W wpisie Rafał Marszałek przypomniał bliżej sylwetkę Stanisława Gawlikowskiego, którego „spontaniczna ekspresja słowna w życiu codziennym była naznaczona nie byle jakim ryzykiem” była znana w środowisku polskich szachów. Pan Stanisław mówił, co miał na myśli i nie obawiał się jakiś ewentualnych przykrych konsekwencji.
Szachiści go za to bardzo cenili!
Na obozie szkoleniowym kadry w Zakopanem w 1980 roku Stanisław Gawlikowski miał głównie zajęcia z historii szachów. Były oczywiście dyskusje na różne zagadnienia. W pewnym momencie poruszyłem temat znaczenia znajomości otwarć we współczesnej praktyce turniejowej. Poprosiłem autora książki „Teoria debiutów” o opinię w tym aspekcie.
„Pan propagował przecież debiuty już w 1947 roku i mimo tego, to jest najsłabsza strona polskich kadr”.
Gawlikowski zareagował spontanicznie – w swoim stylu – co nie jest jednak do powtórzenia. Na sali siedziało kilku członków kadry. Z humorem potraktowano wypowiedź mistrza. Nikt się nie obraził. Zatem wielką zaletą Pana Stanisława była szczerość m.in. w ocenie stanu wyszkolenia krajowej czołówki!
A jak to jest obecnie? Każda krytyczna opinia o naszych kadrach jest traktowana jako zamach na polskie szachy!
Stanisław Gawlikowski także piórem nie obawiał się pisać prawdy. Przypominam to, co już dawno opisałem na blogu:
Kilka lat temu studiując książkę Stanisława Gawlikowskiego „100 zwycięstw polskich szachistów“, Penelopa 1997, natknąłem się na stronie 122 na opis udziału Bogdana Śliwy w turnieju w Budapeszcie w 1952 roku.
Autor napisał: „Przez dwa powojenne dziesięciolecia w polskich szachach królował Bogdan Śliwa. Debiutując w pierwszych powojennych mistrzostwach Polski w Sopocie w 1946r., odniósł wielki sukces – zajął I miejsce i zdobył pierwszy (z sześciu w całej karierze) tytuł mistrza Polski. Po raz drugi zdobył tytuł w 1951 r., rozpoczynając całą serię zakończoną dopiero w 1954 r., a po raz ostatni został mistrzem kraju w 1960 r.
Gdy w 1952 r. Węgrzy organizowali wielki turniej poświęcony rok wcześniej zmarłemu jednemu z najsilniejszych szachistów okresu międzywojennego – Gezie Maróczy`emu, właśnie Śliwa miał bronić imienia polskich szachów. Trudno było liczyć na sukces, skoro startowali między innymi Keres, Geller, Botwinnik, Smysłow, Stahlberg, Szabo, Petrosjan, ale można się było wiele nauczyć, a przy okazji pokrzyżować plany nawet najwybitniejszym arcymistrzom. Wiadomo było, że najsilniejszą stroną Polaka jest gra środkowa, a najsłabszą debiut. Niestety, z losowania wynikało, że już na starcie nasz mistrz będzie walczył z całą czołówką. Obnażyła ona bezwzględnie braki w przygotowaniu teoretycznym Polaka. Efekt był tragiczny. Po 10 rundach na koncie Śliwy widniało tylko 1.5 punktu …
Spróbujcie obecnie podobnie ocenić stan wyszkolenia kogoś z naszych asów. Zaraz posypią się gromy. Tak postąpił ze mną jeden z czołowych polskich arcymistrzów, o którym kiedyś napisałem, że sam talent nie wystarczy w osiąganiu znaczących wyników w silnych turniejach międzynarodowych. Trzeba intensywnie trenować, około 8-10 godzin dziennie i koniecznie poprawić fazę debiutową!
Arcymistrz zamiast posłuchać rady doświadczonego trenera, który mu dobrze życzył, zainicjował na facebooku kilka lat temu żałosne przedstawienie, w którym udział wziął były prezes Polskiego Związku Szachowego, prezes znanego okręgowego związku, trenerzy Młodzieżowej Akademii Szachowej, zawodnicy itd.
Tymczasem od dawna zwracam uwagę na to, że w Polsce mamy (albo mieliśmy) wiele talentów. W artykule „O statystyce i prognozowaniu” (Magazyn Szachista, luty 2005) pisałem m.in., że od wielu lat zajmuję się analizą gry czołówki polskiej i moimi wnioskami dzielę się na łamach krajowej prasy fachowej.
