Archiwum dla 2013
lip
16

„Jak Cię widzą tak Cię piszą” – tak brzmi znane powiedzenie wskazujące, że przyzwoity wygląd może zaważyć na sposobie odbioru danej osoby. Oczywiście bez przesady, nie można zmuszać kogoś do ubierania się wedle tych zasad mody, które akurat my akceptujemy. Ale zostały przyjęte pewne kanony których należy przestrzegać, szczególnie w sytuacjach oficjalnych, uroczystych, itp. Do takich zaliczam imprezy szachowe, w tym turnieje, mecze, wywiady przez kamerami i sesje zdjęciowe. Proszę porównać dwie przykładowe fotografie, pierwsza z nich to ujęcie z ceremonii rozdania nagród w turnieju w Dortmundzie

New Picture (2)

(źródło)

z podobną, ale wykonaną na naszym krajowym „podwórku”, podczas zakończenia niedawnych mistrzostw Warszawy.

New Picture (3) (źródło

I naprawdę nie warto zasłaniać się tu różnicą w randze obu wydarzeń szachowych. Skoro szachiści tak podkreślają że szachy to królewska gra, to należało by oczekiwać że ich strój będzie odpowiedni i adekwatny do rangi gry którą uprawiają. Niekoniecznie królewskie purpury, ale przynajmniej marynarka i schludne spodnie. Niestety sami szachiści nie dbają o swój wizerunek, a przez to negatywny obraz jest rzutowany na całą naszą grę i otoczkę wokół niej. Myślę że można zaakceptować swobodny strój założony podczas rozgrywania kolejnych partii w trakcie wyczerpującego turnieju. Ale na rozdanie nagród wręcz afrontem jest przyjście w podkoszulku i podartych gaciach.

Władimir Kramnik i Peter Leko z pewnością zasłużyli na tytuł arbiter elegantiarum,

New Picture (4)

(źródło

ale warto zauważyć że i w Polsce mamy szachistów, którym przysługuje to miano. Mam na myśli przede wszystkim am Mateusza Bartla, który niejednokrotnie udowadniał że jest jedną z najlepiej i najbardziej elegancko ubranych osób w polskim środowisku szachowym!

New Picture (5)

(źródło) 

Krzysztof Kledzik

lip
15

MAT3

Najnowszy numer czasopisma MAT 3(35) 2013 jest wydaniem z czasów zmiany władzy w Polskim Związku Szachowym. Nadmienia o tym am Mateusz Bartel we wstępie do wspomnianego periodyku, choć uważam że podkoloryzował w nim obecny stan szachów w Polsce pisząc, iż: „ustępujący prezes zostawia Związek w dobrej kondycji, co chyba doceniło środowisko szachowe, skoro namaszczony przez niego kandydat nie będzie miał rywala…”. Co innego Związek, co innego środowisko szachowe w Polsce – tych dwóch rzeczy nie utożsamiał bym ze sobą. Być może rację ma am Bartel twierdząc (parafrazuję), iż ustępujący prezes „zrobił dobrze” związkowi. Nie trudno zauważyć, że wysiłki władzy skierowane były głównie ku najbliższemu otoczeniu PZSzach-u. Zatrudnianie szachistów w biurze związku, równie kontrowersyjna sprawa warszawskiego biura, to tylko dwa spośród wielu przykładów zastanawiających posunięć ustępującego prezesa. Natomiast nie widziałem chęci wspomożenia tzw. prowincji, czyli działalności szachowej poza największymi ośrodkami w kraju. Do tego należy dodać brak parcia na sukces naszych zawodowych szachistów i akceptowanie takiego stanu rzeczy przez władze związku. Reasumując – oceniam negatywnie działalność ustępującego prezesa, choć „oddając cesarskie cesarzowi” trzeba przyznać iż ma on zasługi w organizowaniu sponsorów.

