Krzysztof Kledzik - wpisy autora

cze
14

Do napisania tego krótkiego artykułu skłoniła mnie niedawna wypowiedź Grzegorza Mazura: Link. której treść zacytuję w całości: „Krzysztof Pytel: „Akiba Rubinstein czyli o sztuce rozgrywania końcówek” – darzę największym sentymentem raz, że to moja pierwsza szachowa książka, po wtóre, że pomogła mi zrozumieć szachy. Zrozumiałem, że szachy to nie warcaby i grając na bezmyślne „zbijanki” wcale nie kończę gry pewnym remisem. Przeciwnie: w końcówkach gra się tak naprawdę zaczyna. Tego mnie nauczyła ta książka i tak mi już zostało do dziś”. Nie chciałbym aby mój poniższy tekst został odebrany przez Pana Grzegorza jako atak na jego osobę, jednak pozwolę sobie na pewną polemikę z jego poglądami.

Szachy są syntezą trzech faz gry, wzajemnie przenikających się i uzupełniających. Końcówki są jedną z nich, ale rządzącą się specyficznymi prawami. Dlatego wydaje mi się, że ich zrozumienie nie gwarantuje zrozumienia całości szachów, lecz jedynie pewnego fragmentu. Oczywiście słuszne jest stwierdzenie pana Grzegorza, iż końcówek (bądź przejścia do nich) nie należy traktować jako prostych „zbijanek”, czyli mechanicznego upraszczania materiału systemem „jeden za jednego”, bez względu na wartość bierek. Wręcz przeciwnie, w tej fazie gry należy być bardzo rozważnym, gdyż często uwidacznia się tu, skrywana poprzednio, wartość poszczególnych bierek. Wtedy odkrywamy siłę wież działających na otwartych kolumnach i rzędach oraz siłę gońców na otwartych przekątnych. Zauważamy różnicę w wartości bojowej pionów odstałych i dochodzących.

Pomimo niewątpliwej wagi gry końcowej nie mogę zgodzić się z panem Grzegorzem i jego stwierdzeniem, iż w końcówce gra dopiero zaczyna się. Kończy się!, a nie zaczyna! Końcówka jest finalizowaniem gry, w której realizujemy przewagę pozycyjną lub materialną, wypracowaną w debiucie i fazie środkowej. Partii szachowej nie rozpoczynany przecież od końcówki. Wydaje mi się, że postawa reprezentowana między innymi przez pana Grzegorza jest wynikiem nauczania szachów według zasad starej (żeby nie powiedzieć, przestarzałej) szkoły szachowej. Powszechnie znany jest fakt, iż dawni wielcy mistrzowie naszej gry, zalecali jej naukę właśnie od przyswojenia sobie końcówek. Ale dlaczego zaczynać naukę gry od jej końca? Przecież naturalną rzeczą jest porządek: początek (debiut) – środek (gra środkowa) – koniec (gra końcowa). Aby nauczyć się szachów i całościowo pojąć tą grę, należałoby położyć nacisk na równomierne poznawanie wszystkich wymienionych etapów. Oczywiście mam na myśli naukę szachów i doskonalenie się w tej grze.

Oddzielnym zagadnieniem jest przygotowanie szachowe osób bardzo zaawansowanych w tej grze. Od wielu lat obserwujemy sytuacje, gdy arcymistrzowie którzy zaniedbują pracę nad fazą początkową gry (debiutami), przegrywają już na starcie. Bez wypracowania sobie dobrego początku partii (dominacja pozycyjna, materialna, itp.), dalsza jej część często ma charakter agonii. Wtedy do końcówki może po prostu w ogóle nie dojść. Bez względu na to jak dobrze zawodnik opanował technikę gry końcowej, nie wykorzysta tu swojej wiedzy ani techniki, bo przeciwnik zdusił go już dawno, albo w debiucie, albo w grze środkowej.

