Archiwum kategorii ‘Polemiki’

lut
13

Kontynuacja odcinka 60

Gość napisał: Przesyłam Panu ciekawy wywiad z najlepszym polskim piłkarzem Robertem Lewandowskim.

Robert Lewandowski: Nie mam recepty na życie bez problemów

Jeśli ktoś ma ambicje i uczucia, siłą rzeczy ma również kłopoty, dylematy, albo zwyczajnie trudne życiowe sytuacje. Naprawdę nie mam recepty na życie bez problemów – mówi Robert Lewandowski, Piłkarz Roku 2019 w plebiscycie tygodnika „Piłka Nożna”.

Źródło

/////////////////////////

To stwierdzenie mistrza piłki idealnie odpowiada Pana działalności. Przestudiowałem z dużą uwagą wpisy oraz dyskusje na stronie i blogu.

Przeczytałem także artykuł wiceprezesa Artura Jakubca w Macie (5-2019) „W trosce o kształt profesjonalnych szachów w Polsce”.

O reformach szkoleniowym w szachach młodzieżowych, które Pan już dawno zaproponował,  dyskutowano „ostro” w 2003 roku na forum Polskiego Związku Szachowego. Wtedy stwierdzono, że nie potrzeba żadnych zmian. Teraz powraca ten sam problem, że trzeba jednak coś zrobić w tym kierunku.

Zgadzam się z opinią Krzysztofa Kledzika: W środowisku szachowym za mało było wizjonerów, osób o otwartym umyśle, chętnych do wprowadzania innowacyjnych zmian. A te wymagały pracy i zaangażowania. Więc łatwiej było bronić starej, skostniałej i nieefektywnej metody szkoleniowej…

Pozwolę sobie dać Panu pewną radę: Znając od lat działalność Polskiego Związku Szachowego oraz realia polskich szachów wyczynowych przypuszczam, że w najbliższym czasie i tak nic się nie zmieni… Dlatego zastanawiam się po co Panu te kłopoty, dylematy, albo zwyczajnie trudne życiowe sytuacje. Niech Pan pisze dalej te swoje książki i artykuły oraz dzieli się z nami swoimi doświadczeniami trenerskimi. A inne problemy najlepiej zostawić prezesom i działaczom. Oni i tak zawsze wiedzą wszystko najlepiej…   

sty
29

Kontynuacja odcinka 58

Po ukazaniu się wywiadu z czołową juniorką kraju Julią Antolak

i jej wypowiedzi

nadesłano mi kilka komentarzy, który tylko jeden został opublikowany. Inne były zbyt „polemiczne” w swej treści i dlatego wolałem uniknąć ewentualnych awantur.

Krzysztof Kledzik

24 stycznia 2020 o godz. 11:04

W środowisku szachowym za mało było wizjonerów, osób o otwartym umyśle, chętnych do wprowadzania innowacyjnych zmian. A te wymagały pracy i zaangażowania. Więc łatwiej było bronić starej, skostniałej i nieefektywnej metody szkoleniowej. I to niestety mściło się przez wiele lat, a efekty są nadal widoczne. Czyli zawodniczki które indywidualnie nie liczą się w świecie, uzdolnieni i dobrze rokujący juniorzy którzy gremialnie porzucali szachy (a właściwie to nie oni porzucali, lecz zachęcano ich do takiego posunięcia), i tylko dwóch(!) arcymistrzów którzy coś znaczą w świecie. Stary, nie do ruszenia system szkoleniowy był w stanie „wyprodukować” zaledwie dwóch arcymistrzów o poziomie światowym. A właściwie to żadnego, bo prawdę mówiąc R.Wojtaszek i JKDuda są „produktami” już współczesnego systemu szkoleniowego, który zerwał z usilnie promowanymi metodami treningowymi sprzed stuleci, czyli Capablanka i inne sprawy, opisywane na tym blogu.

///////////////////

Ogólnie przypomniano, że tę formę szkolenia zaproponowałem dawno i było to już przedmiotem wielu dyskusji na blogu.