Natomiast uważam za niezręczność wypowiedź am Bartla, w której wyraża on osobiste podziękowanie prezesowi Sielickiemu za czas i energię poświęconą polskim szachom. Wyrażenie osobistego podziękowania przez redaktora pisma przygarniętego przez związek…, hmmm…, to brzmi tak jakoś, hmmm… Czy rzeczywiście ogólnopojęte polskie środowisko szachowe tak chętnie dopisze się do osobistych podziękowań redaktora naczelnego? Tu bym polemizował, bo może zrobi to grupa szachistów skupiona wokół PZSzach-u, ale raczej nie kluby i osoby zmuszone do płacenia wysokich składek (i wszelkich innych horrendalnych opłat) na rzecz związku, osoby które obserwowały likwidację bądź deprecjację wagi prestiżowych turniejów w kraju, osoby którym zlikwidowano lokalne kluby szachowe, itp.

Zgadzam się z wypowiedzią am Bartla, w której wskazuje on na konieczność zastanowienia się nad przyczyną generalnego niepowodzenia naszych reprezentantów na legnickich mistrzostwach Europy. Kibice już to zrobili, ale czy dokonały tego osoby w związku odpowiedzialne za przygotowanie szachowe i sportowe? Warto zauważyć, że do tej pory PZSzach nie przedstawił żadnej gruntownej analizy tego wydarzenia. Zakończę te przemyślenia cytatem z am Bartla: „Pozostaje nam liczyć na to, ze kadra narodowa wyciągnie wnioski i na listopadowych DME spisze się lepiej”. Oby tak się stało, bo jeszcze ciągle mam nadzieję, że w końcu zobaczę jakieś spektakularne osiągnięcia naszych reprezentantów.

Krzysztof Kledzik

lip
15

New Picture (9)

W dniach 6-12 lipca 2013 r. odbyły się w Mariborze Drużynowe Mistrzostwa Europy Juniorów do lat 18. Rozegrano je w dwóch kategoriach: juniorów (4-osobowe zespoły) i juniorek (2-osobowe zespoły).

Polskie szachy reprezentowali: Kamil DragunJan-Krzysztof DudaKacper DrozdowskiŁukasz Licznerski oraz Anna Iwanow i Maria Leks.

Juniorzy zdobyli złoty medal, natomiast juniorki srebrny. Gratulacje!

Końcowe wyniki juniorów: Link
Wyniki indywidualne juniorów: Link

Końcowe wyniki juniorek: Link
Wyniki indywidualne juniorek: Link

lip
15

Typowe zestawy szachowe produkowane są zwykle z drewna albo plastyku. Jednak zakres dostępnych materiałów jest znacznie większy, dzięki czemu osoby o zdolnościach plastycznych mogą pokusić się o przygotowanie własnego, oryginalnego zestawu do gry. Poniższe propozycje mogą być skierowane np. dla rodziców, którzy pragną rozwinąć w swoich pociechach zainteresowanie szachami. Prezentowane zestawy zostały wykonane z papieru i pomimo wyglądu nieco odbiegającego od przyjętych standardów, w pełni nadają się do gry.

Zestaw z żabami: Link.

Po kliknięciu myszą na fotografię szachownicy, zostanie otwarty (bądź ściągnięty na twardy dysk) plik PDF zawierający gotowe szablony przeznaczone do wycięcia. Oczywiście proponuję zapoznać się z innymi szablonami dostępnymi na powyższej stronie internetowej. Autorka „żabowatych” szachów przygotowała też film instruktażowy: Link.

Dla osób obawiających się zdmuchnięcia bądź przypadkowego rozsypania lekkich papierowych żab, proponuję inny zestaw, wyposażony w szachownicę zapobiegającą wspomnianym niespodziankom: Link.

U dołu strony zamieszczono zdjęcia i filmy pokazujące wygląd takiego kompletu do gry.

Krzysztof Kledzik

lip
14

Po raz pierwszy spędziłem wakacje w Egipcie (Hurghada) w 2006 roku. W programie był nie tylko wypoczynek, zwiedzanie najbardziej znanych zabytków starożytności, lecz również prowadzenie korespondencji i obserwacja najważniejszych imprez szachowych. W hotelu nie było Internetu. Na szczęście był dostępny w pobliskiej kawiarni. Był bardzo powolny, ale  mimo tego mogłem prowadzić na bieżąco pilną wymianę emailową oraz śledzić wyniki ważnych turniejów.