Jako ilustrację tego problemu można podać przykład ze sportów motorowych, np. wyścigów Formuły 1. Ten z zawodników który zajmie wiodące miejsce (wyłaniane w odpowiednich eliminacjach), tzw. „pole position”, otrzymuje znaczną przewagę już na starcie. Zresztą często słyszymy jak komentator sportowy tuż po wystartowaniu zawodników informuje nas, że zaczęła się walka o zajęcie przez nich jak najlepszego miejsca w grupie rozpędzających się maszyn. Rajdowcy wiedzą, że dobry start to połowa sukcesu. Jeżeli już na początku wyścigu kierowca przegra swój „debiut”, wtedy trudno mu będzie nadrobić straty w wyścigu, o „końcówce ” na mecie w ogóle nie wspominając.

Krzysztof Kledzik

cze
11

Kto mógłby się spodziewać, że szachy znajdą swoje miejsce w tak popularnej w niektórych krajach rozrywce sportowej, jaką jest wrestling? Wrestling http://pl.wikipedia.org/wiki/Wrestling (zwany też pro wrestling-iem) to symulowane, a właściwie wyreżyserowane widowiskowe „walki”, toczone pomiędzy zawodnikami ku uciesze publiczności. Nie są to prawdziwe pojedynki jak boks, walki wschodnie czy MMA, lecz ustawione przedstawienia (ich wynik jest z góry zaplanowany przez booker-ów) oparte na elementach walki. Zadaniem wrestlerów jest dostarczanie widowni barwnej i widowiskowej rozrywki, niestety często okupionej bólem oraz licznymi i ciężkimi kontuzjami.

Poniżej przedstawiam „migawki” szachowe z gal wrestling-owych:

  1. Teddy Long, czyli były menedżer rosteru SmackDown w rozmowie z „Celtyckim wojownikiem” – Sheamus’em http://pl.wwe.com/videos/2013/06/11/sheamus-and-teddy-long-play-chess-wwe-app-exclusive-june-10-2013
  2. Konfrontacja Sheamus’a (wykonuje tzw. „Brogue Kick” na monitor z wyświetloną szachownicą) z „Intelektualnym zbawcą mas” – Damienem Sandow’em, na gali SmackDown http://www.wwe.com/shows/smackdown/2013-06-07/sheamus-looks-to-beat-damien-sandows-chess-challenge-in-a-single-move-photos
  3. Partia szachowa pomiędzy byłymi gwiazdami federacji WWE, Montel’em Vontavious’em Porter’em (znanym jako MVP), a Matt’em Hardy’m http://www.dailymotion.com/video/x31xib_mvp-and-matt-hardy-playing-chess_sport#.UbdM2-f8WfM

Krzysztof Kledzik

maj
17

Niedawno rozegrany turniej pretendentów w Londynie był z pewnością dużym wydarzeniem szachowym, ale mam spore wątpliwości, czy redaktor M. Bartel nie przeholował nieco w swojej gloryfikacji tego wydarzenia. Rzecz dotyczy krótkiego artykułu jego autorstwa, otwierającego czasopismo MAT nr 2(34) 2013. Zdanie „londyńskie zmagania były najbardziej dramatycznym turniejem ostatnich lat, a może nawet całej historii szachów”, budzi duże wątpliwości, szczególnie jego druga część. Jest sporo wydarzeń w dziejach naszej gry, które bardziej pretendują do miana „najbardziej dramatycznych w historii szachów” niż obecny turniej osób chętnych do walki o tytuł mistrza świata. Myślę, że wystarczy przypomnieć pojedynek Fischera ze Spasskim i dwa mecze Karpowa – np. w Baguio oraz w Moskwie w 1984 roku. Do tej kolekcji można też dodać mecz zjednoczeniowy, rozegrany pomiędzy Kramnikiem i Topałowem. Wymienione przeze mnie przykładowe pojedynki (i cała otoczka wokół nich) odcisnęły chyba większe piętno (pozytywne bądź negatywne) w historii szachów, niż ostatni turniej pretendentów.

Arcymistrz Bartel napisał dalej, iż „to bardzo dobrze, bo emocje związane z turniejem dają szanse na to, że o szachach będzie głośniej w najbliższych latach”. Zgadzam się że turniej takiej rangi jest dobrą reklamą szachów, ale rzetelną reklamą, a nie propagandą sukcesu, serwowaną nam przez Polski Związek Szachowy. Na szachistów zagranicznych i ich wpływ na kształtowanie współczesnych szachów właściwie zawsze możemy liczyć, w przeciwieństwie do naszych krajowych asów, którym niestety ciągle pozostaje gaszenie świateł na salach gry. Przez dłuższy czas PZSzach oraz osoby mu przychylne nie przyjmowały do wiadomości tego prostego faktu, jednakże lektura nowszych wpisów na niektórych blogach wskazuje, iż osoby z kręgów sympatyków Polskiego Związku Szachowego w końcu przejrzały na oczy i dostrzegły mizerię polskich szachów.

