-komunistycznego układu. Po tej operacji PiS staje do wyborów jakby z przetrąconym kręgosłupem, a do tego osłabiony rozłamem agentury, która dziś w kanapowej partyjce trąbi, że „Polska Jest Najważniejsza!” . Cynizm tych haseł równy jest hipokryzji agentów, którzy zdradzają PiS na zamówienie post-komunistycznego układu. A na ulice polskich miast wysyłają nieznanych sprawców, aby niszczyli plakaty i bannery PiS-u! Jak to przypomina metody z lat 1946/47 – wtedy niszczono hasła wyborcze PSL-u, demolowano siedziby ludowców. Dzisiaj niszczy się tylko plakaty i bannery, ale zabójstwo działacza PiS-u w łódzkiej siedzibie tej partii to naprawdę nic?

Do wyborów jeszcze kilka tygodni, kto wie co się jeszcze wydarzy? Tymczasem ludzie z Platformy już rozdają ministerialne teki, choć co trzeci Polak nie wie na kogo głosować…A może do głosowania też pójdzie tylko co trzeci obywatel ? Niewykluczone, polskie społeczeństwo to dziś bezwolna masa wypranych z mózgów manekinów, część tego „narodu” jest zdezorientowana, a jeszcze więcej jest obywateli sprzedajnych, którzy ( dla tzw.”świętego spokoju”) zagłosują na istniejący układ. Są i tacy, co zagłosują nań z oportunizmu albo z wdzięczności za doraźny finansowy zastrzyk, albo za obietnicę awansu lub posady. Kupowanie wyborców leży w praktyce Platformy, a w ostateczności wyniki można przecież naciągnąć. Fałszerstwa odkryto np. po ostatnich wyborach prezydenckich, jednak sądy są pod kontrolą układu. Czy dlatego min. Rostowski wołał w Sejmie do opozycji: „Jesteście kompletnie i totalnie bezbronni!” , a może chodziło mu tylko o marną sytuację finansów IIIRP ?

Premier Tusk znalazł czas na wizytę w Wilnie, gdyż bracia Litwini coraz mocniej prześladują polską mniejszość. Walka z polskim językiem stała się jakby obsesją litewskich władz. W swej antypolskiej agresji Litwini jakby zapomnieli, że w wiekach XIII/XIV-tym kunigasi łupili polskie ziemie, a jeńców osadzali nad Niemnem, aby Polacy uprawiali pola, gdy oni najeżdżali sąsiednie krainy. Litwini nigdy nie powiewali białą flagą, ale jak skończy się konflikt o polskie szkoły na Litwie ? W obliczu debat przedwyborczych pytanie to schodzi na drugi plan, rzadko mówi się też o 530 aferach korupcyjnych, które wloką się w nieskończoność, bo rząd PO-PSL jest frontem obrony przestępców. Liberałów ci u nas aż nadto, a gdy trzeba są w prokuraturze! I tańczą na platformie do upadłego.

Marek Baterowicz

Dalej »
sie
18

BAKET A SPRAWA POLSKA

Pod tajemniczym tytułem „Baket” Jarosław Marek Rymkiewicz wydał kiedyś książkę w Niezależnej Oficynie Wydawniczej ( W-wa), a równolegle w Londynie ( Aneks, 1989). Cenzura mogłaby bowiem zakwestionować niezbyt pochlebne opowieści o Nowosilcowie czy o księżnej Zubow, a może i śmiałą scenę erotyczną z udziałem Seweryna Goszczyńskiego i Ksawery Deybel, tej samej, która ponoć powiła syna Mickiewiczowi. W książce sporo jest o represjach Nowosilcowa wobec filomatów, o nich samych, wreszcie o naszych romantykach czy o Towiańskim, który podobno zamordował i pokroił na kawałki farmaceutę Gutta. Powód ? Rzecz przedstawiona na stronie 115! Przewija się też Tomasz Zan, rodzina Augusta Becu czy Domeyko i wiele innych postaci. Wyjaśnijmy wreszcie, że baket ( bateria Mesmera) natomiast był modnym w tych czasach urządzeniem leczniczym, a leczono magnetyzmem. Opis tych kuracji, niekiedy pikantnych, ciekawy czytelnik znadzie w książce Rymkiewicza. A nawet opis śmierci Augusta Becu, trafionego piorunem podczas drzemki.