Byłem przekonany, że tym razem – po 7 latach – nie będzie podobnych problemów w 4.5 gwiazdkowym ośrodku wczasowym o nazwie LTI Grand Azure Tropicana  w Sharm el-Sheikh. Wziąłem ze sobą małego laptopa, gdyż hotel oferował – oprócz kawiarenki internetowej – także możliwość korzystania z Internetu bezprzewodowego (WLAN). Na miejscu okazało się, że połączenie internetowe jest fatalne. Zarówno trzy komputery stacjonarne w kawiarence internetowej jak i mój laptop praktycznie nie funkcjonują. Przez dwa tygodnie – tylko na początku – z wielkim trudem udało mi się odpowiedzieć na kilka listów elektronicznych i dokonałem jeszcze informującego wpisu. Potem do końca urlopu Internet w hotelu był nieosiągalny.

Po powrocie do Dortmundu oczekiwały na mnie 153 listy elektroniczne, które są właśnie w fazie „obróbki”. Wszystkich korespondentów przepraszam za zwłokę z odpowiedzią. Postaram się też szybko uaktualnić informacje na blogu. Przez czas urlopu działał – dzięki materiałom Andrzeja Niklasa – w ograniczonym wymiarze.

Pomimo trudności internetowych urlop był bardzo udany: pogoda była przez cały czas wspaniała, warunki pobytu w ośrodku znakomite. Dwa dni poświęciliśmy z żoną na wycieczkę do Jordanii (zwiedzanie miasta skalnego Petra) i Izraela (Jerozolima, Betlejem oraz kąpiel w Morzu Martwym). Ciekawostką jest to, że takie ekskursje były organizowane tylko przez rosyjskie biuro podróży „Pegaz”.

New Picture

Ozdobą hotelu LTI Grand Azure Tropicana był obraz o tematyce szachowej

New Picture (1)

W mieście skalnym Petra

DSC02138

Zwiedzanie skalnych zabytków było bardzo wyczerpujące i dlatego w drodze powrotniej musiałem skorzystać z pomocy konika

New Picture (2)

Kąpiel w Morzu Martwym

New Picture (4)

W Betlejem – oprócz zwiedzania znanych zabytków – znalazłem czas na wstąpienie do sklepu z pamiątkami, w którym odkryłem ten piękny komplet szachów rzeźbiony w drewnie

New Picture (5)

Przed „Ścianą Płaczu” w Jerozolimie

New Picture (6)

W oczekiwaniu na połączenie internetowe

lip
08

1955-M-Pomorza Borchardt - Bratoszewki - opis

Mistrzostwa Pomorza w 1955 roku. Grają Adam Borchardt i Jerzy Bratoszewski. Drugi z prawej strony stoi Feliks Chybicki, trzeci Waldemar Jagodziński (zdjęcie ze zbiorów Andrzeja Filipowicza).

Adam Borchardt z Torunia był pierwszym mistrzem krajowym, którego w życiu zobaczyłem. Potem graliśmy w jednej drużynie OKO Caissa Bydgoszcz i jednocześnie toczyliśmy pojedynki w turniejach indywidualnych.

Przedstawiona partia była grana w mistrzostwach Pomorza (16.10.-7.11.1968). Czołowe miejsca: 1-2.Konikowski i Pokojowczyk po 9 z 11, 3.Borchardt 8, 4-5.Rogalewicz i Maciejewski po 7.5, 6.Jagodziński 6.5 itd.

Dodatkowy mecz z Pokojowczykiem wygrałem w stosunku 2.5-1.5.