Zgadza się. Już w wywiadzie dla Panoramy Szachowej (styczeń 1999, strona 6) zwróciłem uwagę na nowe możliwości treningu szachowego drogą elektroniczną. W maju tegoż roku w trakcie spotkania z ówczesnym prezesem Polskiego Związku Szachowego Jackiem Żemantowskim wspomniałem o zaletach wirtualnego szkolenia i zaproponowałem włączenie tej nowej formy treningu do szkolenia kadry młodzieżowej.
Na mojej pierwszej sesji Akademii Młodzieżowej w Zakopanem (październik 1999) przedstawiłem grupie obecnych trenerów korzyści nowoczesnego szkolenia. Między innymi byłyby to konsultacje poprzez pocztę elektroniczną (wtedy nie było jeszcze skype!) ze słuchaczami Akademii, aby łączność pomiędzy trenerem i zawodnikiem była systematyczna, a nie ograniczała się tylko do sporadycznych spotkań na sesjach stacjonarnych. Szczególnie takie kontakty byłyby bardzo pożyteczne dla zawodników z małych ośrodków szachowych i nie mających możliwości regularnych treningów z trenerem.
Aby pokazać, jak to może funkcjonować w praktyce, zaproponowałem trening poprzez Internet juniorowi z Kwidzyna Radosławowi Wojtaszkowi. Udzielałem Radkowi bezinteresownie rady dotyczące jego repertuaru debiutowego i przygotowywałem różne materiały szkoleniowe. Ta nasza współpraca trwała w sumie cztery lata i dała znakomite efekty.
Mimo tego, moja praca nie znalazła uznania wśród osób odpowiedzialnych za szkolenie młodzieży w kraju. Wręcz przeciwnie, utrudniano pełną realizację mojej koncepcji. Dokładnie chodzi o to, że na kolejnych sesjach z moim udziałem w 2000 roku nie było Wojtaszka. Tymczasem trening wirtualny musi być połączony z bezpośrednimi spotkaniami.

Blokada trenerów MASZ wprowadzenia reform w działalności akademii została w pełni zaakceptowana przez prezesów Polskiego Związku Szachowego i osób odpowiedzialnych za szkolenie młodzieży!

Dokładny opis tych wydarzeń można znaleźć na mojej stronie:

Akademia Szachowa
Komputery w szachach
Szkolenie

Także na blogu kwestia ta była wielokrotnie dyskutowana, np.  w 25-ciu odcinkach wpisów Trening wirtualny w MASZ”. Kto jest tym zainteresowany, to zapraszam do lektury. Można z niej się dowiedzieć,  kto był za reformami w naszych szachach młodzieżowych, a kto przeciw!

Od pewnego czasu pracuję nad książką, w której chcę przedstawić „Problemy szkoleniowe w polskich szachach” na bazie własnych doświadczeń. Jeden rozdział będzie poświęcony właśnie tej kwestii.

paź
21

Kontynuacja odcinka 42

Po ustaleniu z wydawnictwem RM koncepcji książki o Akibie Rubinsteinie, zaproponowałem Jackowi Gajewskiemu z Katowic współpracę w tym temacie. Mieliśmy za sobą dwie udane prace:

Królowe 64 pól

Mistrzowie świata i ich 400 kombinacji szachowych

Zdawałem sobie sprawę, że książka – oprócz treści szachowej – musi być wzbogacona o opis sukcesów arcymistrza. Tekst Tadeusza Wolszy Akiba Rubinstein  – niekorowany mistrz gry królewskiej w książce Akiba Rubinstein współcześnie jest świetny (Polski Związek Szachowy, Warszawa 2012), ale w naszej publikacji musi być więcej informacji o bogatej karierze zawodniczej Akiby.

Jacek Gajewski wywiązał się znakomicie ze swojego zadania. Jego przedstawienie tematyki wraz z turniejowymi tabelkami jest najlepszym tego opracowaniem w języku polskim. Znam osoby, które właśnie dla tej części kupiły sobie książkę, ponieważ wątek czysto szachowy ich za bardzo nie interesował.