Doktor Sauvan, który instalował w Wierzbnie pod Warszawą owe bakety, zalecał radykalne metody leczenia, a polegały one na wrzucaniu spoconego pacjenta do zimnej wody. Czy wszyscy przeżyli taki szok ? Zygmunt Krasiński przeżył, choć przyznawał w listach, że po tych zabiegach prawie mdlał i zasypiał z osłabienia. Z czasem bakety wyszły z mody, a może nie okazały się skutecznym panaceum na choroby. Dzisiaj, gdy inne trapią nas dolegliwości, a III Rzeczypospolitą trawi ciężka choroba, może warto zastosować znowu bakety ? I ministrów rządu, na czele z premierem Tuskiem, postawić pod lodowatym prysznicem ? Coś w tym rodzaju spotkało premiera kilka dni temu, kiedy wygwizdano go w Gdańsku, kolebce „Solidarności”. Czy premier przejął się tym bodaj odrobinę ? Nie wiemy, jego wytrenowana maska polityka nie zdradza takich emocji. Będzie grał swoją rolę do końca, aż do opuszczenia kurtyny, bo nie może zawieść głównego reżysera układu. Układu, który eliminuje niepotrzebnych, zużytych czy wreszcie niepożądanych lub niewygodnych dla republiki „kolesiów”. Tych niewygodnych więcej jest oczywiście po stronie opozycji, nie dziwi więc aresztowanie pod byle pretekstem wodza kiboli. Szokuje za to pobicie go przy tej okazji, bo w kraju demokratycznym nie biją na komisariatach. Staruchowicz posiedzi w pudle trzy miesiące, akurat do wyborów, a zatem w tym okresie czasu, w którym mógłby sterować ruchem kibiców. A ci przecież wykrzyczeli premierowi swoje zamiary: „Tusk, ty matole! Twój rząd obalą kibole!”…Urażony tym premier postanowił unieszkodliwić wodza kiboli. Tymczasem wymiar „sprawiedliwości” wypuszcza po zaledwie dwóch latach łomiarza, który ma na swym koncie napady na 29 kobiet! Rezultat ? Nowy napad, ale protegowany przestępca będzie odpowiadał zań …z wolnej stopy! Najwidoczniej prokuratura uznała, że napady na zwykłe obywatelki IIIRP to drobiazg – ale gdyby łomiarz zagrażał oligarchom ? O, to co innego!

Inny niewygodny dla układu, Andrzej Lepper, gryzie już ziemię. Nie był nigdy moim idolem, a jego pozycja w czasach rządów PiS-u wynikła nieoczekiwanie po wycofaniu się Platformy Obywatelskiej z projektu wspólnej koalicji. Co jednak naprawdę stało się w warszawskim biurze „Samoobrony” ? Czy na życie mógł się targnąć człowiek tak silny jak Lepper ? Wierzący, a do tego troszczący się o chorego syna ?! Wersję samobójstwa nawet prokuratura rozwinęła w hipotezę udziału „osób trzecich” ! Być może postanowiono tak, by sprawić wrażenie obiektywności dochodzenia, a ostateczny werdykt jest już przesądzony ? Nie wiadomo, ale czy można ufać prokuratorom, którzy zbłaźnili się w śledztwie katastrofy Tupolewa ? Tomasz Sakiewicz jest w posiadaniu nagrania rozmowy z Lepperem, który ujawnia sprawy niewygodne dla PO, a w dodatku potwierdzające ( o. zgrozo!) zeznania Jarosława Kaczyńskiego! A na internecie pojawiła się wiadomość o odkryciu rusztowania na tyłach biura „Samoobrony” – czy tą drogą mogli dostać się nieznani sprawcy, by powiesić Leppera ? Czy prokuratura zbada ten trop w trosce o dotarcie do prawdy ?