Dlatego nie usprawiedliwiajmy często przeciętnych wyników naszych kadr w turniejach międzynarodowych przejściowym brakiem formy. Dokładna analiza rozegranych partii ilustruje ogólnie niedostateczne przygotowanie początkowego stadium gry.
To jest niepokojące zjawisko, ponieważ w wielu krajach już dawno zrozumiano, że bez dobrej znajomości otwarć szachowych oraz optymalnie opracowanego do stylu gry repertuaru debiutowego nie można liczyć na postęp zawodniczki i zawodnika. Bez tych umiejętności nie można oczekiwać na znaczące sukcesy międzynarodowe…
Moją ocenę sytuacji potwierdził kilka lat później także arcymistrz Schmidt:
Wiceprezes Włodzimierz Schmidt podkreślił, że słabe przygotowanie debiutowe jest problemem zarówno czołówki kobiet, jak i mężczyzn i zadeklarował gotowość nadzorowania pracy konsultanta debiutowego kadry kobiet i mężczyzn (Protokół z zebrania zarządu Warszawa, biuro PZSzach, Al. Jerozolimskie 49, 27 października 2012 r. godz. 10.00-18.00).
Zagraj w turnieju Gold World Challenge online 15 marca. Zapisz się już dziś!
Drodzy szachiści!
Formuła Goldchess to turnieje szachowe online w których gra się od podanej pozycji, a przeciwnikiem szachisty jest nasz edukacyjny program szachowy, CEEC.
U nas nie ma tak jak w turniejach stacjonarnych, że muszą wygrać najsilniejsi czy faworyci. Nie ma takiej opcji. Wygrać może każdy.
Zwycięża po prostu ten, kto pierwszy wygra pozycję w podany przez nas sposób. Dlatego Goldchess jest dla wszystkich. Pobierz nasz program i graj!
Zapraszamy do turniejów Krajowych, Gold World Challenge i Millionaire, oraz gier bezpłatnych z nagrodami (diagramy)
Linki: our website: link.
Następny – Lista Startowa.
Info: link.
Centrum Informacyjne: link.
Stanisław Gawlikowski, dziś niestety jakby zapomniany, pozostaje jedną z najważniejszych postaci polskiego powojennego życia szachowego. Więcej : chyba dopiero teraz dociera do nas wymiar jego olbrzymiej pracowitości i znaczenie jego dorobku. Cenne książki z teorii końcówek nie znalazły do dzisiaj kontynuacji ani konkurencji. Imponujące erudycją prace z historii szachów, nie zamykają się w obrębie ukochanej dyscypliny, lecz wybiegają na szerszy obszar kultury.
Na dzisiejszym czytelniku ( nie tylko na szachowym profesjonaliście ) niezwykłe wrażenie muszą robić okoliczności porzucenia królewskiej gry przez Paula Morphy’ego. U szczytu kariery, w roku 1839, prasa nazwała go wielkim szachistą z a w o d o w y m. „Morphy’ego niesłusznie to dotknęło” – pisał Gawlikowski- „oświadczył, że nie jest zawodowcem tylko dżentelmenem (! podkreślenie moje -RM ), gra w szachy dla przyjemności, a nie dla zysku, po czym – wycofał się raz na zawsze z wielkiej areny i grał już tylko w domowym zaciszu, z przyjaciółmi, pogrążony w głębokiej melancholii. Nie zdołały go skłonić do powrotu najbardziej nawet atrakcyjne, również pod względem finansowym, propozycje”. Ta historia, z pewnością egzotyczna z punktu widzenia młodych odbiorców, stanowi ilustrację głębokich przemian mentalnych, jakie się dokonały.
Z kolei opisując VIII Olimpiadę Szachową rozgrywaną w Argentynie na przełomie sierpnia i września 1939 ,Gawlikowski przywołał scenę, będącą interesującym przypisem do historii najnowszej. – „Czechosłowacja oficjalnie występowała jako ‘Protektorat Czech i Moraw’. Niemieckim ‘protektorom’ nie udało się jednak skłonić organizatorów do zdjęcia z frontowej ściany teatru, w którym odbywały się rozgrywki, flagi czeskiej i zastąpienia jej ‘oficjalną’ flagą ‘Protektoratu’ ze swastyką. Po dłuższych negocjacjach wywieszono ostatecznie dawny czeski sztandar…”
Mistrz szachowy, teoretyk, historyk dyscypliny ,publicysta , felietonista : tych zawodowych wcieleń Gawlikowskiego było dużo. Lecz przede wszystkim dużo było Stasia jako człowieka : niesłychanie żywego, pełnego temperamentu i inwencji.