Redaktor Bartel obawia się też o zbytnie rozdęcie objętości czasopisma MAT, wypełnionego opisami wspaniałych turniejów i meczów. Ale chyba tych rozgrywanych na świecie, a nie w Polsce. Obecnie można ekscytować się grą szachistów spoza naszego kraju, gdyż niestety nasi rodacy-seniorzy nie dostarczają nam wrażeń podnoszących nasze szachowe i sportowe morale. Chociaż akurat o nasze morale jestem spokojny, gorzej z tym przynależnym polskiej kadrze narodowej.

Krzysztof Kledzik

kw.
28

Skoczek

Problem skoczka szachowego: Link może stanowić (mniejsze albo większe, zależy) wyzwanie dla osoby czującej w sobie pasję programistyczną. Warto pokusić się o napisanie odpowiedniego programu, niekoniecznie w modnym obecnie języku C++ czy Java, lecz na przykład w jednym z wielu dialektów BASIC-a. Osoby które jednak nie czują się na siłach podjąć tego zadania (wcale im się nie dziwię, bo zadanie nie jest proste), mogą skorzystać z dwóch gotowych kodów, napisanych w Just BASIC-u. Ich działanie różni się od siebie, o czym warto przekonać się samemu. Na stronie: Link znajduje się kod, który należy skopiować oraz wkleić do okna interpretera Just BASIC. Natomiast z witryny: Link można pobrać spakowany plik, zawierający składniki niezbędne do zaprezentowania drugiej wersji problemu skoczka. Do uruchomienia obu programów (kodów) potrzebny jest darmowy interpreter Just BASIC, dostępny na stronie: Link  w postaci niewielkiego pliku instalacyjnego.

 Krzysztof Kledzik

mar
23

Osoby pamiętające czasy komputerów z epoki sprzed IBM PC zapewne są, przynajmniej w niewielkim stopniu, zaznajomione z podstawami języka BASIC. W tym języku, a między innymi w jego dialekcie QBASIC napisano wiele programów, również i te, służące do gry w szachy. Poniżej przedstawiam kilka wybranych przykładów, właściwie bardziej celem przypomnienia dawnych czasów niż zachęcania do gry przy użyciu akurat tych kodów. Do uruchomienia opisanych programów potrzebny jest interpreter, który można pobrać na przykład za pomocą linku. 

Pobrane archiwum należy rozpakować do dowolnego katalogu i uruchomić plik qbasic.exe, bezpośrednio albo poprzez emulator DOSBox. Program ten w wersji najprostszej, nieinstalowalnej, można pobrać np. ze strony. Krótki i bardzo przystępny opis obsługi emulatora jest dostępny na blogu . Tyle tytułem wstępu technicznego.

Pierwszy z przedstawionych, bardzo ładnie wykonany (napisany) program szachowy został zamieszczony na stronie.

Właściwie jest to elektroniczna szachownica przeznaczona do rozgrywki pomiędzy dwoma osobami, gdyż program ten nie posiada możliwości gry przeciwko komputerowi. Jego kod można traktować zatem jako powłokę graficzną dla silnika szachowego, oczywiście o ile ktoś z Czytelników będzie miał siłę i ochotę napisać takowy w QBASIC-u. Poniższy „zrzut ekranu” ukazuje interfejs programu, ze znacznie uproszczoną obsługą.

New Picture

Przedstawiona pozycja powstała po początkowych posunięciach Debiutu Centralnego, przy czym białe są na posunięciu. Program wymaga uruchomienia go korzystając z emulatora DOSBox, natomiast obsługa jego jest bardzo łatwa, gdyż polega na wskazywaniu myszą odpowiednich bierek oraz pól na których mają stanąć. Innym przykładem elektronicznych szachów jest program dostępny na stronie.

