Dariusz na szczęście zrozumiał, że eksperyment z Sachdev był nierozsądny i wrócił do ruchu 1.e4! W 10 rundzie pokonał Nyzhnyka, który w turnieju zajął 2 miejsce.
Natomiast w 12 grze wygrał ze zwycięzcą turnieju.
Końcowa tabelka turnieju (TWIC)
Nie można jednoznacznie stwierdzić, czy przegrana z Sachdev zadecydowała o ostatecznym miejscu Darka w turnieju i brakiem awansu do grupy B w roku 2012. Na pewno była to deprymująca porażka, która mogła wpłynąć ujemnie na ogólne jego samopoczucie.
Istotnym problemem był „błąd w sztuce”, czyli rezygnacja Darka z ruchu 1.e4, który był silnym punktem w jego repertuarze. Kto był za to odpowiedzialny? Ukraiński trener Aleksander Sułypa, który odpowiadał za merytoryczne przygotowanie polskiego zespołu do partii?
A może kierownik wyszkolenia Polskiego Związku Szachowego, który był także na miejscu i w oficjalnym podsumowaniu napisał: „Skądinąd nie uważam, aby lansowany tu i ówdzie pogląd, jakoby o takim, a nie innym występie Darka w Wijk aan Zee, decydował wybór pierwszego posunięcia (1.d4 lub 1.e4). Dziś, aby być zawodnikiem skutecznym należy być „oburęcznym”. Ponadto nie wybór pierwszego ruchu decydował o bilansie punktów Darka, a jedynie gra środkowa, w której dopuszczał się błędów”.
Moja reakcja:
To stwierdzenie jest zupełnie pozbawione logiki. Kierownik wyszkolenia PZSzach nie wie, że po 1.e4 i 1.d4 powstają z reguły różne pozycje w grze środkowej, z innymi strukturami pionkowymi i o różnej dynamice gry? To właśnie pierwszy ruch i wybór debiutu decyduje, jakie sytuacje mogą wyniknąć w dalszej grze na szachownicy. Dariusz Świercz pokazał, że dobrze rozwiązuje problemy gry środkowej po 1.e4, natomiast jest to zupełnie inaczej u niego po 1.d4.
Uważam, że po tych bolesnych doświadczeniach Darek powinien teraz sam podejmować decyzję o wyborze charakteru gry. Powinien stosować te warianty, które najlepiej rozumie i najbardziej odpowiadają jego duchowi gry. Ta polecana przez szefa szkolenia polskich szachów „oburęczność” dotyczy tych zawodników, który poznali już dobrze tę jedną „rękę”. Tymczasem Dariusz nie ma jeszcze opanowane do doskonałości ruch królewskim pionkiem, co oceniam na bazie jego partii. Tak więc testowanie tej drugiej „ręki” powinno być realizowane z głową i w odpowiedniej klasie turnieju.
cdn
Nasi zagrali poprawnie, bez pozytywnych farejerwerków. Jak przed każdym Pucharem Świata kibice żyją złudzeniami i iluzjami, a później rzeczywistość brutalnie rewiduje mrzonki. Było wiadomo, że jedynym zawodnikiem mogącym realnie zamieszać jest Duda. Trudno mu coś zarzucić, walczył ładnie, przegrać z Caruaną to nie wstyd. Można natomiast doczepić się co do stylu przegranej w II partii z Caruaną. Janek na przestrzeni ostatnich lat ewidentnie poprawił repertuar debiutowy, jego słabością jest obrona gorszych pozycji z dobrymi zawodnikami typu Caruana. Na dzień dzisiejszy Janek jeszcze trochę odstaje od ścisłej czołówki w partiach klasycznych. Radka Wojtaszka tym razem nie dopadła dosyć częsta w jego wykonaniu niemoc na Pucharach Świata, ale na pierwszym dobrym zawodniku się wyłożył. Do formy sprzed kilku lat daleko. Od pozostałych zawodników trudno było czegoś wielkiego oczekiwać. Myślałem ,że więcej namiesza Janik, ale miał pecha i trafił na dobrze dysponowanego Domíngueza. Puchar Świata udowadnia, że na chwilę obecną mamy jednego liczacego się zawodnika Dudę. W dobrej formie groźny jest Wojtaszek, tylko ta dobra forma jest coraz bardziej ulotna. Zawodnicy typu Bartel czy Piorun są dobrzy w drużynówkach na dalszych deskach, indywidualnie na poziomie światowym się nie liczą. Młodzi zawodnicy Janik, Teclaf, Gumularz to melodia przyszłości, aktualnie od najlepszych w ich wieku dzieli ich przepaść.
W przypadku kobiet rozczarowująca była nieobecność Aliny i Aleksandry, zawodniczek co mogły teoretycznie najlepiej zapunktować. Z pozostałych zawodniczek plus można zapisać jedynie Klaudii Kulon, która walczyła i szarpała w swoim stylu. Osobiście jestem bardzo zawiedziony postawą Oliwii Kiołbasy, która przegrała gładko w II rundzie. Zawodniczka ostatnio nie reprezentuje się najlepiej, są jakieś bariery do pokonania. Na chwilę obecną w szachach światowych liczy się jedynie Alina Kaszlińska, mająca jednak duże wahania formy. Młodym zawodniczkom Malcewskiej, Kiołbasie i Rudzińskiej ewidentnie potrzebne jest wzmocnienie sztabu szkoleniowego. Bo tak to minie kilka lat i będziemy mieli kolejne zawodniczki na poziomie 2400, mocne w szachach drużynowych i kompletnie nie liczące się w zawodach indywidualnych.
////////////////////////////////////
cdn