wrz
16

Seria artykułów poświęconych problemowi prawidłowej, zrównoważonej nauki szachów z uwzględnieniem wszystkich jej faz gry, wzbudziła wiele emocji wśród Czytelników. Niestety również i tych skrajnie negatywnych, autorstwa znanego trenera Młodzieżowej Akademii Szachowej. W swoich artykułach zamieszczonych na blogu, oskarżył nas o „atak furii”, „nagonkę”, „manipulacje” i „mącenie” (*), ponieważ nie zgodziliśmy się z rozdźwiękiem pomiędzy stanowiskiem wiceprezesa ds. sportowych am Schmidta i trenera kadry, am Krasenkowa.

Arcymistrz Schmidt słusznie ubolewał nad stanem przygotowania debiutowego naszych zawodników. Ale równocześnie za poziom ich wyszkolenia odpowiada am Krasenkow, który już wcześniej wypowiadał się na łamach MAT-a, iż właściwie nie zajmuje się zagadnieniem doboru repertuaru debiutowego naszych kadrowiczów. Jednocześnie w feralnym artykule zamieszczonym w numerze 4 (2013) MAT-a nadmienia, iż problem ten (praca nad debiutami) dotyczy wyłącznie czołówki światowej. Czy zatem trener kadry uważa, że nasi zawodnicy z kadry narodowej prezentują zbyt niski poziom, przez co zagadnienie doboru repertuaru debiutowego ich nie dotyczy?

Arcymistrz Krasenkow użył dziwnego określenia, myślę że niebezpiecznego dla prawidłowego rozwoju szachistów. Wyraził zwątpienie co do sensowności pracy nad analizami debiutowymi i zaznaczył, że zagadnienia te nie dotyczą „zwykłych graczy z pierwszą kategorią czy kandydatem na mistrza”. Partia szachowa nie składa się z samej (ulubionej przez MK i WŚ) końcówki, ale z trzech faz: debiutu, gry środkowej i końcowej. Nauka szachów powinna obejmować wszystkie wspomniane fazy, a nie postponować etap pierwszy, od którego wszystko się zaczyna. I często kończy, bo po źle rozegranym debiucie raczej nie ma co marzyć o uratowaniu partii.

Czytając wywiad am Krasenkowa odebrałem go w ten sposób, że trener kadry wyraźnie umniejsza znaczenie debiutów i pracy nad nimi, sugerując że nie należy się nimi zajmować, bo w nauce szachów liczą się tylko końcówki. A tak przy okazji, czy nasz trener kadry uważa że kategoria kandydata na mistrza jest za niska aby zacząć myśleć o nauce debiutów? Może tak uważa, ale potem nie dziwmy się, że nasi kadrowicze regularnie przegrywają pierwszą fazę partii, na dowolnym z turniejów.

___________________________________________

(*) Chyba coś w tym jest, bo ja sprowadzam plagi i gradobicie. Acha, ostatnio sąsiadka skarżyła się w administracji, że na nią krzywo spojrzałem i potem jej mleko skwaśniało.

Krzysztof Kledzik

Polemiczny link

URL Trackback

Trackback - notka

Komentarzy: 21

  • raj777

    „Partia szachowa nie składa się z samej (ulubionej przez MK i WŚ) końcówki, ale z trzech faz: debiutu, gry środkowej i końcowej. Nauka szachów powinna obejmować wszystkie wspomniane fazy, a nie postponować etap pierwszy, od którego wszystko się zaczyna.” A więc jeżeli dobrze rozumiem jest to holistyczne podejście do treningu szachowego z jednoczesnym zaakcentowaniem fazy debiutowej. Holistyczne bo nauka jest oparta na bazie całej partii, a nie tylko jej wyizolowanego fragmentu. To tak jak ze słowem, które może być złożone z trzech sylab i być akcentowane na pierwszej z nich.