Śmierć Leppera to kolejna ofiara na coraz dłuższej liście tajemniczych zgonów, upozorowanych samobójstw po roku 1989, poczynając od wypadku Michała Falzmanna, inspektora NIK-u, który badał aferę FOZZ. A od tragedii Tupolewa obsewujemy jakby przyśpieszenie owych dziwnych zgonów. Przypomnijmy kilka z nich: biskup ewangelicki Mieczysław Cieślar, miał być następcą ks.Adama Pilcha, który zginął w Smoleńsku. Krzysztof Knyż, operator „Faktów”, gdzie sporo pisano o katastrofie Tupolewa. Prof.Marek Dulinicz, szef grupy archeologów, która miała jechać na miejsce upadku samolotu. Wszyscy zginęli w wypadkach samochodowych, a łączy ich też wątek smoleński. W czerwcu 2010 dziwny wypadek samochodowy miał też dziennikarz Wojciech Sumliński, lecz przeżył. Wcześniej był represjonowany za próbę opublikowania książki o służbach specjalnych. Wreszcie w grudniu ubiegłego roku rzekomo powiesił się Grzegorz Michniewicz, dyrektor generalny kancelarii premiera Tuska. Miał on dostęp do najbardziej tajnych dokumentów premiera, być może zatem uznano, iż wie za dużo ? Przyjaciel, z którym Michniewicz rozmawiał przez Skype przed śmiercią relacjonuje, że Grzegorz był czymś pezerażony, wręcz szlochał.

A dlaczego musiał zginąć szyfrant Zielonka ? Jego szczątki znaleziono w kwietniu 2010 w nurtach Wisły. Krąży hipoteza, że obcy wywiad wydobył zeń informacje o kodach, a potem go zlikwidował. Czy zrobili to Rosjanie, Niemcy a może kosmici ? Zapewne nie dowiemy się nigdy, podobnie będzie chyba z tajemniczą śmiercią Leppera. W fingowaniu samobójstw tajniacy nie są może mistrzami, ale posiadają niezawodną ochronę ze strony prokuratury i sądów, pozostających na smyczy układu. A pęknięcie na razie układowi nie grozi, zaś seria tajemniczych a śmiertelnych wypadków na tle politycznym mówi o powrocie do totalitaryzmu. Nikt też nie odważy się wrzucić prokuratorów i sędziów do baketu albo postawić ich pod zimnym prysznicem. Są oni pod pod specjalną ochroną układu, bo służą przecież do „prawnego” klajstrowania IIIRP, państwa opartego na cynicznym stosowaniu bezprawia. Niedawne dymisje w prokuraturze po haniebnym przekazaniu informacji o białoruskim dysydencie sugerują, że niektórzy panowie urzędowali w niej jako kolaboranci Łukaszenki. I tak polska „demokracja” – oficjalnie wspierająca dysydentów na Białorusi – okazała się zgniłym jabłuszkiem w unijnych ogrodach Europy.

Marek Baterowicz

Dalej »
sie
12

Bitwa o Warszawę (12 – 16 sierpnia 1920 r.)

W sierpniu 1920 roku inna bitwa o Polskę przyniosła nam decydujące zwycięstwo w wojnie z Rosją bolszewicką. Była to kilkudniowa bitwa o Warszawę, która ocaliła niepodległość Rzeczypospolitej. Ale najpierw przypomnijmy w skrócie przebieg wojny. W styczniu 1920 dwie dywizje polskie pod dowództwem Rydza Śmigłego przeszły Dźwinę, opanowały Dyneburg, a współdziałając z Łotyszami wyparły siły sowieckie z dawnych Inflant polskich. Dziwnym trafem Dyneburg w naszych dziejach był często teatrem działań wojennych. W 1573 r. zdobył go Iwan Groźny, rozpoczynając wojnę z Rzeczypospolitą. Odebrano twierdzę już w 1577 r., a w r.1625 obronił ją przed Szwedami Aleksander Gosiewski, były dowódca polskiej załogi na Kremlu. Po fatalnym traktacie w Andruszowie z Rosją ( 1667) Dyneburg pozostał w granicach Rzeczyspolitej.

W roku 1920 Polacy oddali Łotyszom wyzwolone tereny, ponieważ Piłsudski wspierał ideę niepodległości krajów nadbałtyckich. Ta polityka wyzwolenia nie miała niestety poparcia mocarstw, a w dodatku od 8 grudnia 1919 z angielską arogancją próbowano nam narzucić tzw. linię Curzona. Anglia troszczyła się o granice Rosji bolszewickiej!!! Piłsudski popierał też aspiracje niepodległościowe Ukrainy, od września 1919 r. działała w Warszawie misja atamana Petlury. Jego oddziały broniły przed Rosją szczątków narodowego państwa ukraińskiego. Powstawały też narodowe formacje białoruskie. Polskie poparcie tych aspiracji, zwłaszcza na Ukrainie, oznaczało wojnę z Rosjanami..