W mojej części 2, jak już wcześniej pisałem, było pokazanie zasług Rubinsteina w rozwoju teorii debiutów w celu zachęcenia naszej zdolnej młodzieży do szczególnego samoszkolenia w tym zakresie. W nowoczesnych szachach bez znajomości idei strategicznych i taktycznych poszczególnych otwarć oraz optymalnie opracowanego repertuaru debiutowego, nie ma co liczyć na poważne sukcesy turniejowe! M.in. pisałem:

Przypominam ważną tezę Garri Kasparowa:

Nie ma znaczenia, jak dobrze grasz nie możesz spodziewać się dobrych wyników, kiedy masz przegraną po debiucie.

cdn

paź
02

Kontynuacja odcinka 38

Po ukazaniu się wpisu otrzymałem kilka zapytań oraz komentarzy Internautów w tej kwestii.

Krzysztof Puszczewicz – autor wielu książek elektronicznych o olimpiadach – poinformował mnie o III wydaniu jego ebooka „Hamburg 1930”, który zawiera 422 stron, 381 partii plus 4 z mistrzostw świata kobiet.

Sam posiadam II wydanie z 2015 roku.

Wzmianka o książce „Złoto dla Polski” jest w pracy Stefana Gawlikowskiego „Arcymistrzowie” (Warszawa 2016) na stronie 119 oraz w bibliografii (strona 243).

Profesor Tadeusz Wolsza w swoim tekście „Akiba Rubinstein – niekoronowany mistrz gry królewskiej” w książce „Akiba Rubinstein współcześnie” (Warszawa 2012) podał informację o naszej książce w dwóch miejscach: strony 22 i 25.

Znany czeski historyk szachów Jan Kalendovský napisał na facebooku:
https://www.facebook.com/jan.kalendovsky.5

Znaju, interesnaja kniga, našel kogda to neskolko zabytych partij…

///////////////////////////////////////

Złoty medal męskiej reprezentacji na olimpiadzie w Hamburgu 1930 jest największym sukcesem naszych szachów. Dotychczas ukazała się jedna książka turniejowa oraz ebook po polsku o tym wielkim wydarzeniu!

Artykuł Tomasza Lissowskiego został opublikowany na oficjalnej stronie Polskiego Związku Szachowego. Nie ma tam żadnej wzmianki o tych publikacjach. Czyżby kronikarz polskich szachów zapomniał o tym? A może była tego inna przyczyna?

 

 

 

 

 

 

wrz
30

Kontynuacja odcinka 37

Jerzy Putrament w okresie swej prezesury (1963 – 1973) uczynił wiele dobrego dla popularyzacji sportu szachowego w Polsce. Sam byłem świadkiem kilku jego występów w telewizji, w czasie których mówił o szachach.

Na żywo zobaczyłem sławnego pisarza raz w Warszawie w trakcie Walnego Zjazdu Polskiego Związku Szachowego (21 kwietnia 1968 r.), o czym pisałem w odcinku 23.

Prezes Jerzy Putrament cieszył się w naszym środowisku dużym szacunkiem, ponieważ był znaną postacią w Polsce i popularyzował szachy w mediach. Z tego co pamiętam, to mówiono o nim tylko pozytywnie. Był bardzo wyrozumiały i w porównaniu z niektórymi współczesnymi działaczami,  potrafił wysłuchać każdego i nie dzielił szachistów na tych „niesfornych” i „komplemenciarzy”.

Załączam jego artykuł „Szachy – sport młodych”, który był opublikowany w „Standarze Młodych” (daty nie znam) i wywołał duże zainteresowanie królewską grą, o której zaczęto pisać więcej w aspekcie pozytywnym. Komentarz był taki, że szachami zaczęli się interesować nawet publicyści, którzy nigdy nimi się nie zajmowali i nie dostrzegali w nich pierwiastka sportowego.

Dlatego Polski Związek Szachowy zdecydował się na jego rozpowszechnienie prostą techniką w klubach i sekcjach szachowych na terenie całego kraju.