  • Krzysztof Kledzik

    Szachy to nie tylko końcówki. Partia szachowa to nie tylko końcówka. Partia szachowa to jest całość, obejmująca trzy fazy gry, wzajemnie przenikające się. Czasami któraś z nich jest wyolbrzymiona w danej partii. Ale ucząc się gry w szachy musimy uczyć się całej gry, a nie wybiorczo samych końcówek. Partie szachowe grane w meczach czy na turniejach to nie są konkursy rozwiązywania zadań z końcówek. Obecnie polscy trenerzy kładą nacisk na naukę końcówek, ewentualnie też na grę środkową, a debiuty nieomal z urzędu pomijają. Mniej więcej uważają tak (trochę przesadzając), że możesz przegrać debiut i uzyskać przez to gorszą pozycję, ale postaraj się wycisnąć coś w końcówce. Tylko że wtedy można wycisnąć już tylko siódme poty. Przez takie podejście nasi czołowi zawodnicy już na starcie partii tracą możliwość zdobycia przewagi nad przeciwnikiem. A taka dominacja jest ważnym elementem każdego sportu. Polecam uwadze wpis dotyczący tego zagadnienia
    http://www.blog.konikowski.net/2013/06/14/pole-position-w-szachach/

  • Krzysztof Kledzik

    Nasz ulubiony trener Waldemar Świć na swoim blogu ogłosił konkurs z nagrodami-niespodziankami. Trwają zapisy chętnych do wzięcia udziału…
    Mam tylko drobne sprostowanie do wypowiedzi WŚ – nie urządzamy tu festiwalu kłamstw. Po prostu mamy odwagę przedstawić nasz ogląd polskiej rzeczywistości szachowej. Staramy się też zwrócić uwagę entuzjastów szachów na te aspekty, które są inaczej postrzegane przez nas, a inaczej przez osoby związane z Polskim Związkiem Szachowym. To że osoby skupione wokół dwóch blogów prezentują odmienne stanowisko, to nie jest powód aby nazywać to festiwalem kłamstw. Ja bym to raczej nazwał przedstawianiem własnego zdania, własnej opinii. My mamy do tego prawo, i Waldemar Świć też. Każdy ma.

  • Krystian

    Jeżeli nagroda niespodzianka to ta okładka do przyszłej książki o seksie wśród zwierząt którą umieścił na swoim blogu, to mówię dziękuję i niestety nie piszę się na ten konkurs.

  • raj777

    „Nawet egoistyczna aktywność jednostek służy dobru wspólnemu, gdyż wolny rynek i demokracja są formami ładu społecznego, w których poza dziesiątkami różnych zasad obowiązuje też jedna nadrzędna: „nikt nie jest sędzią w swojej własnej sprawie.” To konsument określa jakość wyrobu, a nie jego wytwórca. To wyborca wystawia ocenę politykowi, a nie on sam ani jego klakierzy. To inny uczony musi potwierdzić moją hipotezę, a nie ja sam.” Cyt. za: Andrzej Zybertowicz, „Strukturalny konflikt interesów jako fundament III RP”, s.341, artykuł dostępny na stronie internetowej:
    http://zybertowicz.pl/wp/wpcontent/uploads/2012/01/zybertowicz-strukturalny-konflikt-interesow-jakofundament-iii-rp.pdf
    Przytaczam powyższy cytat bowiem wydaje się, że ta zasada powinna obowiązywać również w szachach. Tam chyba też trenerzy nie powinni być „sędziami we własnej sprawie.” I raczej dobrze jest kiedy inni specjaliści oceniają ich pracę… Nawet jeżeli przybiera to formę bardzo intensywnej polemiki. A dlaczego tak powinno być? Tu przywołam jeszcze jeden cytat z tego samego tekstu(w poprzednim fragmencie nie zgadzam się tylko ze sformułowaniem, że „wolny rynek to forma ładu społecznego”, nie to forma chaosu społecznego, ale nie tutaj o tym dyskutować): „Producent, który wie, że to nie on sam będzie oceniał jakość swego wyrobu, ale uczyni to niezależny konsument, bardziej się stara od producenta, który oczekuje, że produkt i tak zostanie sprzedany, gdyż konsument nie ma wyboru.”[s.339]. A więc trener szachowy podobnie jak producent będzie się w takiej sytuacji bardziej starał o jakość swojego „wyrobu”; w tym przypadku powinno to być bardzo dobre wyszkolenie swojego zawodnika. Na ile ono jest dobre, to zwykle zostaje weryfikowane podczas turniejowej gry. Jeżeli zawodnicy zajmują niskie lokaty, to inni trenerzy – specjaliści jak najbardziej mają prawo do tego, aby szukać przyczyn takiego stanu rzeczy. I jeżeli okaże się, że za słabe wyniki odpowiada błędny program szkoleniowy, to raczej dobrze jest kiedy na ten temat się dyskutuje, a nie po raz kolejny śpiewa: „Polacy, nic się nie stało, nic się nie stało…” Jako laik, sympatyk szachowy, uważam, że dobrze jest kiedy dyskutują specjaliści, bo ja też od jakiegoś czasu zastanawiałem się dlaczego nie mamy żadnego zawodnika szachowego; powiedzmy gdzieś tak w pierwszej 20 – ce na świecie…