Zamieszczony obrazek przedstawia pozycję po dobrze znanych ruchach 1.e4 e5 2.d4. Czarne są na posunięciu, czego wyrazem jest podświetlenie piona d4.

New Picture (1)

W rozgrywce nie uczestniczy komputer, gdyż przedstawiony program umożliwia grę wyłącznie pomiędzy dwoma osobami. Grafika nie jest zachwycająca, a sterowanie dosyć uciążliwe. Program wymaga uruchomienia go pod DOSBox-em.

Natomiast z poniższej strony można skopiować kod pozwalający rozegrać partię z komputerem

Kilka linii programu jest „złamanych” w sensie edytorskim, dlatego w trakcie uruchamiania go w oknie QBASIC-a pojawiają się komunikaty o błędach. Jednak ich naprawa jest bardzo prosta, gdyż polega na przeniesieniu „obciętych” liter czy wyrazów na koniec poprzedzających je linii. Program warto uruchomić bezpośrednio, z pominięciem emulatora DOSBox, gdyż niekorzystnie wpływa on na jego pracę. Na przedstawionym niżej „zrzucie ekranu” widać początkowe posunięcia Debiutu Centralnego, przy czym program grając kolorem czarnym, za każdym razem w tym otwarciu usilnie rozwijał hetmana w drugim posunięciu.

New Picture (2)

Bardzo podobny interfejs posiadają programy, których kody zamieszczono na stronie  oraz  stronie.

Właściwie jedyną różnicą w stosunku do powyżej opisanego jest poprawione rozmieszczenie oznaczeń kolumn (A, B,…) i niewielka zmiana kolorystyki szachownicy. Oba programy najlepiej uruchamiać nie używając emulatora DOSBox.

No dobrze – powie ktoś – ale po co to wszystko? „Basic is dead”, a trupa się nie reanimuje. Owszem, nie reanimuje się, ale można go wskrzesić w jeszcze ładniejszej formie. Tą nowo wskrzeszoną, bardzo ładną i obiecującą formą jest Small Basic, czyli uproszczony język programowania, dostosowany do okienkowego trybu systemu Windows. Small Basic jest przeznaczony dla wszystkich osób pragnących rozpocząć naukę łatwego i przyjemnego programowania. Główna witryna tego projektu to Link, przy czym warto zauważyć iż program posiada polską wersję językową. A na zachętę dodam, że za pomocą Small Basic-a można pisać własne programy szachowe.

Krzysztof Kledzik

mar
22

Z ciekawości przeczytałem kilka artykułów w najnowszym wydaniu czasopisma MAT (nr 1, 2013 r.). W szczególności zwróciłem uwagę na artykuł am Maciei, wypowiedź am Soćki, wywiad Krzysztofa Jopka oraz publikację trenera Świcia. Poniższe uwagi dotyczą dwóch pierwszych z wymienionych przeze mnie artykułów.

Moje spostrzeżenia dotyczące stanowiska am Maciei dotyczą jak zwykle przykładania nadmiernego znaczenia naszego zawodnika do bezwzględnego porównywania osiągnięć dawnych szachistów z osiągnięciami obecnie żyjących. Nie wiem dlaczego am Macieja przywiązuje tak dużą wagę do tego zagadnienia, przy braku odniesienia swojej oceny do czasów w których żyli opisywani szachiści. Np. nasz kadrowicz wymienia znanego wszystkim szachistom Wilhelma Steinitza, przy czym nadmienia iż obecnie grałby on na poziomie przeciętnego mistrza międzynarodowego. Nie wiem co ma na celu takie stwierdzenie, czy nobilitację poziomu gry współczesnych szachistów, czy dyskredytację osiągnięć Steinitza. Uważam że właściwym podejściem jest ocenianie poziomu gry wielkiego Wilhelma tylko poprzez pryzmat czasów w których żył i przeciwników z którymi zmierzył się przy szachownicy. Porównywanie poziomu gry dawnych szachistów do poziomu np. obecnej czołówki światowej mija sie z celem, gdyż takie podejście nie uwzględnia realiów czasowych. W jednym z dawnych komentarzy dotyczącym „złotych myśli” am Maciei wspominałem, iż trzeba osiągnięcia szachistów oceniać z perspektywy czasów w których żyli: Link 