W marcu 1920 r. nastąpiła ofensywa gen.Sikorskiego na Polesiu, przecinająca obie strefy operacji : ukraińską i białoruską Rosjanie próbowali ofensywy na Wołyniu, ale zostali pobici. Z końcem marca Polska złożyła propozycję rokowań pokojowych w Borysowie, którą po kilku tygodniach odrzucono. Wtedy, 21 kwietnia, Polska zawarła z Petlurą układ polityczno-wojskowy zobowiązując się do pomocy Ukrainie w uzyskaniu niepodległości. I w cztery dni później rozpoczęto wielką ofensywę polską na Ukrainie, ze wsparciem szczupłych sił ukraińskich. 9 maja zajęto Kijów, gdzie armia Rydza Śmigłego święciła triumf wspaniałą paradą wojskową. Ale już 14 maja Rosjanie rozwinęli natarcie na północy, nad Dźwiną, spychając polskie dywizje do Berezyny. Tam, po zaciekłych walkach, odepchnięto Tuchaczewskiego, lecz Rosjanie wstrzymali polską ofensywę. Tymczasem między Dnieprem a Bohem zjawiła się potężna armia konna Budionnego. Wprawdzie odparto jej pierwsze uderzenie, ale 5 czerwca Budionny przełamał polskie linie i znalazł się na tyłach naszego frontu. W tej sytuacji Piłsudski uznał, że zniszczenie armii Budionnego ważniejsze było od trzymania Kijowa. Armia Rydza Śmigłego opuściła więc Kijów ( 11 czerwca) kierując się w strony Żytomierza, gdzie manewrował Budionny. Pod Zwiahlem próbował daremnie pobić go gen.Romer, a w bitwie pod Równem Budionny przełamał polskie siły, by wedrzeć się głębiej na tyły frontu. A kiedy 4 lipca cztery armie rosyjskie ruszyły do ofensywy Polska znalazła się w niebezpieczeństwie. Tuchaczewski wydał rozkaz: „…rozstrzygają się losy powszechnej rewolucji, po trupie Polski wiedzie droga do światowego pożaru. Na Wilno, Mińsk, Warszawę marsz!”.

Istotnie, 14 lipca korpus konny Gaj Chana obejściem frontu od północy zaskoczył wszystkich i wtargnął do Wilna. Próbowano jeszcze trzymać linię obrony wzdłuż Niemna i Szczary. A na południu nowe sukcesy odnosił Budionny. Rosjanie byli tak pewni ostatecznego zwycięstwa, że w zajętym Białymstoku trzymali już …przyszły rząd „polski”. Byli w nim: Julian Marchlewski, Feliks Dzierżyński, Feliks Kon, Julian Leszczyński, Julian Unszlicht.

Polską propozycję zawieszenia broni bolszewicy ignorowali, licząc na szybkie zdobycie Warszawy. Kolejarze w Czechach i w Niemczech – zarażeni ideą rewolucji – wstrzymywali dostawy ze sprzętem dla polskiej armii. A w Anglii żołnierze musieli zastąpić robotników portowych, by ładować statki dla Polski. Pełnego poparcia udzielała nam tylko Francja, jej misja wojskowa z marszałkiem Fochem i gen.Weygandem była w Polsce. Do Warszawy dotarł jednak też lord d’Abernon, a Sir Reginald Tower w Gdańsku osobiście pomagał w wyładowywaniu amunicji.Tymczasem ambasady opuszczały stolicę, został tylko nuncjusz apostolski Achille Ratti ( przyszły papież Pius XI), by wspierać walczących modlitwą.

Czy pomogły jego modły, czy dzień Wniebowstapienia ? Bez powszechnego zrywu narodu nie byłoby jednak zwycięstwa. Armię zasiliło około sto tysięcy ochotników, w tym gimnazjaliści! Szli z różnych stron Polski, nie tylko ze szkół warszawskich.