Myślę ,że jego osobowość najpełniej wyrażała się w sferze językowej. Spontaniczna ekspresja słowna w życiu codziennym była naznaczona nie byle jakim ryzykiem. W ponurej, stalinowskiej dobie, podczas grupowego spaceru nad brzegiem Bałtyku, Staś zaimprowizował strzelisty hymn „ o wietrze wolności przychodzącym do nas ze Skandynawii”. Tylko chwalebnej solidarności braci szachistów domorosły poeta zawdzięczał wtedy ,że nie dostał się do ubeckiego lochu. Potem kiedyś ,też w okresie głębokiego Peeerelu, na biesiadnym zakończeniu drużynowego meczu z reprezentacją Niemieckiej Republiki Demokratycznej, Staś pozwolił sobie wznieść przyjacielski toast za zdrowie „ Sturmbannfữhrera Schulza”. Na te słowa niemiecki gospodarz spotkania śmiertelnie pobladł : nie z obrazy, ale ze strachu . „Nicht gut Herr Gawlikowski, nicht gut” – wyjąkał przerażony. Zapachniało politycznym skandalem…
Natomiast to samo , co narażało Gawlikowskiego na kłopoty w życiu powszednim, okazywało się darem pisarskim, zjednującym mu popularność . Znany publicysta sportowy, redaktor „Życia Warszawy” Stefan Sieniarski , wspominał jak po wprowadzeniu do gazety działu szachowego prowadzonego przez SG , zaczęły napływać do redakcji listy dziękczynne z różnych stron kraju. Było co czytać i kogo czytać.
Styl Gawlikowskiego, lapidarny i barwny zarazem, trudno byłoby podrobić. Zjadliwe charakterystyki : słabeusza przypadkowo zabłąkanego wśród krajowej elity –„ Pisać krytycznie o jego grze byłoby dla niego komplementem” czy czołowego polskiego szachisty „skutecznego na własnych śmieciach”, ale zupełnie „nie nadającego się na eksport” należały do rzadkości. Zazwyczaj Staś dawał wyraz fascynacjom , które ubierał w niebanalne skojarzenia. W beznadziejnym oporze stawianym rywalowi przez pewnego Hindusa, Gawlikowski odnajdywał cechy „iście indyjskiego fatalizmu”. Wygrana naszego szachisty z wysoko notowanym przeciwnikiem ( co w tamtych czasach było sensacją ) opisywana była w duchu młodzieżowych powieści Karola Maya jako „skalp zdarty z arcymistrza”. Pod piórem Stasia nieoczekiwane zwroty akcji jawiły się jak „grom z jasnego nieba”. Ładnie wygrane partie bywały „pogromowe”, a zwycięzca partii triumfował zwykle „ w porywającym stylu”. Błędy popełniane przy szachownicy najczęściej zaś były „nieprawdopodobnymi lapsusami” albo „tragicznymi pomyłkami”, vulgo „samobójczymi golami”. Zakończenia partii opisywane przez Gawlikowskiego były w zależności od kontekstu : słynne, pouczające , finezyjne, subtelne, dramatyczne , emocjonujące. Któż by się spodziewał , że nisza drewnianych figur kryje w sobie tyle niuansów ! Zasób leksykalny, którym dysponował nasz autor, był naprawdę bogaty.
Staś ciekawy świata, bystry w obserwacjach i ocenach ,zdystansowany , pogodny i dowcipny okazywał życzliwość kolegom. W jego niewielkim mieszkaniu na warszawskiej Ochocie goście, nawet ci niezapowiedziani, zawsze byli mile widziani. Przy filiżance kawy, z miłą asystą troskliwej żony gospodarza pani Zofii , szachiści wiedli długie rozmowy. Dzisiaj takich domostw zostało niewiele ; życie wygląda inaczej. Nieprzypadkowo dom państwa Gawlikowskich stał przy ulicy Baśniowej.
Rafał Marszałek
Dzisiaj mija 100 lat od urodzin Stanisława Gawlikowskiego, mistrza krajowego, autora znakomitych książek oraz historyka szachów.
Pana Stanisława poznałem osobiście na festiwalu szachowym w Sajenkach koło Augustowa (22.07.-05.08.1963). Udało mi się zamienić z mistrzem kilka słów, co było dla mnie dużym przeżyciem.