Natomiast z zainteresowaniem przeczytałem artykuł am Soćki o jego występie w Pucharze Rosji, przy czym jednak nie obyło się bez pewnego zgrzytu. Niezbyt podobało mi się oświadczenie naszego arcymistrza który stwierdził, iż pojechał na wspomniany turniej bez większych ambicji, i że grał na luzie. Co to znaczy że zawodowy sportowiec jedzie na zawody bez ambicji? To znaczy że albo jest złym zawodowcem, albo trwoni dotacje od Polskiego Związku Szachowego i od podatników, albo że już powinien zrezygnować z gry zawodowej. Nawet jeżeli nie liczył na zajęcie jednego z czołowych lokat na podium, to jako zawodowiec powinien to inaczej wyrazić w opublikowanym artykule, oświadczając np. „że był świadomy dużego zagrożenia ze strony przeciwników i dlatego na chłodno oceniał swoją sytuację zdając sobie sprawę, że nie będzie łatwo walczyć o pierwsze miejsce”. Czy nie lepiej to brzmi? Chyba lepiej, a na pewno bardziej profesjonalnie. Równie niezręcznie zabrzmiało stwierdzenie że grał na luzie, bo to (razem z tym brakiem ambicji) sprawia wrażenie jakby am Soćko miał w tzw. „głębokim poważaniu” cały turniej. Nasz zawodnik mógł przecież powiedzieć np. „że starał się opanować negatywne odczucia, czyli tremę i obawę przed innymi zawodnikami, tak aby móc skupić się na samej grze z „czystym” umysłem, nie obciążonym niepotrzebnymi deprymującymi emocjami”.

Gdybym ja był sponsorem i zastanawiał się komu przekazać pieniądze na szkolenia szachowe i wyjazdy na turnieje, to po przeczytaniu wspomnianego oświadczenia naszego arcymistrza, prawdopodobnie bym zrezygnował z jego sponsorowania. Finansowanie sportowca publicznie głoszącego brak ambicji sportowych, według mnie kompletnie mija się z celem.

Krzysztof Kledzik

mar
20

Zapewne każdy ma takie chwile gdy sięga myślami wiele lat wstecz, do czasów które odcisnęły na nim niezatarte piętno lub wiążą się z jakimiś miłymi, nostalgicznymi wspomnieniami. Szachy też mogą mieć w tym swój udział. Przyzwyczajeni do najnowszych wersji Fritz-a, potężnych silników szachowych, grafiki 3D, itp., zapominamy o pierwszych programach szachowych pisanych dla komputerów IBM PC. Dlatego warto czasami poszperać w zasobach internetu i odszukać stare programy, nawet te tworzone pod dawno zapomniany system operacyjny DOS. Dla przykładu prezentuję wybrane „zrzuty ekranu” wykonane podczas mojej zabawy z programem szachowym „Chess”, skompilowanym na IBM PC w 1981 roku. Program ten można obecnie uruchomić na komputerze korzystając z emulatora DOSBox.

Po odpowiedzeniu na kilka pytań (oczywiście w trybie tekstowym) dotyczących ustawień partii szachowej, oczom gracza ukazuje się szachownica w trybie pseudo-graficznym.

1 (2)

Kolejne posunięcia wprowadza się z klawiatury w postaci zapisu w notacji algebraicznej długiej. Osoby początkujące, w ramach pomocy, mogą wyświetlić oznaczenia pól po naciśnięciu przycisku „n”, jak na obrazku poniżej.

2 (2)

Przedstawiona tu sytuacja powstała po ruchach 1.e4 a5 2.Sf3 a4, przy czym poziom trudności gry ustawiłem uprzednio na „1”, i wybrałem biały kolor. W kolejnych posunięciach program rozwinął wieżę „a”, ale ten debiut nie zagwarantował mu zwycięstwa. W następnej rozgrywce ustawiłem poziom trudności „9”, ale sposób prowadzenia gry przez opisywany program nadal pozostawiał, delikatnie mówiąc, wiele do życzenia. Przy okazji zauważyłem że posiada błędy, ale nie wiem czy wynikające z niedostatków samego programu (jego kodu), czy będące skutkiem użycia emulatora (konflikt programowy). Na przykład mogłem wykonać roszadę w pozycji niedozwolonej, ze skoczkiem na pierwszej linii, blokującym drogę królowi i wieży. Pomijając zauważone błędy oraz fakt iż „Chess” nie nadaje się do przeprowadzania analiz w sztabie Ananda czy Carlsena, polecam zabawę tym programem osobom chcącym powspominać czasy początków komputerów IBM PC.