    P.S. Dialog, dyskusja, intensywna polemika (nawet z elementami retoryki) nie musi być określana jako „festiwal kłamstw”, a ci którzy uczestniczą w wymianie zdań chyba nie muszą być od razu zaliczani w „poczet kłamców”.

  • Krzysztof Kledzik

    Ja też jestem zwolennikiem otwartej dyskusji na różne tematy, i dopuszczeniu do niej różnych osób, nie tylko z wąskiego kręgu wtajemniczonych. Pisałem o tym (wraz z odpowiednim przykładem) w komentarzu
    http://www.blog.konikowski.net/2013/03/06/antyreklama-polskich-szachow/comment-page-1/#comment-9684
    Zachęcam też do przeczytania artykułu o rozgrzeszającej piosence że „nic się nie stało”
    http://www.konikowski.net/polemiki.php#art14

  • Krzysztof Kledzik

    Waldemar Świć na swoim blogu zamieścił nowy, krótki wpis, w którym analizuje to co się dzieje tutaj, u nas. Wydaje mi się że uwaga WŚ o mojej wypowiedzi, zapewne chodzi o jeden z powyższych komentarzy, jest nie do końca słuszna. W stwierdzeniu:
    „Obecnie polscy trenerzy kładą nacisk na naukę końcówek, ewentualnie też na grę środkową, a debiuty nieomal z urzędu pomijają. Mniej więcej uważają tak (trochę przesadzając), że możesz przegrać debiut i uzyskać przez to gorszą pozycję, ale postaraj się wycisnąć coś w końcówce. Tylko że wtedy można wycisnąć już tylko siódme poty. Przez takie podejście nasi czołowi zawodnicy już na starcie partii tracą możliwość zdobycia przewagi nad przeciwnikiem”
    nie napisałem że chodzi konkretnie o Waldemara Świcia. Pisałem ogólnie o trenerach.

  • Panie raj77!
    Dziękuję za rzeczowe komentarze.
    Problem szkolenia w Polsce jest trudną sprawą. Zna Pan moje teksty na witrynie?

    http://www.konikowski.net/akademia.php

    http://www.konikowski.net/szkolenie.php

    http://www.konikowski.net/komputer.php

  • raj777

    Jakiś czas temu zapoznałem się z tymi tekstami o szkoleniach w szachach z drugiego linku. Dobrze, że są tam zamieszczone bo częściowo pokazują one genezę aktualnego sporu, ale są też wartościowe same w sobie. Dla mnie jako laika są one nawet bardzo trudne bo nie jestem ani profesjonalnym zawodnikiem ani trenerem. Ale dzięki ich lekturze wydaje mi się, że spór o problemy szkoleniowe w polskich szachach faktycznie wynika z głębszego podłoża merytorycznego, a nie tylko z jakichś rozgrywek personalnych.