Tymczasem – jak relacjonował Curzio Malaparte – w dzielnicy Nalewki „trzysta tysięcy Żydów nasłuchiwało odgłosów bitwy, trwał tam rewolucyjny ferment”. Ten żywioł był wewnętrznym wrogiem Polski, gdyż żydowska młodzież była podatna na idee marksizmu, a zasilając szeregi bolszewickiej agentury działała potem przeciwko IIRP. A po roku 1945 wspólnie z Rosjanami Żydzi instalowali w Polsce sowiecki reżim.

12 sierpnia Piłsudski objął dowództwo frontu środkowego, z kwaterą w Puławach. A kierownictwo bitwy pod Warszawą zlecił gen.Rozwadowskiemu oraz gen.Weygandowi, przy współudziale gen.Sosnkowskiego. 13 sierpnia rosyjska artyleria rozpoczęła ostrzał Radzymina, który przechodził z rąk do rąk. Kontroofensywę wojsk Sikorskiego nad Wkrą przyśpieszono o jeden dzień, a gen.Żeligowski wsparł dywizje walczące pod Radzyminem, Zielonką i Ossowem. 15 sierpnia odbito Radzymin, a bitwę o Warszawę rozstrzygnęło kontrnatarcie znad Wieprza rozpoczęte rankiem 16 sierpnia. W tym samym czasie Piłsudski prowadził uderzenie z południa rozbijając siły czterech armii sowieckich, które już zamierzały otrąbić zwycięstwo. Polskie natarcia zeszły się 17 sierpnia w Mińsku Mazowieckim. Bitwa o Polskę była wygrana, odtąd ścigano już rozbite formacje bolszewików, nawet Budionny poniósł porażkę pod Lublinem. Bitwę o Warszawę łączono nieraz z cudem, jednak było to zwycięstwo narodu, który gorączkowo pragnął niepodległości. Oddają to dobrze słowa francuskiego generała Faury, a widział on Polaków w boju: „Ścigają ludzie zgłodzeni, szkielety. Ożywia ich tylko płomień ich oczu, w których czyta się gorącą wolę, by dotrzeć do celu”.

Bitwa o Warszawę nie była przypadkowym zwycięstwem. W dniach od 20 do 26 września Polacy odnieśli też zwycięstwo w długiej bitwie nad Niemnem, biorąc do niewoli tysiące jeńców. Bolszewicy musieli przystać na rokowania pokojowe w Rydze, zakończone 18 marca 1921 roku.

Marek Baterowicz

Bitwa Warszawska w Wikipedii
Bitwa Warszawska w YouTube
Cud nad Wisłą 1920

Dalej »
sie
07

DWAJ PANOWIE „R”