Ten tekst znalazłem w koszu na śmieci w klubie OKO Caissa Bydgoszcz, którego byłem wtedy członkiem. To było w lipcu 1964 roku. Oczywiście uchroniłem tę publikację od zniszczenia. Ciekawe, czy ktoś w Polsce posiada jeszcze to w swoim archiwum?

wrz
04

Kontynuacja odcinka 26

Po ukazaniu się ostatniego odcinka 26 otrzymałem sporo listów elektronicznych od Internautów z niedowierzaniem, że inicjatywa dodatkowej pomocy szkoleniowej młodzieży z wykorzystaniem komputera i Internetu – w ramach działalności Młodzieżowej Akademii Szachowej – spotkała się z tak nieprzychylnym przyjęciem kierownictwa MASZ oraz działaczy Polskiego Związku Szachowego.

Nie tylko. To od tego czasu stworzono negatywną opinię o mnie, która trwa do dnia dzisiejszego. W 2003 roku odbyła się na oficjalnej stronie Polskiego Związku Szachowego w obecności ówczesnego prezesa dyskusja, w trakcie której oceniono moją koncepcję jako szkodliwą dla polskich szachów!

A propozycja była logiczna: pomóc młodzieży w systematycznym samoszkoleniu. O zaletach mojej inicjatywy wypowiedział się ojciec Radosława Wojtaszka na forum Polskiego Związku Szachowego.

Poniższy artykuł artykuł „Powrót poczty” ukazał się w Panoramie Szachowej nr 12-144/2005.

sie
25

Kontynuacja odcinka 23

Polscy solverowcy od lat dominują w tej rywalizacji. Tak stało się również na ostatnich mistrzostwach świata w Wilnie.

Gratulacje!

Konkurencja indywidualna

Konkurencja drużynowa

Strona mistrzostw

Dla mnie rozwiązywanie zadań to pewna forma treningu, co opisałem w książce „Kompozycja w treningu szachisty”: link

Temat „SOLVING” był omawiany wielokrotnie na łamach bloga. Fragment tekstu pochodzi z miesięcznika „Magazyn Szachista” (listopad 2011).

„ … Natomiast jesteśmy znakomici w solvingu, w dyscyplinie, która niestety nie zalicza się do szachów w świetle kryteriów i definicji FIDE. W rozwiązywaniu zadań szachowych nie ma bowiem elementów twórczości, które charakteryzują szachy, a występują w grze bezpośredniej, korespondencyjnej i kompozycji szachowej…

Zgodnie z definicją sprecyzowaną przez FIDE – szachy są jedną z najstarszych, intelektualnych i kulturowych gier, która stanowi kombinację sportu, naukowego myślenia i elementów sztuki. Myśliciele i znawcy szachów wielokrotnie dodawali takie uzupełnienia: „Szachy są wiedzą pod względem treści, sztuki pod względem formy, grą zaś w swej istocie“ oraz „Szachy zawierają w sobie elementy kultury, sztuki i intelektualnych zdobyczy całej historii cywilizacji“. Patrząc z tego punku widzenia „Solving“ nie spełnia podstawowych kryteriów fidowskiej definicji szachów, jakimi są elementy sztuki, oryginalności czy twórczości. Solvingowcy nie zostawiają po sobie ani pięknych partii, ani kombinacji, tylko wyniki rywalizacji.

Natomiast sama kompozycja szachowa ma w sobie element sztuki i jest przykładem twórczości. Tu, z kolei, problem rywalizacji jest odsunięty na dalszy plan, gdyż sędziowie przyznający nagrody w różnych dziedzinach kompozycji szachowej kierują się, w gruncie rzeczy, bardzo różnymi względami i kryteriami, podobnie jak to ma miejsce przykładowo w jeździe figurowej na lodzie, czy gimnastyce artystycznej. W kompozycji szachowej, jak we wszystkich twórczych przedsięwzięciach, element czasu też nie ma znaczenia. Można całymi miesiącami czy nawet latami układać zadanie, bowiem liczy się przede wszystkim jego doskonałość i piękno…”.