W trakcie jednej rundy tegoż turnieju odłożyłem skomplikowaną wieżówkę z pionkiem więcej z Krzysztofem Pytlem. Poprosiłem autora podręcznika „Końcowa gra szachowa – zakończenia wieżowe” (Warszawa 1957) o ocenę pozycji. Stanisław Gawlikowski określił ją jako remisową i miał rację.
Starszy kolega klubowy Jerzy Bratoszewski stwierdził, że mam jednak praktyczne szanse na wygraną i powinienem grać dalej. W czasie analizy pokazał mi kilka wygrywających planów i jeden z nich zrealizowałem.
Ze Stanisławem Gawlikowskim spotykałem się na wielu imprezach, w trakcie których udało mi się „wycisnąć” z Niego sporo informacji z historii szachów krajowych i światowych. Dalej w pamięci mam turniej o Puchar Bieszczadów w Iwoniczu Zdroju (6-15 września 1968 r.). Pan Stanisław w dniu wolnym od gry omówił karierę Akiby Rubinsteina z demonstracją kilku partii sławnego polskiego arcymistrza.
Turniej wygrał Jan Adamski 9 przed Jerzym Konikowskim 8.5 i Tadeuszem Lipskim 7 pkt. Na 7 miejscu znalazł się Stanisław Gawlikowski z 6 punktami. W bezpośrednim pojedynku udało mi się pokonać mistrza (byłem wtedy kandydatem na mistrza) w ciekawej partii.
Helmut Schmidt był kanclerzem Niemiec w latach 1974-1982. Jest ogólnie znane, że jego wielką pasją były pojedynki przy szachownicy z żoną Hannelore oraz innymi politykami republiki.
Z tej okazji odbyła się dzisiaj w Hamburgu impreza przypominająca zamiłowanie popularnego niemieckiego polityka do gry w szachy.
Moje wspomnienia:
O hobby Helmuta Schmidta wiedziałem jeszcze mieszkając w Polsce i wykorzystałem ten fakt w trakcie przekraczania granicy NRD-RFN. Za brązowy medal naszej drużyny kobiecej na Malcie zostałem w nagrodę wydelegowany na turniej w Dortmundzie, który zaczynał się 2 czerwca 1981 roku.
Osobie w biurze Polskiego Związku Szachowego załatwiającej dokumenty na wyjazdy zagraniczne zabrakło zdrowego rozsądku. Bilet został prawidłowo zakupiony na 31 maja, natomiast wiza do RFN była wystawiona od 2 czerwca. Zauważyłem to dopiero 29 maja i natychmiast zwróciłem na to uwagę pani z biura, która była odpowiedzialna za te sprawy. Z uśmiechem na twarzy oświadczyła mi, że na zmianę wizy jest już za późno i muszę sobie z tym problemem jakoś uporać.
I dałem sobie radę! Granicę NRD-RFN przekraczałem o północy w Helmstedt. Strażnik z zachodnich Niemiec po sprawdzeniu dokumentów kazał mi się natychmiast spakować i opuścić wagon. Kiedy zjawił się ponownie po sprawdzeniu innych przedziałów, był bardzo zdziwiony, że nie mam zamiaru wykonać jego polecenia.
Zagrałem va banque: „Jadę na najsilniejszy turniej szachowy świata do Dortmundu jako gość honorowy Polskiego Związku Szachowego na zaproszenie kanclerza Helmuta Schmidta, który jest patronem tej imprezy” – wykrztusiłem jednym tchem. Zauważyłem konsternację na twarzy Niemca. Spojrzał mi bacznie w oczy i po chwili oddał paszport. W ten sposób nielegalnie wjechałem na teren RFN za akceptacją państwowego urzędnika!
Gdy opowiedziałem o tym kilka godzin później dyrektorowi turnieju Klausowi Neumannowi, to dopiero uwierzył w tę historię po pokazaniu paszportu.
Skwitował to wydarzenie krótko: „Nie ma już u nas niestety porządku”.
„Obrona skandynawska jest lepsza od jej reputacji” (Aleksander Alechin – mistrz świata w latach 1927 – 1935 oraz 1937-1946).
Po osiedleniu się w Dortmundzie rzadko grałem w turniejowe szachy. Poświęciłem się – oprócz pracy zawodowej – działalności trenerskiej oraz publicystyce (artykuły i książki).