  • Krzysztof Kledzik

    W uzupełnieniu do mojego poprzedniego komentarza, może zamiast zdania „Obecnie polscy trenerzy kładą nacisk na naukę końcówek…” powinienem napisać, że „Według moich obserwacji, obecnie polscy trenerzy…” tak aby zachować margines błędu, taką nutkę niepewności. Bo przecież nie dam przysłowiowej głowy, że mam 100% racji.
    Raj777, przede wszystkim trzeba rozmawiać na różne tematy, zastanawiać się nad problemami polskiego sportu i nie unikać drażliwych kwestii. Obecnie niektóre osoby silnie podkreślają tezę, że do rozmów nie wolno dopuszczać nikogo spoza branży szachowej. To mi trochę przypomina dawnych alchemików, których tajemne prace i ich wyniki były dostępne tylko dla nich i ewentualnie dla wtajemniczonego, silnie hermetycznego grona wybrańców. Nikt spoza wąskiego kręgu nie miał dostępu do wyników ich prac.
    Wracając do szachów, nie widzę powodu dla którego osoby nie będące trenerami czy arcymistrzami nie mogą wypowiadać się publicznie na tematy tej gry i sytuacji szachowej w Polsce. Tu nie powinna obowiązywać zasada „ruki po szwam”, słuchać i milczeć. Zresztą temat ten podnosiłem wielokrotnie na łamach tego blogu, ale niestety nie spotkał się z przychylnym przyjęciem naszych oponentów.

  • Krzysztof Kledzik

    Ostatnio myślałem nad różnymi artykułami które zamieszczam na tym blogu, w szczególności nad tymi, w których bronię idei pracy nad debiutami. Doszedłem do wniosku, że moje stanowisko może zostać błędnie odczytane jako fanatyzm debiutowy, przejawiający się w promowaniu debiutów jako jedynej części partii szachowej, której tajniki należy zgłębiać. Nic bardziej błędnego. Pragnę zaznaczyć, że w różnych artykułach i komentarzach zawsze podkreślałem, podkreślam i będę podkreślać, że partia szachowa stanowi jedność wzajemnie powiązanych i przenikających się trzech faz gry. W trakcie nauki szachów należy poznawać wszystkie te fazy, aby w żadnej z nich nie mieć przysłowiowych „tyłów”. Nie neguję znaczenia ani końcówek ani gry środkowej – chyba akurat ta część jest moją ulubioną. Ale jest to tylko subiektywne ulubienie i jestem świadomy, że gdybym w trakcie edukacji szachowej skupił się wyłącznie na fazie środkowej, moje postępy w nauce były by mniej niż mizerne. Moje uwagi dotyczące końcówek nigdy nie wynikały z negowania znaczenia ich, jako takich. Końcówki są ważną częścią partii szachowej. Zresztą znanych jest wiele przykładów, gdy niewiedza końcówkowa doprowadziła do przegranej nawet arcymistrzów. Między innymi o tym zagadnieniu wspomina Bielawski i Michalczyszyn w książce pt. „Nowoczesne końcówki”. W publikowanych tu artykułach wyrażałem jedynie niepokój z dogmatycznego podejścia do równie dogmatycznej teorii Marka Dworeckiego, który w radach dla trenerów i ich podopiecznych wyraźnie przesuwa ciężar nauki na końcówki i grę środkową. A przecież wytrącenie z ręki atutu jakim jest prawidłowy początek partii doprowadziło do klęski cale legiony arcymistrzów i graczy z niższymi tytułami szachowymi. Pomijając utratę „pole position” np. w turnieju czy meczu, odziera się w ten sposób partię szachową z jednego z elementów, integralnie związanego z resztą. Konkludując, nie rzucam hasła że „debiut i tylko debiut”, bo partia nie składa się tylko z debiutu. Mówię jedynie, że uczmy się wszystkich faz partii szachowej, ale nie zapominajmy o nauce debiutów, dzięki którym możemy uzyskać lepszą pozycję na szachownicy, zdobyć przewagę nad przeciwnikiem i zdominować go już na początku partii. Dzięki dobrze dobranemu i rozegranemu debiutowi chwycimy przeciwnika za „gardło”, a umiejąc prawidłowo rozgrywać fazę środkową i końcówki, już do końca partii nie wypuścimy przeciwnika z kleszczy.