 

lip
19

Myślałem, że sprawa zakończona – pan Tazbir przeprosił za swoje słowa. Ale widzę – nawet nieuzbrojonym okiem – że sprawa wraca jak bumerang a autorem „come backu” jest sam główny bohater, czyli pan Tazbir. Istotnie, pan Tazbir za swoje zachowanie przeprosił pana Konikowskiego – autora i redaktora naczelnego bloga, ale chce również nieśmiało zauważyć, że pan Tazbir swoje słowa kierował nie tylko do pana Konikowskiego. Jego słowa dostępne są na blogu „Drogie gnidy, nieudacznicy i – po ludzku nazywając nie używając nieparlamentarnych słów – niemożliwi do zdiagnozowania chorzy ze zgryzoty, nienawiści i niespełnienia ludzie , z Jerzym Konikowskim na czele” (dalej nie będę ich cytował). Przypomnę, że zarząd PZSzach udzielił panu Tazbirowi naganę za zachowanie podczas ligi w 2012 roku, o czym relacjonował pan Murdzia; wpis znajduje się w rejestrze PZSzach.

Chce jasno na wstępie podkreślić, że pan Konikowski nie obraził pana Tazbira. Na jego blogu ukazał się mój tekst, który niżej w skrócie opisze. Do tego tematu pan Konikowski dokonał zapytań do ludzi ze środowiska szachowego i ich wypowiedzi zamieścił bo sam takiej wiedzy nie miał „W związku z licznymi zapytaniami Internautów w sprawie udziału Marcina Tazbira w mistrzostwach Europy niewidomych lub słabowidzących uprzejmie informuję, że nie mam żadnej wiedzy w tej kwestii. Proszę w tej sprawie zwracać się bezpośrednio do biura Polskiego Związku Szachowego”.

Nie wiem dlaczego pan Tazbir na nowo odgrzewa kotlet, a co gorsza sytuuje się w roli ofiary. Sam nawarzył tego piwa. Sam określa ścieżkę swojej kariery szachowej oraz wybiera konkretne turnieje, w których rywalizuje z osobami przy szachownicy.

Na blogu krytyce poddane są regulacje i przepisy a nie fakt występu pana Tazbira w tych konkretnych zawodach, bo jak podkreślam NIKT, w tym ja, nie napisał – że rzeczony nie miał prawa w rzeczonych zawodach uczestniczyć.

Wszystkie teksty i komentarze odnośnie tematu są na blogu tudzież w innych miejscach w Internecie. Każdy może je odnaleźć. Dwa lata minęły, na powrót trzeba wracać do źródeł tego wydarzenia. Pod tytułem „Paradoksy szachowe” zamieściłem tekst „Czy Marcin Tazbir jest niewidomy czy słabowidzący? Relacjonował ostatnie Mistrzostwa Polski i widział wszystko doskonale”, a źródłem informacji był PZSzach. Pan Tazbir występował w zawodach dla – niewidomych czy słabowidzących. Gdyby występował w zawodach dla amatorów czy cyklistów zapytałbym czy jest amatorem czy cyklistą; gdyby występował w zawodach dla przedsiębiorców czy nauczycieli zapytałbym czy jest przedsiębiorcą czy nauczycielem.

Wcześniej relacjonował MP, i te jego relacje na blogu wysoko oceniłem. Podobnie jak pan Brodowski: „fajny komentarz, Marcin widzi chyba wszystkie niuanse w partiach”.

Na blogu pan Tazbir napisał „jestem osobą słabowidzącą, niepełnosprawną w stopniu umiarkowanym, naznaczoną nieuleczalną chorobą oczu. Mam nadzieję, ze ta informacja doda wam otuchy”. A podczas relacjonowania w sieci MP juniorów pan Tazbir rechocząc mówił „Jestem ślepy i mam na to papiery”. Ciekaw jestem co na te słowa odpowie jego orzecznik, ubezpieczyciel, pracodawca, etc. Jestem żywo zainteresowany, bo jako podatnik – też na takie osoby płacę kasę.

Nie wiem co tak na powrót rozsierdziło pana Tazbira. Ostatnio pogratulowałem mu sukcesu w postaci brązowego medalu na olimpiadzie.