Krzysztof Kledzik

mar
19

Nie „odkryję Ameryki” twierdząc, że internet stworzył pole działania osobom chcących publicznie wyrazić swoją opinię na najróżniejsze tematy. Oczywiście ta nowa forma przekazu jest zarówno dobrodziejstwem jak i przekleństwem współczesnych czasów: Link. Zauroczeni możliwością nieskrępowanego wypowiadania się, często przekraczamy granice przyzwoitości. Przywołani do porządku zasłaniamy się hasłami typu „precz z cenzurą”, „ograniczanie wolności słowa”, „zamach na swobodę wypowiedzi”, itp. W końcu, gdy zabraknie nam argumentów przyjmujemy postawę cierpiętniczą, stosując sprytny wybieg psychologiczny, w którym z kata stajemy się ofiarą. Mam nadzieję, że nie muszę podawać konkretnych przykładów takiego zachowania. Dla zainteresowanych Czytelników, o problemach zachowania kultury podczas wypowiadania swoich opinii w internetowych dyskusjach, wspominałem już dawniej: Link 

Niestety cytowanego artykułu zapewne nie czytała Ewa Wójciak, aktorka i szefowa poznańskiego Teatru Ósmego Dnia. A szkoda. O publicznym zachowaniu pani Wójciak wspomina redaktor Michał Danielewski w swoim artykule pt. „Argentyna to nie Polska”, zamieszczonym w Gazecie Wyborczej z dnia 18 marca 2013 roku. Dowiedziałem się z niego ze zdumieniem, że Ewa Wójcik na swoim profilu na Facebook-u zamieściła sformułowanie dotyczące nowego papieża: „No i wybrali  ch…, który donosił wojskowym na lewicujących księży”. Według słów redaktora Danielewskiego, we wspomnianym wpisie zwrot „ch…” był zapisany bez skracania.

Na reakcję nie trzeba było długo czekać, gdyż prezydent Poznania Ryszard Grobelny wyraził swoje oburzenie zachowaniem pani Wójciak, a poseł Solidarnej Polski Tomasz Górski złożył odpowiednie doniesienie do prokuratury. Zresztą administratorzy Facebook-a szybko zablokowali konto Ewy Wójciak. Natomiast ta tłumaczyła się rozbrajająco, że: „Przecież prywatne wpisy nie powinny być przedmiotem dyskusji. Nie zamierzałam tego ogłaszać publicznie, to była moja wypowiedź dla grona znajomych”. Skoro pani Wójciak pragnie zachować swoje wypowiedzi dla kręgu znajomych, to powinna zrezygnować z zamieszczania ich na publicznym portalu, który z prywatnością, dyskrecją i ograniczeniem dystrybucji informacji ma tyle wspólnego co przysłowiowy „piernik z wiatrakiem”. Częstym błędem jest zamieszczenie na publicznym portalu jakiejś wypowiedzi czy zdjęcia pod wpływem impulsu, czego później bardzo się żałuje bo „internet nie zapomina”. Ale „odkręcić” całą sprawą jest już bardzo trudno, a czasami jest to wręcz niemożliwe. Pozostaje powszechny niesmak i gorzka nauczka na przyszłość.

Nie jestem zwolennikiem „zamiatania pod dywan” różnych drażliwych problemów, ale jeżeli takie są, to pragnąłbym aby dyskusja o nich przebiegała w kulturalnej atmosferze, a nie pod hasłem wyzwisk i wulgaryzmów. Ale o to można prosić, prosić i prosić. Mogę podać odpowiednie linki dla zainteresowanych. Znamienne jest zakończenie artykułu redaktora Danielewskiego. Pani Wójciak skarży się, iż po zamieszczeniu wpisu na Facebook-u zaczęła otrzymywać różne niecenzuralne określenia pod swoim adresem. Stwierdziła więc: „Dziwię się, że niektórzy postanowili stanąć w jednym szeregu z tym rynsztokiem. To raczej świadczy o nich, a nie o mnie”. Czyli typowe „przekręcanie kota ogonem”, tak aby wobec braku argumentów na swoją wątpliwą obronę, kreować się na ofiarę rzekomej nagonki na nią.