  • raj777

    Skoro partia szachowa jest trójfazowa – debiut, gra środkowa, końcówka, to istnieje przecież jakaś literatura na ten temat. I tu właśnie można zbadać, jakiej fazie jest poświęcona największa liczba publikacji (podręczniki, artykuły etc.). A wtedy można zapytać dlaczego tak jest? Czy wynika to z samej materii szachowej, czy też może publikuje się dlatego bo jest to modne, można na tym zarobić etc. To podobnie jak w nauce, np. w chemii, tam przecież też można zbadać z jakich dziedzin jest najwięcej publikacji i dlaczego? Czy jest to sprawa samego przedmiotu, czy też w chodzi w grę coś innego. Dogmaty są dobre i potrzebne, ale w religii, a nie w nauce. Podobnie chyba powinno być w szachach; szachy przede wszystkim uczą obiektywizmu – jak mawiał Alechin.

  • Krzysztof Kledzik

    Myślę że moda ma tu też jakieś znaczenie, podobnie jak w chemii, o której wspomniałeś. Z tym, że w chemii panują mody związane z chemią akademicką (często są to mody dla samej mody) i trendy związane z chemią praktyczną ściśle związaną z medycyna, techniką, przemysłem, itp., np. tworzeniem nowych materiałów, leków, nanotechnologią. Nauka jako taka nie zna dogmatów, ale niestety tworzą ja ludzie, których zdolności poznawcze i mentalne często nie nadążają za tym czego doświadczają. Wygląda na to, że szachom polskim nieobce są dogmaty, czego jednym z przykładów jest powszechna niechęć do poszukiwania nowych, lepszych form szkolenia i treningu. To jest aluzja m.in. do Dworeckiego. W jednym z wcześniejszych artykułów, teraz nie pamiętam w którym to konkretnie było, dawałem przykłady wypowiedzi sportowców (ale nie szachistów) którzy mówili, że osiągnęli lepsze rezultaty dzięki zmianie metod treningowych. Czyli w sportach fizycznych poszukuje się nowych metod szkoleniowych, nowych rozwiązań treningowych, zapewniających coraz lepsze osiągnięcia sportowców. Tymczasem w polskich szachach wszelkie głosy nawołujące do wprowadzania nowych form treningu, spotykają się z oporem środowiska. Dlaczego tutaj nie poszukuje się nowych, lepszych rozwiązań, tylko z góry zakłada, że jedynie dobrą i objawioną metodą jest ta wyryta na kamiennych tablicach przez Marka Dworeckiego? Wracając do proporcji literatury szachowej, nigdy nie badałem tego zagadnienia, a jest ono ciekawe.

  • raj777

    Być może ten opór środowiska szachowego względem wprowadzenie nowych form treningu wynika z tego, że a. należało by się jednak przyznać do tego, że poprzednie formy treningu się nie sprawdziły, a to w pewien sposób zaburzyło by dobre samopoczucie trenerów w polskim środowisku szachowym, b. należało by przyswoić sobie nowe formy szkolenia zawodników, a to z kolei wymaga jakiegoś czasu i dla niektórych trenerów może być to już ponad ich siły. Ale to tylko moje hipotezy jako osoby z zewnątrz, pisane tak na gorąco. Przyczyny mogą być przecież o wiele bardziej złożone. Co do analizowania proporcji literatury szachowej, to być może ktoś już to zrobił, a jeżeli nawet nie to sprawa nie jest raczej bardzo trudna, bo obiekty które należało by badać łatwo jest chyba ustalić, podobnie jak ich cechy, z metodą też chyba nie powinno być dużego problemu. Ta praca miała by charakter bardziej naukoznawczy (szachoznawczy?), bo przecież nie chodziło by o tworzenie jakiejś nowej teorii, czy kreowaniu jakiegoś złożonego eksperymentu. Słowem należało by ustalić o czym się pisze w szachach, i dlaczego się o tym pisze.