AB

In Memoriam

lip
07

      Nakładem Wydawnictwa „Słowa i Myśli” ukazał się właśnie cenny „Alfabet Seawolfa”, zmarłego niedawno słynnego blogera, a był nim kapitan żeglugi wielkiej Tomasz Mierzwiński. Pisał pod pseudonimem Seawolf i to on stworzył popularne dziś zwroty jak Seryjny Samobójca, Pancerna Brzoza czy Szaleni Starcy Platformy. Formuła „Alfabetu” nawiązuje oczywiście do „Abecadła Kisiela” lub do „Alfabetu Wildsteina”, z tym że książeczka Kisielewskiego – wydana w roku 1988 – nie może być niedoścignionym wzorem tego gatunku. Pisana jeszcze w epoce cenzury unika szlifowania prawdy, jej autor stara się pozostać  obiektywnym, ale nie może być nim do końca. Oto próbki: „Daniel Passent – niewątpliwie dobre pióro, czasem bywa odważny… Czasem drażni okropnie uległością i wazeliną…” Albo „Wojciech Jaruzelski – mmh…to trzeba by cały poemat napisać…Ja myślę, że on jest człowiek bojowy. To znaczy boi się…” ( niestety ciąg dalszy rozczarowuje,ale autor nie mógł drażnić dyktatora). O ile wspominki Kisiela o swych „modelach” są często rozgadane, to „Alfabet Wildsteina” jest wzorem lakoniczności i precyzji, a tworzony obecnie nie musiał też owijać w bawełnę. Dla przykładu jedna tylko perełka ( a jest ich więcej ): „Adam Michnik – motyl opozycji, z którego wykluła się poczwarka IIIRP”!  Ano właśnie, nie dość że  prawda to jeszcze podana z wdziękiem.

        Takiej eleganckiej ironii nie brakuje też u Seawolfa z tym, że litery jego „Alfabetu” są bardziej rozbudowane, ponieważ  nie pisze wyłącznie o osobach, lecz porusza również problemy Kraju, a zatem jego hasła stają się mini-felietonami. I u niego skrzą się diamenty sarkazmu jak np. w tym akurat krótkim haśle: „John Kennedy – prezydent. Wzór Donalda Tuska. Konkretnie, to jedno zawołanie, które chciałby powtórzyć, zawołać pod Bramą Brandenburską: Ich bin ein Berliner!”. A zaraz po Kennedym idzie hasło „Kielecki pogrom”, w nim na str.87/8 Seawolf opisuje, co stało się naprawdę w Kielcach i dlaczego: reżim chciał odwrócić uwagę świata od wyników sfałszowanego referendum, a także ukazać tzw. problem „endekofaszystów”, podczas gdy pogrom był naprawdę prowokacją LWP i NKWD, zaś żołnierze …odbierali broń Żydom! Jeśli o Kielcach mowa to w innym haśle „Sukces” ( str.189) Seawolf pisze o wiadukcie w tym mieście, który zawalił się już po godzinie od zbudowania! Najwidoczniej cement rozrzedzony korupcją nie wytrzymał. Spękane szosy też są dowodem afer, zaś minister dróg był z zawodu piekarzem, bowiem Tusk nie lubi rządu fachowców.