Temat występu pana Tazbira podawały także inne serwisy; zagraniczne blogi i portale, a na polskim podwórku np. blog Szacharnia pana Długosza „Tazbir ograł niewidomych we Francji i zdobył mistrzostwo Europy”.

Na innym blogu pan Tazbir pisze „nie żywię żadnej urazy. Ma Pan prawo do własnej interpretacji mojego zachowania, mojego poczucia humoru etc. z uwagi na to, że jako komentator staję się osobą publiczną”.

Zgadzam się ze słowami pana Suwarskiego (gratulacje za „Najdorfa”), który nadmienił „Miałem okazję być jednym z organizatorów, mniej ważnym, ale zawsze, Olimpiady Niewidomych i Słabowidzących w Zakopanem w roku 2000 i współpracując z osobą niewidomą przy tworzeniu biuletynu turniejowego uważam za bzdurę łącznie zawodów niewidomych i słabowidzących. To powinny być dwa oddzielne turnieje, chyba, że słabowidzący widzi dużo mniej na oba oczy niż na jedno oko moja mama odkąd rozerwała i odkleiła jej się siatkówka, czyli np. widzi, że ktoś stoi, ale kto to już raczej nie rozpozna. I to jest nadal nieporównywalne z niewidomą całkowicie. Osoba, która jest w stanie normalnie zobaczyć szachownice i figurki bez względu na rodzaj choroby oczu nie powinna rywalizować z niewidomymi”.

Ciekawym faktem jest tak duże „fejsbukowe” poparcie stanowiska pana Tazbira, a co za tym idzie jego postawy życiowej i kariery sportowej. Na czele obrońców wybija się pan Krasiewicz; osoba, która przywłaszczyła tekst analityczny pana Konikowskiego bez jego wiedzy i wrzuciła na stronę swojego klubu. Mimo próśb tekst nadal wisi. Pan Krasiewicz, wychowawca i nauczyciel młodzieży, który publicznie namawiał do cyt „odstrzelenia” pana Konikowskiego (to dziwny dualizm, bo najpierw jego tekst zamieścił na stronie a teraz namawia innych do karalnego czynu na autorze). Na marginesie dodam, że niedawno w podobnej sprawie zapadł wyrok skazujący. Tudzież pan Świć, trener MASz i wychowawca młodzieży, który dokonał plagiatu 90% tekstu; ot tak po prostu wziął czyjąś książę i napisał że to jego, i to na łamach Mat-a. Tego obrońcy i komentujący nie widzą albo widzieć nie chcą. Cóż, jak życie pokazuje, każdy patrzy przez inną optykę. Lepiej i łatwiej lżyć z nowego autora de facto ciekawych artykułów teoretycznych.

Pan Bartel ma prawo do oceny poczynań PZSzach. Sam też ma szczególne poczucie humoru. Podczas partii z juniorem wyśmiewał się z jego imienia podśpiewując sobie; przeszkadzał mu w grze, a to łamanie przepisów FIDE. Namawiał internautów bo nielegalnych zakładów bukmacherskich, co też jest łamaniem prawa.

Książki pana Konikowskiego mogą się podobać i nie podobać. Mnie się podobają, co niejednokrotnie wyrażałem, także na tym blogu. Jako bardzo dobre ocenia również pan Tazbir, o czym mówił podczas relacjonowania MP, wspominając, że korzysta z nich podczas pracy szkoleniowej.

Pan Bartel w rejtanowskim geście rzucił się na podłogę w redakcji Mat-a. A szkoda, bo jego teksty i analizy na łamach tego periodyka ceniłem; pamiętam jeszcze czasy pierwszego numeru w pdf-ie. Natomiast ciekaw jestem czy podobny gest pan Bartel uczyni wobec portalu chess.com, gdzie ukazał się tekst dot. sukcesu pana Tazbira we Francji. Autor artykułu, znany dziennikarz Mike Klein też nie mógł dociec zawiłości tematu, a Kallatroh – kolega z drużyny pana Tazbira, również przecierał oczy ze zdumienia, ale z adekwatną, iście adwokacką odpowiedzią przyszedł im pan Bartel. Just Fine 🙂

Pan Bartel i pan Tazbir, oboje grają m.in. za moją kasę, za kasę Polaków. Życzę arcymistrzowi Bartelowi dalszej radości wygrywania w kadrze, w ustabilizowanej formie. A arcymistrzowi Tazbirowi aby dalej cieszył oko arcymistrzowskimi partiami.