– to oczywiście Rymkiewicz i Rydzyk. A obaj bardzo przeszkadzają układowi władzy, którego postkomunistyczne korzenie wyzwoliły totalitarne tendencje w IIIRP. I tak, wbrew deklaracjom o demokracji, ustrój IIIRP coraz bardziej przypomina czasy PRL-u. Od paru lat niszczy się niezależnych dziennikarzy, a od niedawna nawet aresztuje blogerów, którzy krytykują prezydenta Komorowskiego. Sądy wydają coraz to bardziej oburzające wyroki, by chronić interesy układu lub jego ikony ( Wałęsa, Jaruzelski, Kiszczak ). Opiekun tej post-komuny nadaje masowo ordery Orła Białego ludziom, których działania godziły w Polskę zamiast ją wspierać, a zatem ordery dostają np. Szymborska czy Michnik. Tego ostatniego właśnie mocno podważył Jarosław Marek Rymkiewicz – poeta, który debiutował jeszcze w roku 1956, w roku politycznej odwilży. Nie trwała ona zresztą długo. Rymkiewicz ( ur. w Warszawie w r.1935 ) studiował polonistykę w Łodzi. Jest też eseistą, dramaturgiem oraz tłumaczem poezji anglosaskiej i hiszpańskiej. W swej twórczości nawiązuje do klasycyzmu, poczynając od antyku ( „Głośniej Wergili…”). Jest polskim patriotą, choć ojciec był Niemcem ( podobnie Wincenty Pol, syn Pohla von Pollendorfa, a jakże wielki patriota polski ! ). Może jest w tym jakaś prawidłowość ? Kolberg lub Linde także umiłowali polską kulturę. Tak czy owak Rymkiewicz, broniąc polskiej tradycji, zarzucił Adamowi Michnikowi, że redaktorzy „Gazety Wyborczej” nienawidzą Polski i chrześcijaństwa jako duchowi spadkobiercy Komunistycznej Partii Polski”. Diagnoza całkowicie słuszna, a można ją rozszerzyć o koneksje rodzinne tych osób, bo poprzez familijne więzi idee KPP przenikały do umysłów dzieci, wychowywanych na podręcznikach szkolnych układanych przez matkę Michnika. Podobną historię rodzinną ma Helena Łuczywo, zastępczyni Michnika – jej ojciec ( Chaber) za działalność przeciwko IIRP dostał wyrok 6 lat więzienia. Tacy ludzie są też w szeregach Platformy Obywatelskiej, np. Paweł Śpiewak, którego ojciec Jan był związany z KPP Zachodniej Ukrainy ( vide: „Czerwona msza”, W-wa,1998, t.I Bohdana Urbankowskiego ). Te familijne układy, dobrze przedstawione w „Czerwonych dynastiach” prof.J.R.Nowaka, raz jeszcze chwyciły za gardło Polskę po roku 1989, próbując zdusić aspiracje Polaków do prawdziwej suwerenności i pielęgnowania polskiej kultury. Lektura „Czerwonych dynastii” daje wstrząsający obraz tego stanu rzeczy, wspomina też o nowych wyczynach tych antypolskich dziwolągów jak np. wywiad prof.Aleksandry Jasińskiej-Kani ( córki Bolesława Bieruta i Małgorzaty Fornalskiej !), publikowany w post-komunistycznym „Przeglądzie” ( 29.X.2006). Pani ta ostro atakuje w nim Polaków, ich tradycje i rzekomy „nacjonalizm”, sięgając do przeinaczeń i kłamstw. Omówienie jej wywiadu wymagałoby osobnego felietonu, ale czy warto rozwodzić się nad paranoiodalnymi sądami córki Bieruta, funkcjonariusza NKWD ? Lepiej zastanówmy się, dlaczego w XXI-ym wieku nadal dławi się głosy Polaków, a drukuje wypowiedzi takich mutantów ?
Rymkiewicz był zatem niezwykle oszczędny w swym oskarżeniu, uderzało ono tylko w redakcję „Gazety Wyborczej”, podczas gdy obóz Michnika jest zaledwie ośrodkiem tej antypolskiej ośmiornicy.

Drugi pan „R” – ojciec Tadeusz Rydzyk, ponownie naraził się układowi swoja wypowiedzią w Brukseli, znaną już czytelnikom. Przypomnijmy w skrócie, że zdaniem dyrektora Radia Maryja w Polsce od 1939 r. nie rządzą Polacy, a za rządów PO-PSL widoczny jest nawrót do praktyk totalitaryzmu. Wprawdzie w okresie IIIRP Polacy dwukrotnie byli u steru rządów ( w 1992 – premier Jan Olszewski, w 2005-2007 premier Jarosław Kaczyński ), jednak układ post-komunistyczny intrygami oraz presją medialną ( pismo Michnika, TV) doprowadził do dymisji oba te rządy, które kierowały się polską racją stanu. A symptomy totalitarnej choroby mnożą się w ostatnich latach. Wspomniałem o nich na początku felietonu, trzeba jednak dodać tu niepokojące objawy represji za „nieprawomyslność” dziennikarzy, pracowników radia i telewizji. A zatem obok tępienia projektów geotermalnych w Toruniu ( jakże pożytecznych dla kraju!) układ post-komuny uniemożliwia legalne głosy krytyki czy dyskusji o formie rządów. I tak odwołano Jacka Sobalę, dyrektora programu III Polskiego Radia, zdjęto z anteny radia programy Joanny Lichockiej, Tomasza Sakiewicza, Rafała Ziemkiewicza. Zdjęto z anteny TVP program J.Pośpieszalskiego pt. „Warto rozmawiać” , zwolniono z pracy Anitę Gargas oraz zdjęto z anteny TVP jej program pt. „Misja specjalna”. Zdjęto z anteny TVP program „Wojna światów” autorstwa Grzegorza Górnego i Tomasza Terlikowskiego. Zdjęto z anteny TVP program B.Wildsteina pt. „Bronisław Wildstein przedstawia”. Zdjęto z anteny TVP program R.Ziemkiewicza pt. „Antysalon”. Zdjęto z anteny TVP program Wojciecha Cejrowskiego pt. „Boso przez świat”. Zwolniono z pracy J.Kernowskiego, szefa serwisu informacyjnego TVP. Zwolniono też Joannę Lichocką, usunięto jej program „Polityka przy kawie”. Odwołano W.Reszczyńskiego z funkcji wiceszefa Informacyjnej Agencji Radiowej. I zdjęto z anteny TVP program Tomasza Sakiewicza pt. „Pod prasą”. Wykaz tych nowych zwolnień potwierdza słowa ojca Rydzyka o panującym w Polsce totalitaryzmie, władza lubi tylko dziennikarzy-entuzjastów ( typu Szperkowicza czy Żakowskiego ), pochwalających ślepo działania rządu PO-PSL. Nie ma to jednak nic wspólnego z demokracją, a nawet jej przeczy. Ostatnio panujący układ odwołuje się do sondaży, by przekonać nas, że wszystko jest cacy. Sondaże są jednak sprawą przypadku, mogą być prowadzone tendencyjnie, a nawet naciągane. I coś tu nie gra – bo nagle aż 80% respondentów (?) jest zadowolonych z sytuacji, gdy znamy raporty UE o zubożeniu obywateli IIIRP i o niedożywieniu dzieci. Ale panowie z układu są mistrzami manipulacji, ona jest ich ostatnią, ale też niebezpieczną bronią. Jeszcze Polska nie zginęła, jeśli im nie ufasz! A dwaj panowie „R” poloneza wodzą…