     Historycznych dygresji  jest mniej u Seawolfa, bo „Alfabet” jest jakby przewodnikiem po dżungli IIIRP, wielce egzotycznej dla polskiej emigracji, ale i Polakom osiadłym w Kraju sporo wyjaśnia. I Autor robi to z cudowną ironią, a czarny humor jest maleńką anestezją na ból spowodowany hiobowymi wieściami o dewastacji naszych stoczni albo o rozmontowaniu polskiej armii ( bo generalicję sprzątnięto pod Smoleńskiem). O lustracji Seawolf pisze bez ogródek: „Lustracja -…matka naszych klęsk, wszystkie inne są konsekwencją. Daliśmy się sterroryzować łajdakom wyjącym przeciwko zoologicznemu antykomunizmowi…Większość z nich (…) okazywała się własnie agenciakami SB…” ( str.109)  Ba, a któż stał za PO? Przypomina to Seawolf  z sarkastycznym wdziękiem: „…jak Gromosław ( Czempiński!) spadło na nas wyznanie, kto zakładał Platformę Obywatelską, potem (…) oficjalnie u boku Palikota pojawia się generał Dukaczewski.” ( str.97). Należy tu przypomnieć, że ten wychowanek WAT-u w latach 1976/82 pracował w Sztabie Generalnym, następnie był attache wojskowym w Waszyngtonie, a takie stanowisko powierzano zaufanym. Po roku 1989 był głównym specjalistą WSI, wrogiem lustracji i protegowanym prezydenta Kwaśniewskiego. Mimo różnych skandali lubi go też obecny „prezydęt” jak o Komorowskim wyraża się Seawolf i – choć nie ma osobno takiego hasła – to o gajowym i jego First Lady czytamy w kilku miejscach, a hasło „Dziadzia…” wprowadza tajemniczą Annę Komorowską.  W „Alfabecie” są hasła osobowe lub problemowe jak np. ”Język miłości” ( wypowiedzi tuskoidalne ilustrują raczej nienawiść ), „Nord Stream” ( o gazociągu w porcie w Świnoujściu ) albo „Miłość Ojczyzny”, gdzie znów Seawolf parska czarnym sarkazmem: „Zadeklarujmy, że naszych bliskich pochowamy bez zaglądania do ich trumien i im też nakażemy, by nie zaglądali do naszej”. Autor nieraz pisze jak bardzo Tragedia smoleńska zmieniła Polskę, a nawet polemiki na witrynach internetowych, kiedyś toczone przeważnie w stylu przekomarzań. A oto inny przykład jego swoistego stylu na pograniczu kpiny pod hasłem „Łoziński” ( Przedostatnia nadzieja Sekty Pancernej Brzozy i Świętej Półbeczki): „Dlaczego ekspert i dlaczego w sprawie Smoleńska? Miało to głębokie uzasadnienie. Łoziński pisał dużo o wschodnich sztukach walki, a samolot leciał wszak na wschód. No i widział kiedyś na wsi jak rąbali brzozę, twarda była, że nie wiem „ ( str.111). Seawolf nieraz wyśmiewa naiwny upór „ekspertów” rządowych utrzymujących, że to brzoza stała się przyczyną katastrofy, pomijając obłąkaną rosyjską tezę o naciskach i winie pilota.  Pod hasłem „Zdrajcy” czytamy: „Motywy Putina, Anodiny, Szojgu, Miedwiediewa, Krasnokutskiego, tego sołdata niszczącego dowody łomem, są nietrudne do wytłumaczenia, a nawet zrozumienia, gdyż służą oni swemu państwu w takim samym koszmarnym kształcie, w jakim jest od stuleci…” ( str.221). Dalej Seawolf próbuje przeniknąć motywy strony polskiej, które „kazały im podjąć grę z Putinem i wystawić znienawidzonego Prezydenta na czysty strzał…”, a w innym miejscu sądzi, że rozmowa na sopockim molo może być matką wszystkich rozmów. ( str.145)

    Oczywiście wszystko ma w tej książce wyborne proporcje, a Autor ukazuje przede wszystkim sytuację Polski po roku 1989, jeszcze bardziej zdewastowanej, rozbrojonej, skorumpowanej, niepraworządnej i przenikniętej agenturą. Z ogromną wnikliwością przybliża nam te niewesołe sprawy, a obserwatorem polskiej rzeczywistości został już w grudniu 1970, gdy będąc pacholęciem z okien mieszkania oglądał pochód stoczniowców niosących na drzwiach ciało zastrzelonego kolegi. To przeżycie – jak napisał – ukształtowało go na zawsze, z pewnością też wyostrzyło jego oko. Celność jego spostrzeżeń imponuje, na przestrzeni całej książki proponowałbym korektę zaledwie jednego hasła – o Rokicie ( str.165), gdyż Autor wyliczając jego grzechy zapomniał o największym. Oto Rokita w noc czerwcową 1992 r. gorączkowo apelował o przyśpieszenie głosowania nad wnioskiem o dymisję rzadu Olszewskiego ( patrz film „Nocna zmiana”), a tym samym wzniósł się na szczyty antypolskości, podczas gdy tejże nocy posłowie na Sejm – nominalnie Polacy – wbili sobie sami nóż w plecy!