Z tego miejsca gratulacje dla pana Dzwonkowskiego, prezesa PZSzach, za akceptację decyzji powołania pana Konikowskiego do Komisji Młodzieżowej. Nadmienię, że wiele razy z panem Dzwonkowskim się nie zgadzałem a jego działania poddawałem krytyce. Krytyka nie oznacza negacji. Szanuje go jako człowieka i widzę działacza oddanego szachom. Tak jak szanuje wszystkich innych szachistów; gram z nimi, spotykam się, spieram etc. Szachiści to ludzie z klasą. Nadal będę spoglądał na działania nowego prezesa PZSzach i poddawał je ocenie. Jednoczenie mam wrażenie, że wspieram – tak jak inni imienni, bezimienni szachiści – popularyzację szachów. Słowa uznania dla pana Dudzinskiego za włączenie pana Konikowskiego do Komisji Młodzieżowej oraz do grona współpracowników Mat-a. Pana Dudzińskiego szczególnie cenie na artykuły historyczne; teraz ma okazję sprawdzić się także na innym polu szachowym. Żałuje, że w kręgu zainteresowań pana Dudzińskiego nie jest nasz blog; nieraz anonsowałem jego artykuły. Na blogu pracujemy pro publico bono i podajemy interesujące treści. Obojgu, panu Dzwonkowskiemu i panu Dudzińskiemu życzę sukcesów. Mam nadzieję, jako jeden z redaktorów bloga, na dobrą komunikację PZSzach ze środowiskiem blogerów. Z mojej strony mogą nowo wybrani włodarze PZSzach liczyć na wsparcie. I przypominam – krytyka nie oznacza negacji 🙂
Na zakończenie chciałbym raz jeszcze podziękować panu Konikowskiemu za możliwość publikacji moich tekstów na jego blogu. Nasze motto – Podajemy informacje pomyślne lub złe, ale zawsze prawdziwe!

 

P.S. Stanowisko red. nacz. czasopisma Mat, pana Dudzińskiego:

 

 


*skoczek2 – polski szachista, grający w polskich turniejach, znający polskich szachistów i problemy polskich szachów; mieszkający i płacący podatki w Polsce.

mar
26

Nie rzadko widzimy w praktyce turniejowej przeróżne wpadki w grze końcowej szachistów wszystkich klas, nawet ze ścisłej czołówki światowej. Czy świadczy to o słabej znajomości końcówek zawodników nawet z najwyższej półki?

Na pewno nie! Ale dość często taką wersję wypadków przedstawiają zwolennicy gry końcowej. Według nich powinno się więcej uwagi w treningu poświęcić końcówkom, gdyż one decydują o ostatecznym wyniku partii.

Taka teoria wydaje się mocno abstrakcyjna, gdyż aby dojść do końcowej fazy gry trzeba najpierw „przeżyć” wydarzenia na początku walki, czyli w debiucie i grze środkowej.

Trzeba brać też pod uwagę fakt, iż zawodnicy muszą często pokonać wiele przeszkód w trakcie partii. Nie tylko czysto szachowych, ale także wchodzą w grę kwestie kondycyjne. Partia szachowa może przecież trwać wiele godzin i często zmęczenie oraz psychiczne napięcie długotrwałą walką są przyczyną popełnianych błędów.

Jednakże o tym przeważnie się nie pisze i nie mówi, tylko oskarża się o nieznajomość końcówek zawodników. Bądźmy więc ostrożni w diagnozowaniu takich przypadków, które mogą wystawić tylko komuś nieuzasadniony zarzut.

Podobnych przypadków miałem sporo we własnej praktyce turniejowej. Podobne „klęski” widziałem również w twórczości znakomitych graczy i nawet mistrzów świata.

Jesteśmy przecież tylko ludźmi, a nie robotami szachowymi!