Marek Baterowicz

Dalej »
  • Szukaj:
  • Nadchodzące wydarzenia

    wrz
    20
    sob.
    2025
    całodniowy Bundesliga-kobiety
    Bundesliga-kobiety
    wrz 20 – gru 21 całodniowy
    Bundesliga (1.liga) kobiet (z aktywnym udziałem zawodniczek z Polski) odbywa się w ten weekend systemem każdy z każdym. Gospodarzami są TuRa Harksheide, SC 1957 Bad Königshofen i Schachfreunde Deizisau. Dwanaście drużyn będzie rywalizować w 11[...]
    wrz
    27
    sob.
    2025
    całodniowy I Bundesliga open
    I Bundesliga open
    wrz 27 2025 – kw. 26 2026 całodniowy
    W okresie 27.09.2025-26.04.2026 odbywają się rozgrywki I ligi niemieckiej open z udziałem zawodników z Polski. Dodatkowe informacje na  ChessBase Info: 1 runda 2 runda  2 runda cd Niefortunnie wystartował Mateusz Bartel, który reprezentuje barwy klubu[...]
    paź
    29
    śr.
    2025
    całodniowy ME Juniorów Budwa 2025
    ME Juniorów Budwa 2025
    paź 29 – lis 7 całodniowy
    W dniach 29.10-07.11.2025 w Budwie (Czarnogóra) odbywają się Indywidualne Mistrzostwa Europy Juniorów. W mistrzostwach startuje łącznie 1180 zawodników z 48 krajów. Polskę reprezentuje 67 zawodników i jest trzecią najliczniejszą nacją (po gospodarzach i Turkach). Źródło[...]
    paź
    30
    czw.
    2025
    całodniowy Puchar Świata FIDE 2025 – Goa
    Puchar Świata FIDE 2025 – Goa
    paź 30 – lis 27 całodniowy
    Dwustu sześciu szachistów świata z ponad 80 krajów wystąpi w Goa (Indie) w turnieju o Puchar Świata FIDE 2025. Zawodnicy będą rywalizować w systemie pucharowym (8 rund) o nagrody w wysokości 2 milionów dolarów i,[...]
    lis
    17
    pon.
    2025
    całodniowy II GM Włodzimierz Schmidt Memorial
    II GM Włodzimierz Schmidt Memorial
    lis 17 – lis 25 całodniowy
    II GM Włodzimierz Schmidt Memorial – round robin tournament with GM norm Więcej informacji: https://www.chessmanager.com/pl-pl/tournaments/6488575425380352
  • Odnośniki

  • Skąd przychodzą

    Free counters! Licznik działa od 29.02.2012
  • Ranking FIDE na żywo

  • Codzienne zadania

    Play Computer
  • Zaprenumeruj ten blog

    Wprowadź swój adres email, by prenumerować ten blog i mieć informację o nowych wpisach przez email.