W miesięczniku „Magazyn Szachista” (maj 2012) w swoich wspomnieniach Andrzej Filipowicz przypomniał sylwetkę warszawskiego szachisty Emanuela Sztejna.
Emanuela Sztejna poznałem bliżej w czasie olimpiady na Malcie w 1980 roku. Znaliśmy się oczywiście wcześniej z różnych imprez szachowych na terenie kraju. Ale dopiero spotkanie na Malcie przybliżyło mi postać Emanuela, który okazał się człowiekiem o niezwykłej kulturze.
Emanuel dał mi swój adres i zaproponował wymianę listów. Korespondencję kontynuowaliśmy po moim osiedleniu się w Niemczech. Wysyłałem mu też moje książki wydane w Niemczech i w USA. Emanuel rewanżował się literaturą historyczną w języku polskim wydaną w USA.
Bywał często w Berlinie. Kilka razy umawialiśmy się na spotkanie, ale jakoś ciągle coś w ostatniej chwili stanęło na przeszkodzie. Byliśmy jednak w stałym kontakcie telefonicznym. Emanuel w pewnym momencie zaproponował mi wspólne napisanie książki o polskich szachistach żydowskiego pochodzenia. Miał już wydawcę, który był zainteresowany tym tematem. Zgodziłem się i w ciągu kilku miesięcy miałem gotową moją część. Niestety nie doszło do realizacji planu, ponieważ Emanuel zachorował.
W 1999 roku spędzałem z żoną urlop w USA. Wcześniej umówiliśmy się, że go odwiedzę w Orange, gdzie mieszkał. Zgodnie z ustaleniami zadzwoniłem do niego w celu uzgodnienia terminu przyjazdu. W słuchawce usłyszałem słaby głos Emanuela: „Nie czuję się najlepiej. Odłóżmy spotkanie na później” – zaproponował. Była to nasza ostatnia rozmowa. Emanuel wkrótce zmarł. Miał raka.