W dniach 11-23.09.1984) zdecydowałem się w ostatnim momencie – za namową dyrektora turnieju – na grę w otwartym turnieju w ramach 12.Dortmunder Schachtage.
Uczestniczyło 84 zawodników z kilku krajów. Zwyciężył przyszły arcymistrz Lew Gutman z 7.5 punktami z 9 partii. Ja zająłem drugie miejsce z 7 punktami bez porażki.
W drugiej rundzie pokonałem Gutmana. Nasza partia miała dość spokojny przebieg. W pewnym momencie przeciwnik zagrał niedokładnie i to umożliwiło mi przejście do korzystnej końcówki wieżowej. Ostatecznie odniosłem zwycięstwo.
Pojedynek Konikowski-Gutman
Wieżówka miała pouczający charakter i dlatego znalazła się w książce „Testbuch des Endpielwissens”.
Burmistrz Dortmundu Willy Spaenhoff wręcza mi drugą nagrodę (1000 marek). Pomiędzy nami widoczny jest dyrektor turnieju Jürgen Grastat.
W głównym turnieju grał Aleksander Sznapik, który zajął jednak przedostatnie miejsce.
Uczniowski Klub Szachowy w Radomiu
Komunikat Organizacyjny Nr 1
Międzynarodowego Memoriału Szachowego
„Rodziny Ulmów zamordowanej przez Niemców za ratowanie Żydów podczas II wojny światowej”.
1. Cel turnieju:
upamiętnienie wszystkich Polaków zamordowanych przez Niemców, za ratowanie Żydów podczas II wojny światowej;
promocja szachów wśród mieszkańców Radomia i Ziemi Radomskiej;
integracja polskiego środowiska szachowego;
integracja międzynarodowego środowiska szachowego;
promocja Polski, Radomia i Ziemi Radomskiej na arenie międzynarodowej.
2. Organizatorzy: Kapituła Kultury Szachowej, Uczniowski Klub Sportowy „Roszada”, Akademia Szachowa Marka Niedźwieckiego, przy współpracy Katolickiego Liceum Ogólnokształcącego im. św. Filipa Neri, Instytutu Pamięci Narodowej w Radomiu, Muzeum Polaków Ratujących Żydów podczas II wojny światowej im. Rodziny Ulmów w Markowej, Radomski Samorząd Obywatelski oraz znany radomski muzyk Robert Grudzień, który przed rozpoczęciem memoriału wykona utwór „Koncert Jankiela”.
3. Miejsce rozgrywek: Katolickie Liceum Ogólnokształcące im. św. Filipa Neri, Radom, ul. Grzybowska 22.
4. Termin: 14 i 15.03.2020 r.
5. System rozgrywek: szwajcarski, na dystansie 7 rund z tempem P’60.
6. Zgłoszenia: należy przesłać w terminie do dnia 12.03.2020 r. poprzez stronę internetową:
http://www.chessarbiter.com/turnieje/2019/ti_7026/registration_form.html?l=pl
W zgłoszeniu należy podać: nazwisko i imię, dokładną datę urodzenia, posiadaną kategorię szachową, numer telefonu kontaktowego oraz adres poczty elektronicznej. Można również zarejestrować się za pomocą poczty elektronicznej, przesyłając ww. dane na adres: chebdabartosz@gmail.com tel. kontaktowy: 791-787-435. W turnieju mogą uczestniczyć zawodnicy z polskim rankingiem do 2000 i z rankingiem FIDE do 1800.
W turnieju można zdobyć normy na kategorie okręgowe (od V do II włącznie).
Ilość miejsc w turnieju jest ograniczona – decyduje kolejność zgłoszeń.
7. Nagrody: za zajęcie I miejsca 2000 PLN. Wysokość pozostałych nagród podamy w terminie późniejszym.
8. Sponsorzy:
MK Janusz Domagała spółka jawna;
9. Współpraca:
Conwex Serwis www.conwex.pl;
Virgo Poligrafia www.virgo.net.pl;
Biuro Rachunkowe Mirosława Siczek.
10. Patronat Medialny: Dwutygodnik „ Twój Radom”
„Głos Obywatelski”
Radom, 11.01.2020 r.