   W poprzednim felietonie z okazji hasła o Bratkowskim poznaliśmy ofiary represji, zamordowanych bez kul. Dziś powinniśmy dodać tu jeszcze księdza Isakowicza-Zaleskiego ( str.70), który przeżył esbecki zamach w PRL-u, a niedawno ( czego Seawolf nie mógł dopisać, bo Pan wezwał go do siebie ) został ranny w dziwnym wypadku drogowym, lecz opuścił już szpital. A na stronie 102 czytamy o samochodzie, który uderzył w jadącą na rowerze minister Annę Fotygę, na szczęście nie pozbawiając jej życia.  Seawolf wspomina też ofiary Seryjnego Samobójcy ( jak Michniewicz, Lepper, gen.Petelicki ) i nieraz podaje przykłady niesłychanej niepraworządności IIIRP jak np. pisząc o Staruchu – uwięzionym liderze kiboli, do którego nie dopuszcza się adwokata, a aresztowano też narzeczoną Starucha za to tylko, że siedziała na innym miejscu niż wskazywał jej bilet! O arogancji wobec prawa mówi też hasło „Spisek grafologów” i ze stylem właściwym dla Seawolfa: „Niewinność Grasia nie ulega wątpliwości. Przecież jest z PO. Nic zatem dziwnego, że prokuratura roztropnie umorzyła sprawę”.( str.183) Inne przypadki łamania praw czytelnik odkryje sam jak i inne sensacyjne sprawy. „Alfabet” powinien trafić pod wszystkie strzechy,  jest bowiem znakomitym przewodnikiem po bagniskach IIIRP, przynosi też kilka ważkich refleksji o dziejach kraju, osaczonego przez odwiecznych wrogów ( vide np. hasło „Igelstroma lista”). Seawolf był blogierem również nurkującym w historię narodu, nie tylko obserwatorem współczesności. Swój „Alfabet” kończy hasłem o „Żołnierzach Przeklętych” pisząc, że nie lubi nazwy „wyklęci” i woli „niezłomnych”. I ma z pewnością rację, on sam też niezłomny wilk morski i wielki patriota, teraz na odwiecznej warcie prowadzi okręt Ojczyzny, dryfujący w pełnej wirów cieśninie stulecia.

                                                                            Marek Baterowicz

lip
06

Drodzy Internauci!

Obecnie jestem na urlopie i do 13 lipca moja aktywność na blogu jest bardzo mocno ograniczona ze względów technicznych. Jestem w Egipcie (Sharm el-Sheikh) i z uwagi na sytuację polityczną w tym kraju, są duże trudności w uzyskaniu połączenia internetowego.

Otrzymałem sporo emailów z różnymi pytaniami, na które nie mogę w tej chwili odpowiedzieć. Wszystko szybko nadrobię po powrocie do Dortmundu. Także ustosunkuję się do kwestii poruszonych w dyskusji o występie naszej młodzieży w turnieju „Dworkowicza” w Moskwie.

Proszę o wyrozumiałość!

Załączoną kartkę urlopową wykonała Pani Gizela Kubalewska.

Pozdrowienia z egipskiego kurortu

  • Szukaj:
  • Nadchodzące wydarzenia

    wrz
    20
    sob.
    2025
    całodniowy Bundesliga-kobiety
    Bundesliga-kobiety
    wrz 20 – gru 21 całodniowy
    Bundesliga (1.liga) kobiet (z aktywnym udziałem zawodniczek z Polski) odbywa się w ten weekend systemem każdy z każdym. Gospodarzami są TuRa Harksheide, SC 1957 Bad Königshofen i Schachfreunde Deizisau. Dwanaście drużyn będzie rywalizować w 11[...]
    wrz
    27
    sob.
    2025
    całodniowy I Bundesliga open
    I Bundesliga open
    wrz 27 2025 – kw. 26 2026 całodniowy
    W okresie 27.09.2025-26.04.2026 odbywają się rozgrywki I ligi niemieckiej open z udziałem zawodników z Polski. Dodatkowe informacje na  ChessBase Info: 1 runda 2 runda  2 runda cd Niefortunnie wystartował Mateusz Bartel, który reprezentuje barwy klubu[...]
    gru
    26
    pt.
    2025
    całodniowy World Championship (rapid) 2025
    World Championship (rapid) 2025
    gru 26 – gru 28 całodniowy
    26 – 28 Dec 2025, Doha (Qatar)
    mar
    29
    niedz.
    2026
    całodniowy FIDE Candidates 2026
    FIDE Candidates 2026
    mar 29 – kw. 15 całodniowy
    29 Mar – 15 Apr 2026, (Cyprus) Uczestnicy
  • Odnośniki

  • Skąd przychodzą

    Free counters! Licznik działa od 29.02.2012
  • Ranking FIDE na żywo

  • Codzienne zadania

    Play Computer
  • Zaprenumeruj ten blog

    Wprowadź swój adres email, by prenumerować ten blog i mieć informację o nowych wpisach przez email.