  • Od około 20 lat wydawnictwa szachowe na całym świecie wydają w dużej ilości książki z zakresu debiutów, ponieważ są najbardziej chodliwe. Musi to być oczywiście dobra książka, gdyż materiał się szybko dezaktualizuje. Kiedyś niemiecki wydawca Joachim Beyer tłumaczył mi, że musi sprzedać co najmniej 1000 egzemplarzy, aby zwróciły się mu koszty produkcji książki (skład, drukarnia i lektor) i wtedy on sam i autor też już na tym zarabiają. Książek z gry końcowej wydawnictwo nie chce już wydawać, gdyż sprzedaż jednego tytułu trwa kilka lat. Natomiast lepiej idą książki testowe z gry końcowej. Jest także dużo książek w języku niemieckim omawiające grę środkową. Takie tytuły też się słabo sprzedają. Ostatnio wydałem sporo książek debiutowych, gdyż takie jest zapotrzebowanie czytelników i takie chce wydawca. To chyba jest klarownym przykładem, że otwarcia są obecnie najbardziej popularne. Natomiast trenerzy w Polsce mają swoją teorię. Pisałem już o tym na blogu i wyjaśniałem tę kwestię. Uczenie debiutów jest bardzo czasochłonne, gdyż wymaga to wielkiej pracy. Teoria debiutów ciągle się zmienia. Każdy turniej jest bogaty w nowinki. Nie każdemu chce się to śledzić. Prowadzenie zajęć nie jest takie łatwe i wymaga kolosalnej pracy. Więc łatwiej jest zajmować się końcówkami, gdyż tutaj praktycznie od lat nic się nie zmienia. Trener nauczy się końcówek i może przez wiele lat prowadzić te same wykłady, nie wkładając większego wysiłku w przygotowanie się do treningu!.

  • raj777

    Rozumiem, czyli tutaj wyliczył Pan już kilka wyraźnych przyczyn: a. ekonomiczne, b. psychologiczne – zarówno od strony czytelników jak i trenerów, c. praktyczno – turniejowe (nowinki). Proszę mi tylko wyjaśnić, czy teoria debiutów zmienia się właśnie przez praktykę turniejową, czy też praktyka turniejowa jest modyfikowana przez teorię debiutową? Interesuje mnie bowiem ten styk w szachach: teoria szachowa, a praktyka szachowa.

  • Praktyka turniejowa jest ściśle związana z teorią otwarć. Debiuty ukształtowują się w wyniku rozegranych partii turniejowych. Teoretycy wychwytują nowinki i publikują je w swoich książkach. Zawodnicy z kolei testują je we własnej praktyce. Potem wprowadzają swoje wzmocnienia i nowe idee. To jest baza do kolejnych książek itd.