W pamięci mam jeszcze rozgrywki I-ligi w Lublinie (10-20.11.1979). W partii ze Zbigniewem Jaśnikowskim – jednym z najsilniejszych wówczas przedstawicieli naszej młodzieży – powstała równa wieżówka. W pewnym momencie mój młody partner miał do wyboru dwa remisowe odejścia wieżą na d8 i d4. Tymczasem wybrał jedyne posunięcie, które prowadziło natychmiast do przegranej. „Byłem zmęczony długą grą i dostałem jakiegoś zaćmienia” – skomentował wydarzenie po podpisaniu blankietu.

Czy można było po tej nieszczęśliwej wpadce wydać wyrok na Jaśnikowskim, że słabo gra końcówki? Z pewnością nie!

W moich materiałach szkoleniowych mam wiele przykładów ilustrujących „katastrofy” świetnych szachistów w grze końcowej. Nastąpiły one w wyniku pewnych przeoczeń, może w sytuacji niedoczasu, zmęczenia itd.

Kolejna końcówka jest też pouczająca. Ofiarą stał się świetny zawodnik Gösta Stoltz.

Dlatego na tym blogu prezentujemy tezę:

Początek partii jest w obecnych szachach bardzo ważny, ponieważ to nadaje dalszy ton grze. Jeśli rozegra się otwarcie niepoprawnie, to nie pomoże nawet świetna znajomość końcówek.

 

 

 

lut
05

Po wpisie Bez sukcesów w Gibraltar Chess – Gość napisał: „Jestem zażenowany Pana oceną gry Janka Dudy. Jest jeszcze młody i nie przegrał w turnieju żadnej partii”…

////////////////////////////////////

Właśnie w tym problem, że jest bardzo młody i powinien grać aktywne szachy. Styl gry zaprezentowany przez Dudę w Gibraltarze nie można zaakceptować z punktu widzenia rozwoju twórczego i sportowego zawodnika, który jest obecnie największą nadzieją polskich szachów!

Na pytanie: „Kto jest trenerem Dudy” odpowiadam, że dokładnie nie wiem. Podobno jest nim Kamil Mitoń, który sam preferuje w swych partiach „spokojną” grę.

Młody arcymistrz powinien mieć opiekuna – doradcę dobrze znającego problemy szachów taktycznych i potrafiącego pomóc mu w opracowaniu lub doszlifowaniu odpowiedniego repertuaru debiutowego o charakterze ofensywnym. Inaczej zmarnuje się w Polsce kolejny talent szachowy!

Na grę pozycyjną i ćwiczenie tzw. „oburęczności” Jan-Krzysztof Duda ma jeszcze czas!

O tych kwestiach dyskutowaliśmy wielokrotnie na tym blogu, przez co byliśmy narażeni na ataki ludzi nie rozumiejących problemów współczesnych szachów! Np. przypominam dyskusję na różnych blogach w trakcie turnieju w Wijk aan Zee 2011 o grze Dariusza Świercza:

Link1.
Link2
Link3

Przedstawiam jedną partię z turnieju w Gibraltarze. Obyśmy nie oglądali więcej takich nudnych pojedynków w wykonaniu naszego młodego arcymistrza, który już w niedługim czasie powinien być liderem naszych szachów i wzorcem dla polskiej młodzieży!

 

  • Szukaj:
  • Nadchodzące wydarzenia

    kw.
    18
    czw.
    2024
    całodniowy IMEK Rodos
    IMEK Rodos
    kw. 18 – kw. 30 całodniowy
    W dniach 18-30.04.2024 roku na Rodos (Grecja) odbędą się Indywidualne Mistrzostwa Europy Kobiet z licznym udziałem Polek. Strona Lista startowa
  • Odnośniki

  • Skąd przychodzą

    Free counters! Licznik działa od 29.02.2012
  • Ranking FIDE na żywo

  • Codzienne zadania

    Play Computer
  • Zaprenumeruj ten blog przez e-mail

    Wprowadź swój adres email aby zaprenumerować ten blog i otrzymywać powiadomienia o nowych wpisach przez email.