Dyrektor Turnieju
Marek Niedźwiecki
/////////////////////////////////////
“Przez szachy do patriotyzmu i od patriotyzmu do szachów” „Dolina Krzemowa nad Mleczną” Cykl turniejów szachowych „Radomig Grand Prix’2020”
Kalendarz na 2020 r. UKS „ROSZADA” i Kapituły Kultury Szachowej
L.P Nazwa turnieju Tempo gry Ilość rund Data Miejsce
1 Otwarte Mistrzostwa UKS ROSZADA P’5 9 15.01.2020 Radomig,ul. Mazowieckiego 13a
2 IV Turniej Szachowy „Świętego Kazimierza – Patrona Radomia” P’5 9 19.02.2020 Radomig,ul. Mazowieckiego 13a
3 V Turniej Szachowy „Pamięci Ofiar Zbrodni Katyńskiej” P’5 9 18.03.2020 Radomig,ul. Mazowieckiego 13a
4 Turniej Szachowy 3 Maja P’5 9 15.04.2020 Radomig,ul. Mazowieckiego 13a
5 IV Turniej Szachowy „Radomski Czerwiec’76” P’5 9 17.06.2020 Radomig,ul. Mazowieckiego 13a
6 Turniej Szachowy z okazji 410 Rocznicy „Zwycięskiej bitwy pod Kłuszynem im. hetmana Stanisława Żółkiewskiego rozegranej 4 lipca 1610 roku P’5 9 15.07.2020 Radomig,ul. Mazowieckiego 13a
7 IV Turniej Szachowy PAMIĘCI OFIAR AGRESJI WRZEŚNIOWEJ 1939 ROKU NA POLSKĘ P’5 9 2.09.2020 Radomig,ul. Mazowieckiego 13a
8 Turniej Szachowy z okazji „Bitwy pod Orszą.” rozegranej 8 września 1514 roku P’5 9 9.09.2020 Radomig,ul. Mazowieckiego 13a
9 Turniej Szachowy „Bitwy pod Wiedniem” im. Króla Jana III Sobieskiego rozegranej 12 września 1683 roku P’5 9 16.09.2020 Radomig,ul. Mazowieckiego 13a
10 IV Turniej Szachowy Ogłoszenia Niepodległości przez Polskę im. Gen. Tadeusza Jordan – Rozwadowskiego P’5 9 7.10.2020 Radomig,ul. Mazowieckiego 13a
11 IV Memoriał Szachowy „Herbu Radomia” im. Stanleya Krol P’5 9 14.10.2020 Radomig,ul. Mazowieckiego 13a
12 XVII Turniej Szachowy „Odwaga – Miłość – Pokój” z okazji 42 Rocznicy Wyboru kardynała Karola Wojtyły na Papieża P’5 9 21.10.2020 Radomig,ul. Mazowieckiego 13a
13 V Otwarty Turniej Szachowy Pracowników Budownictwa, Przemysłu Materiałów Budowlanych i Przemysłu Drzewnego im. architekta Kazimierza Prokulskiego P’5 9 4.11.2020 r. Radomig,ul. Mazowieckiego 13a
Kontakt: uks.roszada@gmail.com tel: 507-434-079 Radom
Krzysztof Długosz od lat zajmował się promowaniem gry w szachy wśród pabianiczan. Największy nacisk kładł na naukę dzieci i młodzieży. Współpracował z pabianickimi podstawówkami, gdzie organizował „lekcje tej królewskiej gry” dla najmłodszych.
– Nauczyłem grać ponad 100 dzieciaków – ujawnił w rozmowie z Życiem Pabianic.
Organizował w Pabianicach ogólnopolskie turnieje szachowe, w tym także turnieje szachów parkowych. Jego wychowanką jest Monika Rykała – mistrzyni szachowa i sędzia szachowy.
– Szachy to nie tylko gra, ale i dziedzina sztuki, nauki, filozofia – wszystko razem wzięte, mieszczące się w 32 klockach i 64 polach – mówił o swojej pasji Długosz.
Był absolwentem I Liceum Ogólnokształcącego. Sam zaczął grać w szachy w wieku 14 lat, zaczynał w sekcji przy Cechu Rzemiosł Różnych, potem grał w łódzkim klubie Start, a w czasie służby wojskowej w Słupsku zakwalifikował się i grał w II lidze szachowej. Po powrocie do Pabianic grał w sekcji szachowej Pabianickiego Towarzystwa Cyklistów.
Długosz prowadził również bloga w internecie pabianice-net. Pisał tam nie tylko o szachach. Interesował się sprawami Polski i miasta. Dzielił się swoim spojrzeniem na niektóre sprawy ważne dla miasta.
Krzysztof Długosz zmarł 10 stycznia. Miał 59 lat.