Skąd ja to znam…?

Krzysztof Kledzik

mar
15

Zapraszam do lektury ciekawego opowiadania o zmaganiach programów szachowych, uruchomionych na oldskulowych, 8-bitowych komputerach typu Atari i Commodore 64 http://ca-fan.pl/c64-atari-herlock-holmes/

Wspomniany artykuł jest zamieszczony na stronie poświęconej historii tych kultowych już komputerów oraz oprogramowaniu do nich. Redaktorem naczelnym tejże witryny jest znany i ceniony w środowisku 8-bitowców (i nie tylko!) Mariusz „Ramos” Rozwadowski, współautor niszowego bestselleru pt. „Bajty polskie”, będącego nieocenionym źródłem wiedzy o historii polskich gier komputerowych.

Krzysztof Kledzik

mar
05

W trakcie ostatnich kilku dni moja aktywność na tym blogu nieco przygasła. To znaczy aktywność pisarska, bo i tak zaglądam tu po kilka razy dziennie i w miarę regularnie zamieszczam komentarze. Natomiast wspominając o działalności pisarskiej miałem na myśli przygotowywanie większych artykułów i (nie wiem czy celową) polemikę z Waldemarem Świciem. Jakiś czas temu przeczytałem jego niekulturalny artykuł pt. „Post Scriptum” i postanowiłem nie reagować na niego. Nie chciałem dać się sprowokować, a poza tym widziałem że wszelkie próby mojej argumentacji nie są traktowane poważnie przez mojego oponenta. Ale po zamieszczeniu przez pana Waldemara kolejnego artykułu („Polecam Dworeckiego”) będącego kontynuacją opisu poglądów dotyczących metod tego trenera, i nieprzyjemną reakcją na dyskusję oponentów jego systemu szkoleniowego, zdecydowałem sie na zamieszczenie kolejnego wpisu. Dotyczy on, wraz z cytatami, wspomnianych powyżej dwóch artykułów W.Ś.

Przede wszystkim pragnę zaznaczyć że wypraszam sobie aluzje o cyt.: „kłamstwach, insynuacjach, toczeniu gnojowych kul, rzucaniu łajna i ignoranctwie”. Cóż, Waldemar Świć jak przystało na trenera i szachistę, ma wyrobione dobre poczucie strategii i taktyki. Być może, że jest też zwolennikiem profilaktyki a’la Nimzowitsch. Dlatego unika bezpośrednich ataków osobistych, nie używając nazwisk swoich oponentów. Postępuje tak bo być może wie, że za bezpodstawne, publiczne szkalowanie i znieważanie grożą sankcje karne z artykułu 216 paragrafu 2 Kodeksu Karnego.

Zapewniam, że nie godzę w „dobre imię kolegów [Waldemara Świcia] i uczniów”, gdyż nie jest to moim celem. Polemiki które prowadzę na blogu Jerzego Konikowskiego dotyczą aktualnej sytuacji szachowo-sportowej na świecie, ale głównie w Polsce. Nie zajmuję się dobrym imieniem kolegów ani uczniów Waldemara Świcia, i nie to stanowi trzon moich artykułów. Też przeżywam sukcesy i porażki naszych szachistów, a szachy są również i moją pasją, podobnie jak pana Waldemara. Nie widzę powodów uzurpowania sobie prawa do wypowiadania się na temat szachów i spraw około szachowych jedynie przez osoby zawodowo związane z tym sportem, bądź po prostu zewidencjonowane w centralnym rejestrze PSzach, cyt.: „tzw. „naszych” ale nie wiem jak ich nazwać bo ani to szachiści  a po części anonimy czyli nikt”. Ciekawe, że dawniej Waldemarowi Świciowi nie przeszkadzały niekulturalne i oszczercze wypowiedzi (właśnie) anonimów, skierowane przeciwko Jerzemu Konikowskiemu i mnie, zamieszczane na blogu am Mateusza Bartla oraz na „Szacharni”. Wtedy anonimy były akceptowane, ale obecnie te na blogu J.K., już nie. Osobliwa wybiórczość zasad net-etykiety w wykonaniu W.Ś., nieprawdaż?