  • Krzysztof Kledzik

    „…opór środowiska szachowego względem wprowadzenie nowych form treningu wynika z tego, że a. należało by się jednak przyznać do tego, że poprzednie formy treningu się nie sprawdziły, a to w pewien sposób zaburzyło by dobre samopoczucie trenerów w polskim środowisku”
    Myślę że nawet nie ma się do czego przyznawać i czego się wstydzić, po rozwój i postęp w jakiejkolwiek dziedzinie sportu (i życia w ogólności) jest rzeczą normalną. Coś się nie sprawdziło, więc odrzucamy to i poszukujemy czegoś nowego. To też nie do końca spełni nasze oczekiwania, to zmieniamy na inne. Tak wygląda postęp w każdej dziedzinie. Powiem więcej, uważam że rozwój, zmiany i poszukiwanie nowych dróg są normalnym i całkiem zrozumiałym procesem który napędza rozwój świata, natomiast zaniechanie poszukiwania nowych rozwiązań i tkwienie przy starych, nieefektywnych metodach jest czymś czego należało by się wstydzić. Co do książek szachowych to nie jestem ani ich autorem ani wydawcą, ale pragnę zwrócić uwagę na fakt, że chyba żaden z wydawców (to są firmy, biznes) nie będzie na siłę wydawać książek na które nie ma zapotrzebowania na rynku czytelniczym. Skoro więc książki (czy wydawnictwa elektroniczne) o teorii debiutów są tak chętnie wydawane w dużej ilości tytułów i nakładów, to znaczy że są chodliwym towarem i istnieje duże zapotrzebowanie rynku szachowego konkretnie na prace z teorii debiutów. I to nie po to aby pochwalić się nową, ładna książką, ale żeby na bieżąco zapoznawać się z materiałem szachowym, który, i to konkretnie on, daje możliwość zapewnienia sobie pozycji o pół (a może i więcej) kroku dalej, przed innymi szachistami, w walce o prymat w naszej grze.

  • Radko

    Panie Krzysztofie! Trafna ocena sytuacji szachów w Polsce. Sukcesów większych nie ma, ale trener MASZ na swojej stronie twierdzi, że dyskusja na tym blogu nie ma sensu. On ma rację i jego koledzy z akademii. Oni stworzyli właściwy program szkoleniowy, który do niczego nie prowadzi. Dla nich przykładem jest trener Dworetski i twardo trzymają sie jego teorii. A nasi zawodnicy nie liczą się w świecie szachowym. Juniorzy też nie błyszczą na MŚ. Co za obłuda!

  • Krzysztof Kledzik

    Dyskusja „nie ma sensu”, bo jest niewygodna dla części osób. Zdarza się że przeciwnik w dyskusji twierdzi że druga strona powinna zaprzestać jakiejkolwiek polemik i rozmów. Ale pisałem w którymś z moich artykułów, że po to jesteśmy ludźmi obdarzonymi umysłem i świadomością, aby zastanawiać się nad różnymi problemami i rozmawiać o nich. Gdyby każdemu z nas zabronić dyskusji na jakiś niewygodny dla kogoś temat (a ile ludzi tyle niewygodnych tematów), to co by nam pozostało aby zadowolić wszystkich gniewnych? Jedynie wydawanie mrukliwych dźwięków przy przeżuwaniu chleba na śniadanie, obiad i kolację. I od nowa…
    Dowodem na to że ludzie chcą rozmawiać, dyskutować a nawet kłócić się, są niezliczone ilości różnotematycznych forów dyskusyjnych w internecie.

  • Krzysztof Kledzik

    Polecam
    http://www.fronda.pl/forum/dobroc-czyli-dlaczego-warto-unikac-dyskusji-na-forach,15705.html
    Jest tam tylko kilka zdań zasadniczego tekstu, ale za to kilka stron ciekawych komentarzy.

Dodaj komentarz

Musisz sięzalogować aby móc komentować.

  • Szukaj:
  • Nadchodzące wydarzenia

    kw.
    18
    czw.
    2024
    całodniowy IMEK Rodos
    IMEK Rodos
    kw. 18 – kw. 30 całodniowy
    W dniach 18-30.04.2024 roku na Rodos (Grecja) odbędą się Indywidualne Mistrzostwa Europy Kobiet z licznym udziałem Polek. Strona Lista startowa
  • Odnośniki

  • Skąd przychodzą

    Free counters! Licznik działa od 29.02.2012
  • Ranking FIDE na żywo

  • Codzienne zadania

    Play Computer
  • Zaprenumeruj ten blog przez e-mail

    Wprowadź swój adres email aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez email.

%d bloggers like this: