W czasie XXXVI Mistrzostw Polski (Tarnów, 12-26 luty 1979 roku) miałem w planie tylko obserwować grę naszej czołówki. Ale przyjechało siedemdziesięciu trzech zawodników. Na prośbę organizatorów zagrałem, aby była parzysta liczba uczestników.
W pierwszej rundzie spotkałem się z czołowym juniorem kraju Dariuszem Weiderem. Był utalentowanym szachistą, ale niezbyt solidnie traktował trening. W pewnym momencie oznajmił mi, że po maturze wycofuje się z aktywnej gry i poświęca się studiom. Dlatego nie brałem go pod uwagę w moich planach szkoleniowych. Także nie włączyłem go do eliminacji o grę w mistrzostwach świata juniorów w 1980 roku.
Zaplanowałem turniej dwukołowy z udziałem – moim zdaniem – aktualnie sześciu najlepszych juniorów. Moja koncepcja została jednak zmieniona przez kierownika wyszkolenia, który zarządził przeprowadzenie turnieju jednokołowego z uczestnictwem dwunastu zawodników. W tej grupie znalazł się także Weider, który niespodziewanie wygrał. Pojechał na mistrzostwa świata, zajął dalekie miejsce i zniknął z horyzontu. Tak jak zapowiedział.
Ciekawe, czy ktoś wie, co się z nim dalej stało?
Sala gry. Z prawej strony widać pojedynek Weider-Konikowski.
W naszej partii Dariusz nie grał zbyt przebojowo i szybko przegrał.