Jeżeli chodzi o zagadnienie obserwacji „z daleka” sytuacji w polskich szachach, to jestem ciekawy opinii różnych osób, w tym trenerów, członków kadry narodowej, amatorów szachowych, osób dopiero zaczynających przygodę z tą grą, itp. Interesuje mnie każde stanowisko dotyczące wspomnianego problemu, o ile nie polega ono na oszczerstwach i epitetach pod moim adresem. Jeżeli mylę się w jakiejś kwestii, to z wielką chęcią wysłucham opinii odmiennych od mojej, ale nie takich które w aluzji określają moje wypowiedzi mianem „toczenia gnojowych kul i rzucaniu łajna”.

Waldemar Świć zadecydował, że osoby wypowiadające się na temat metod szkoleniowych Marka Dworeckiego nie czytały jego książek. Nie wiem czy to było „picie” do mnie czy nie, ale uważam że przesądzanie z góry czy ktoś je czytał czy nie, bez zaznajomienia się z faktami, jest delikatnie mówiąc, niegrzeczne. Podobnie jak opinia pana Waldemara, iż „ignorant aby pokazać , że jest i ma swoje zdanie sięgnie po każdy sposób i będzie miał złudzenie, że zaistniał krytykując kogoś ważnego. Ten rodzaj autopromocji nie jest nowy choć nabrał mocy w czasach internetu”. Domyślam się, że pan Wademar byłby najbardziej zadowolony, gdyby zamknął usta osobom skupionym wokół blogu Jerzego Konikowskiego i zabronił im oraz J.K. publicznych wypowiedzi, zamieszczanych w internecie. To jest oburzający zamach na wolność i swobodę kulturalnej wypowiedzi w demokratycznym kraju.

Pragnę zaznaczyć, że nadal interesują mnie opinie Waldemara Świcia na temat systemu szkolenia, i w ogólności jego wypowiedzi na tematy stricte szachowe, nawet gdy nie zgadzam się z nimi. Uważam że warto poznać każde zagadnienie z różnych stron, słuchając wypowiedzi osób prezentujących odmienne stanowiska.

Tylko ile razy można prosić o kulturę wypowiedzi? No ile razy?

Krzysztof Kledzik

 

  • Szukaj:
  • Nadchodzące wydarzenia

    wrz
    20
    sob.
    2025
    całodniowy Bundesliga-kobiety
    Bundesliga-kobiety
    wrz 20 – gru 21 całodniowy
    Bundesliga (1.liga) kobiet (z aktywnym udziałem zawodniczek z Polski) odbywa się w ten weekend systemem każdy z każdym. Gospodarzami są TuRa Harksheide, SC 1957 Bad Königshofen i Schachfreunde Deizisau. Dwanaście drużyn będzie rywalizować w 11[...]
    wrz
    27
    sob.
    2025
    całodniowy I Bundesliga open
    I Bundesliga open
    wrz 27 2025 – kw. 26 2026 całodniowy
    W okresie 27.09.2025-26.04.2026 odbywają się rozgrywki I ligi niemieckiej open z udziałem zawodników z Polski. Dodatkowe informacje na  ChessBase Info: 1 runda 2 runda  2 runda cd Niefortunnie wystartował Mateusz Bartel, który reprezentuje barwy klubu[...]
    gru
    26
    pt.
    2025
    całodniowy World Championship (rapid) 2025
    World Championship (rapid) 2025
    gru 26 – gru 28 całodniowy
    26 – 28 Dec 2025, Doha (Qatar)
    mar
    29
    niedz.
    2026
    całodniowy FIDE Candidates 2026
    FIDE Candidates 2026
    mar 29 – kw. 15 całodniowy
    29 Mar – 15 Apr 2026, (Cyprus) Uczestnicy
  • Odnośniki

  • Skąd przychodzą

    Free counters! Licznik działa od 29.02.2012
  • Ranking FIDE na żywo

  • Codzienne zadania

    Play Computer
  • Zaprenumeruj ten blog

    Wprowadź swój adres email, by prenumerować ten blog i mieć informację o nowych wpisach przez email.